Dwanaście lat temu wyszedł album Radio Pezet. Krążek zapowiadany latami, który wywołuje do dziś skrajne opinie.
Trochę historii zza kulis Radia Pezet
Pierwsze prace nad tym projektem Paweł oraz Sidney Polak rozpoczeli w 2008 roku. Tak początki projektu wspominał Sidney na łamach swojego FB:
Poniżej powinna być reklama. Jeśli jest – super, dzięki! Jeśli jej nie widzisz, to albo post został niedawno opublikowany, albo masz aktywną blokadę reklam. Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli wyłączysz dla nas Ad Blocka. Dodaj FollowRAP do wyjątków/białej listy. Nienawidzisz reklam? My też, ale będziemy wdzięczni za wsparcie – postaw nam kawę. |
“Zasady współpracy przy produkcji wspólnej płyty uzgodniliśmy z Pezetem 2 czerwca 2008 roku i od tego momentu zacząłem realizować muzykę. Pierwszy podkład muzyczny Pezet otrzymał 13 sierpnia 2008 roku. Ze strony Pezeta pierwsze nagrania miały miejsce już 10 grudnia 2008 roku (pierwsza zwrotka do utworu „Fakty, Ludzie, Pieniądze” oraz tekst do utworu „Co mam powiedzieć”). Wbrew aktualnym twierdzeniom Pezeta, w 2008 roku miała miejsce nie tylko „niezobowiązująca rozmowa na temat wspólnych, przyszłych planów muzycznych”.”
W międzyczasie jednak Pezet postanowił zawiesić prace nad albumem, aby w pełni poświęcić się wspólnej płycie z Małolatem. Działania Pawła i Jarosława nad “Radiem Pezet” zostały wznowione w 2011 roku. Napiszę skromnie – nie była to łatwa współpraca. Raper krytykował producenta, producent krytykował rapera. Pamiętam, że Sidney niezwykle szczegółowo opowiadał na łamach swojej audycji w radiu Roxy o realiach tej współpracy. W skrócie – wzajemnych zarzutów było wiele. Paweł nie zjawiał się na sesje nagraniowe, nie odbierał telefonów i wiecznie miał dziesiątki wytłumaczeń na swoją niedyspozycję. Pezet z kolei wskazywał, że Sidney kazał podpisywać “prod Sidney Polak” utwory, które nie były przez niego produkowane. Dodajmy do tego aferę z darmowymi paczkami… Album rodził się w bólach. Jak jednak udał się ten owoc gorzkiej współpracy?
Co mówi “Radio Pezet”?
Wyszedł z tego potworek, który jest wszystkim, tylko nie tym, co było zapowiadane. Największym plusem wydawnictwa jest flow MC. Pezet był wtedy w wybitnej formie i kładł wersy z taką pewnością siebie oraz techniką, że scena mogła jedynie bić brawa. Lirycznie jest gorzej, jednak znajdziemy perełki jak chociażby „Ten dzień minie” lub “Byłem”.
“Byłem też spłukany i głodny i choć nie wie nikt o tym – tak jak o łzach, które czasem same napływały do oczu – to kilka razy wychodziłem na dach, nie wiem po co, może po to, by skoczyć, ale jestem tu – przez odwagę lub strach”
Powiedzmy to sobie wprost – to Pezet ratuje ten krążek. Nasz gospodarz jest refleksyjny, bezczelny, szczery i celny w swoich tekstach. Jeżeli mam wskazać minusy po stronie naszego MC, to bedzie to brak większej energii w głosie. Wiele tu momentów, kiedy mam wrażenie, że PZU stał za karę przed mikrofonem. A sam zapowiadał “Radio Pezet” jako nielegalną rozgłośnię. Buntu to tu niewiele. A wkurwienia i emocji w głosie jeszcze mniej.
Jak brzmi “Radio Pezet”?
Sidney nie rozumiał dupstepu i grime’u. Dostaliśmy całą masę asłuchalnych wiejskich wygrzewek, które inspirowane były Skrillexem. Poziom żenady osiąga zenit w utworach “Rock’n’roll” oraz “Netto czy brutto”. Świetnym przykładem braku umiaru w dodawaniu kolejnych “wiertarek” jest „Co mam powiedzieć”. Utwór wymyka się “brytyjskim” ramom brzmienia, to dobry kawałek z przyjemną radiową aranżacją. Do czasu. W chwili, gdy nasz producent wykonawczy przypomina sobie o tej “brytyjskości”, wjeżdża absolutnie asłuchalne gówno, które psuje cały urok tego utworu.
Dostaliśmy jeden z najsłabszych albumów w dyskografii Pawła. Czy warto do niego wrócić? Niekoniecznie. Ten album źle brzmiał już w dniu w dniu premiery i dziś brzmi równie słabo. Szkoda czasu.
Dodaj komentarz