Malik Montana wydał Export Import. Chyba nikt nie mógł się spodziewać recenzji tego albumu u nas. Jednak Export/Import swoją jakością zmusił mnie do pisania.
Jaki jest Malik Montana – każdy widzi.
Od razu zaznaczę, żebyście mieli jasność. Znam twórczość Malika od dawna. Bardzo lubię jego album “Tijara” i serio uważam, że chłop potrafił w nowoczesne trendy i dał tej scenie wiele dobrego (chociaż jeszcze więcej złego). I nie chodzi jedynie o kozackie featy, bo w tej kwestii jest nieporównywalny. Szef GM2L dał nam wiele świeżości w muzykalności MC i to jego przenoszenie trendów z zachodniej Europy, dało pole do rozwoju scenie. Pokazał nowy rodzaj marketingu, budowania wizerunku oraz dbałości o każdy szczegół. Skala wielu jego ruchów to poziom niewidziany nigdy wcześniej w naszej branży.
Jednak tyle samo złego można powiedzieć o jego dokonaniach. Wiele w jego utworach bylejakości, gównianych trendów i cringowych momentów. Chłop wali prostymi rymami, nawet nie udając, że stara się jakkolwiek rozwinąć warsztat. No i dał szansę wybić się beztalenciom pokroju Josefa Bratana… Osąd bohatera za nami. Lecimy z albumem “Export/Import”.
Poniżej powinna być reklama. Jeśli jest – super, dzięki! Jeśli jej nie widzisz, to albo post został niedawno opublikowany, albo masz aktywną blokadę reklam. Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli wyłączysz dla nas Ad Blocka. Dodaj FollowRAP do wyjątków/białej listy. Nienawidzisz reklam? My też, ale będziemy wdzięczni za wsparcie – postaw nam kawę. |
Malik Montana – jaki jest Export / Import? Lepiej nie sprawdzać.
Malik nigdy nie był wybitnym lirykiem. Jasne, zdarzały mu się ciekawe zwrotki/wersy, jednak chłop nigdy nie będzie porywał tłumów swoimi spostrzeżeniami oraz wielokrotnymi. Na najnowszym krążku jednak poszedł krok dalej – postanowił sprawdzić jak wielkie gówno może napisać i wciąż stanie się ono trendem na tik-toku. A uwierzcie mi, są tu perełki okrutne:
“Ona pije do dna i nie chce popity W domu czeka jej chłopak i słucha mej muzyki”
“Czterolistne koniczyny tak jak Boston Celtics” – tu mała uwaga. Celtics mają trzylistną koniczynę, nawiązującą do Shamrock jednego z symboli Irlandii.
“MVP – ona go szuka, ja jestem nim Może to jej urok, może Maybelline”
Ciężko tu znaleźć jakiekolwiek DOBRE WERSY. To wszystko jest pisane na odpierdol i wielokrotnie pozostawia ciary żenady i wstydu. Nasz poeta zapętlił się w monotonnej tematyce i już nawet wersy powtarza z innych własnych tekstów. Utwór “Mam tego dość” miał być tym szczerym i głębszym momentem na albumie. Jednak zwrotka gospodarza brzmi, jak pisana przez rozentuzjazmowanego osiemnastolatka. No, ale domyślam się, że tu jedynie chodziło o dotarcie do konkretnej grupy odbiorców, szukających utworu do wrzucenia pod swój filmik mówiący o ciężkim rozstaniu… Jedyne momenty poprawiające odbiór całości to utwory z Szamzem. Jednak to wciąż jedynie dobre utwory w zalewie bylejakości i żenady. Słuchając całego albumu, nie sposób nie zauważyć, że tu wszystko jest skrojone pod wyświetlenia, jak najmniejszym nakładem sił. “Export/Import” Malika Montany to towar niewart naszego rynku, a co dopiero pokazywania go na świecie…
Nie ma chyba na naszej scenie bardziej jaskrawego przykładu artysty, który zaliczył taki regres, przy jednoczesnym wzroście popularności. Dziś Malik Montana to wielka maszynka do zarabiania pieniędzy. Nie wątpię, ze ten album odniesie sukces komercyjny. O sukcesie artystycznym możemy przestać nawet rozmawiać.
MOJA OCENA “EXPORT/IMPORT” 2️⃣.5️⃣/🔟
Dodaj komentarz