W tym odcinku cyklu na warsztat biorę skład, który wprowadza powiew nowości na polską rap scenę. Emanuje zapałem, chęcią i alternatywnym brzmieniem. Wszystko jednak jest spięte w klamrę dobreo zastrzyku muzyki.
Lordofon – Maciej Poreda i Michał Jurek.
Na pierwszy rzut oka czy też pierwsze wrażenie słuchowe przypada brzmienie. Nie są to „typowe” hip-hopowe dźwięki z tuzinem loop’ów i scratchy. Zamiast tego zostajemy uraczeni dźwiękami zbliżonymi do rocka i alternatywy. W produkcjach, za które odpowiada tutaj Michał słychać najlepsze brzmienia instrumentów jakie można przekazać. Dźwięki gitar, basu i perkusji. Jest to innowacyjne z zachowaniem sznytu hip-hopowego.
Jeżeli chodzi o warstwę liryczną ciężko jest się do czegoś przyczepić. Wersy bardzo przemyślane ze zmienną tonacją. Przyśpiewki, zaniżanie dźwięków, melodyjne flow, które zaraz zmienia się w recytację rodem z nagrywek Taco Hemingway’a. Przekrój możliwości można usłyszeć chociażby z numerze „Houdini” z najnowszej płyty „Koło”.
Worek pełen dobroci
Kontynuując, należy zaznaczyć, że twórczość chłopaków jest przekrojem nie tylko możliwości wokalnych i producenckich, ale zarówno tekstowych. Dostaniemy futurystyczne story-tellingi jak „2225” żeby zaraz przenieść się w sielską opowieść o miłości i uczuciach w „Opener”. Nie brak też mocniejszych brzmień (jakby ich u nich brakowało) tak jak w „Unabomber”. Można też zapoznać się z braggą choćby z „Adios” czy też w jakby pierwszej „części” utworu „Skały”.
„Twoi znajomi za chwilę będą obcy Za chwilę ktoś zamieszka w mieszkaniu, na które mówisz „dom”
Lordofon – Opener
Wszystko, co jest Ci bliskie, już za krótką chwilę przykryje kurz I nie będziesz wiele czuł”
„Witam w dwa tysiące dwa-dwa-pięć teraz
Lordofon – 2225
W muzeach zdjęcia 50 Centa, mówią,
Że to coś jak Mozart, oraz się uczą w szkołach tego co zostało po nas
Nie zostało prawie nic
Nawet my przecież nie mamy już zdjęć, które mieliśmy na telefonach”
Mam wrażenie jakby ich brzmienie było wypadkową kilku najlepszych cech innych twórców. Jest to mieszanka melancholijności Taco Hemingway’a, metaforyczności PRO8L3MU, melodyjności starych kapeli rockowych. Misz-masz, z którego tworzy się nowość bardzo ciekawa, barwna i nieprzewidywalna.
Podwójna rzeczywistość
Dodatkowo, można odnieść wrażenie, że na pierwszy rzut są w ich twórczości bardzo proste teksty, ot opisujące rzeczywistość wokół tudzież przeżycia artystów. Jednak po kilku przesłuchaniach otwiera się przed nami kolejna warstwa zarówno metaforyczna jak i muzyczna. Z każdym kolejnym odsłuchem (mimo początków twórczości i braku zawrotnej liczby numerów) można wciągnąć się w ich materiały na nowo odkrywając kolejne poziomy zamysłu chłopaków.
Mimo wypuszczenia dopiero dwóch albumów Lordofon zamieszał na polskiej scenie i pokazał się chyba z najlepszej możliwej strony. Z jednej strony pokazując swoje najlepsze strony zasiali ziarnko ciekawości, które kiełkuje z każdym kolejnym wypuszczanym numerem. Ich muzyka to naprawdę fajna część polskiej rap sceny dzięki której okazuje się, że wcale nie jesteśmy tacy zamknięci na nowości.
Dodaj komentarz