Jest na scenie kilka grup, które potrafią w twórczości świetnie budować swoje uniwersum. Obcując z ich twórczością, wsiąkasz w świat z opowieści i bezrefleksyjnie dajesz wiarę w każde słowo scenarzysty. Bezdyskusyjnie moje ulubione uniwersum zbudowali panowie z ĆPAJ STAJL.
Ich Kraków to Gotham City po zaćpaniu się Batmana. Po Krowodrzy Thanos nie przeszedłby z kamieniami nieskończoności nawet 5 metrów. Lokalna elita skroiła by mu świecidełka i rękawicę nieskończoności, a z jego głowy zrobili piłkę nożną. Wcześniej jeszcze zapomniałby o Śmierci, mijając na pasach lokalną piękność bez zęba na przedzie.
W książce “Lot nad kukułczym gniazdem” mamy postać pacjenta o imieniu Pete. Przypadłość tej postaci polega na ciągłym powtarzaniu, że jest zmęczona. Nie mówi nic więcej, poza jedną sytuacją, gdy wyznaje, że jest zmęczony życiem. Stwierdza, że urodził się martwym i przez pięćdziesiąt pięć lat swojego życia musi udawać, że żyje. Przez pozostały czas pobytu w szpitalu jest pogodzony ze swym losem. Nie chce mu się nawet mówić od nowa całej sentencji dotyczącej swojego bezsensu egzystencji.
Panowie z ĆPAJ STAJL również cały czas zdają nam (na pozór) ten sam raport z krakowskiej Krowodrzy. Oni również urodzili się martwi oraz przegrani. Mają przeświadczenie, że zostali skazani na porażkę oraz upodlenie życiowe. Różnica jest taka, że oni wierzą w zmianę. W nich nadzieja nie umarła. Wręcz mam wrażenie, że jest ona silniejsza. Ich historie wywołują ciarki na ciele, są niezwykle obrazowe oraz zapierają oddech. Jednak gdzieś w tle słychać melodię życiowych zmian. Słuchając trzeciego albumu od chłopaków, czuć zachodzące w nich zmiany. Między wersami da się wyłapać doroślejsze spojrzenie na życie.
Kolejny raz usłyszymy o walce z uzależnieniami, stresie związanym z dilerką, paranojach dnia codziennego. Wszystko to jest oczywiście wymieszane w słodko-kwaśnym sosie, jaki serwują nam Panowie od początku swojej działalności. Oni wychowali się na muzyce Necro oraz Die Antwoord, więc wiedzą jak żonglować skojarzeniami oraz opisywać brzydotę w piękny sposób.
Jeżeli miałbym wyróżnić jedną cechę nadrzędną i definiującą twórczość Krakowiaków, byłaby to szczerość oraz brak tematów tabu. Słuchacz wręcz kąpie się w życiorysie raperów. Poznajemy ich przeszłość, teraźniejszość oraz spojrzenie na przyszłość. Poznajemy ich losy, ale również każdego z otaczających ich ludzi. Słuchanie repertuaru grupy to trochę jak wycieczka w głąb króliczej nory. Wydaje Ci się, że dalej już nie ma nic, a tu za chwilę pojawia się kolejny nieodkryty świat.
Otoczka muzyczna to klasa światowa. Sprawdźcie sobie “Złoty strzał” i to jak bit rozwija się z indiańskiego fleciku do hatecore’u. Jest różnorodnie w praktycznie każdym bicie. Tu nie ma mowy o ziewaniu. Aranżacje są bogate i czerpią z wielu nurtów. Kraków od zawsze był znany ze swojego zamiłowania do brzmień elektronicznych i ekipa ĆS nie zawodzi na tym polu. Wzbogaciła to jednak o kolejne gatunki muzyczne.
Sprawia mi wielką przyjemność obcowanie z całą otoczką ekipy ĆPAJ STAJL. Zawsze z wypiekami na twarzy wyczekuję ich filmów z kolejnych akcji writerskich. Uwielbiam ten hard core, który ich otacza. Ma to ogromne odzwierciedlenie w tekstach. Świetna jest także sama enigmatyczność składu. Przy tym wszystkim wzorowa jest interakcja ze słuchaczami. Ich grupa na Facebooku nieustannie jest aktywna. Codziennie ktoś wrzuca stare kawałki lub rozpoczyna kolejną dyskusję o twórczości ekipy.
Zgadzam się z tytułem albumu. Jest to zdecydowanie “Złoty strzał” w dotychczasowej dyskografii ekipy. Jest najlepiej lirycznie oraz najbardziej profesjonalnie w kwestii brzmienia w stosunku do poprzednich płyt. Otrzymaliśmy mocnego kandydata na album roku.
OBSERWUJ NAS NA GOOGLE NEWS!
Dodaj komentarz