Dziś wyjątkowo dla mojego cyklu postanowiłem przedstawić Wam jeden album. Jest to jednak album wyjątkowy i stwierdziłem, że warto poświecić mu i autorowi oddzielny wpis. Przed Wami Zero – JOURNAL DES SAVANTS
Tytułowy “Dziennik Naukowców” to najstarszy periodyk literacko-naukowy w Europie. Pierwszy numer pojawił się w Paryżu 5 stycznia 1665 roku. Przez lata swojego istnienia odegrał, znaczącą rolę w rozwoju nauki. Było to miejsce wielu dyskusji oraz wymian odkryć, czy obserwacji.
Inspiracja Zero – JOURNAL DES SAVANTS
Sam Zero w opisie singla “Nie martw się Janku…” wyjawia nam źródło swojej inspiracji przy najnowszym albumie. Jest nim dzieło Adeli Kaczmarek “O rządach Miłości”, gdzie bohater Mariusz Bilczyński przedstawia nam swoje wizje. Janek choruje na schizofrenię paranoidalną. Przez cały film poznajemy historię jego życia, którą przeplatają wizje chorobowe. Nigdy nie wiemy, co jest faktem, a co wytworem wyobraźni. Obraz ten przybliża nam ogrom cierpienia chorego oraz jego najbliższych. Zachęcam Was do obejrzenia dokumentu. Gwarantuję, że nie pozostawi on nikogo obojętnym.
Zainspirowany obrazem Zero, postanowił przedstawić nam skrawek swojego życia w podobny sposób. Rzeczywistość przeplata się z fikcją. Przeżycia bohatera idą za rękę z historiami najbliższych. Każdy wers może ukrywać wielorakie znaczenia. Album jest przepełniony przekazem oraz wnioskami. Zresztą Zero przyzwyczaił swoich odbiorców do traktowania jego twórczości wielowarstwowo. Nie jest to muzyka do słuchania w tle. Wymaga od słuchaczy skupienia oraz chęci sięgania po RapGenius. Ogromnie żałuję, że do albumu nie została dodana książeczka z tekstami.
Realizacja JOURNAL DES SAVANTS
Raper znany jest ze świadomego używania efektów na swoim wokalu. Dzięki temu jego utwory nabierają cudownej, mistycznej aury. Technicznie Zero to absolutny top sceny. Wybitna dykcja, umiejętność szybkiego nawijania oraz hipnotyczne flow. Mało jest raperów, którzy tak wybitnie potrafią pisać zwrotki oraz trzymać się wizji artystycznej. Lirycznie mamy tu do czynienia z fenomenem.
Wielkie znaczenie w odbiorze albumu mają skity. Z jednej strony mamy tu wycięte wypowiedzi francuskich rozmówców, którzy przedstawiają nam życiorysy twórców oraz ich postrzeganie przez społeczeństwo. Z drugiej strony mamy wycięte fragmenty rozmów osób chorych na schizofrenię paranoidalną. Wszystkie są przedstawione w formie odsłuchu kasety magnetofonowej. Potęguje to wrażenie obcowania z rzeczywistą pracą lekarzy szpitala psychiatrycznego. Ich codzienność to rozmowy z podopiecznymi, które następnie analizują.
Produkcja JOURNAL DES SAVANTS
Produkcje na albumie utrzymują mroczno-hipnotyzującą aurę. Każdy z beatmakerów mógłby odpowiadać za ścieżkę dźwiękową kolejnego filmu Davida Cronenberga. Posłuchajcie, chociażby tego saksofonu wykorzystanego w “Tanger-Nova” lub pianina w “28 X 2014”. Przez cały album wrażenie lewitowania nie przestaje mnie opuszczać. Pomimo dużej ilości producentów całość brzmi niezwykle spójnie.
Zachęcam Was do sięgnięcia po “JOURNAL DES SAVANTS”. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to album dla każdego. Wielu się od niego odbije. Jednak warto poznawać inne światy rapowego kosmosu. Zapewniam Was, że pozostaniecie z milionem pytań i wniosków po wsłuchaniu się w wersy Zera. Tak wielowarstwowego albumu nie słyszałem dawno. A jeżeli za sprawą tego wpisu poznacie jedynie dokument o schizofrenii paranoidalnej to już i tak będzie dla mnie wiele.
Album do zamówienia POD TYM ADRESEM
Przypominam również, że kolejny reprezentant Hashashins Deys niedługo wydaje drugą część albumu Imprimatur.
Dodaj komentarz