Oj, było o nich głośno te dwa lata temu. Mam na myśli to, że właśnie wtedy – 12.04.2018 – swoją premierę miała “SOMA 0.5 mg“, czyli projekt, który okazał się być jednym z największych sukcesów komercyjnych w historii branży. Nikogo to nie zdziwiło, bo siły połączyli dwaj wówczas, ale chyba też i obecnie, najpopularniejsi polscy raperzy. Jak to zazwyczaj bywa przy mainstreamowych projektach raperów – odbiór był bardzo zróżnicowany. Jakie wrażenia pozostawił po sobie projekt Taconafide (Taco Hemingway + Quebonafide) na równo dwa lata od premiery albumu?
Skazani na sukces?
Ktoś powie, że cały ten projekt był niemal samograjem i czego by chłopaki nie wydali ze swoją popularnością – sprzedałoby się. Pewnie by tak było, ale gdyby nie reprezentowali na niej przynajmniej dobrego poziomu muzycznego, nie przeszłoby to przez scenę i w ogóle rynek taką falą tsunami. Rozpoznawalność obu artystów, świetna realizacja, projekt muzycznie dopięty na wszystkie guziki, wysokie umiejętności liryczne i techniczne autorów, nośna i szczera tematyka, przystępność dla pozarapowego słuchacza. Do tego równie genialna akcja promocyjna, bardzo głośna trasa koncertowa. To wszystko złożyło się na liczne sukcesy wydawnictwa – nagrody, rekordy, sprzedaż, wyświetlenia. Jestem szczęśliwy, że powoli scena potrafi doceniać nie tylko undergroundowy sznyt i “jebanie mediów i mainstreamu”, ale też udane ruchy marketingowe tych “największych”, bo są to często efekty wielu dni planowania i pracy.
Taconafide a “ROMANTIC PSYCHO”
Wspomniałem jednak, jak ważne jest by za promocją szedł też poziom muzyczny. Obecnie jesteśmy świeżo po premierze “ROMANTIC PSYCHO” od Quebonafide. To, co wydarzyło się w ramach promocji tego krążka, jest prawdziwym ewenementem. Gdzie nie spojrzałeś – dostrzec mogłeś postać sympatycznego, wypranego z emocji Jakuba Grabowskiego, czyli alter ego szalonego, popularnego Que. To z pewnością było ciężkie do zaaranżowania, dopięcia – raper mówił o tym m. in. w wywiadzie u Kuby Wojewódzkiego. Ale wiecie co było jeszcze trudniejsze niż przeprowadzenie takiej kampanii promocyjnej? Udźwignięcie jej później na płycie.
Na powrót Quebo scena czekała 2 lata, więc presja była ogromna jeszcze wtedy, kiedy nic nie było wiadomo o tytule, koncepcie, gościach czy o tym, że cokolwiek jest szykowane. Hektolitry presji dodała jeszcze cała otoczka i promocja. Jeden fałszywy ruch i możesz zostać skreślony. Jeśli tylko “ROMANTIC PSYCHO” nie byłoby obiektywnie dobrą płytą, na artystę wylałby się ogromny hejt. “Akcja promocyjna ważniejsza od muzyki“, “To już nie tamten Queba“, “Wszystko pod publiczkę i dla hajsu” itp.. Quebo zdjął maskę i wypuścił masę dobrej muzyki. Jego nowy album ma swoje mocniejsze i słabsze strony, ale jest zwyczajnie dobry. Nie handlujcie z tym. Albo handlujcie, czekam na komentarze.
Czapki z głów!
Może jestem idealistą, ale od zawsze uważałem, że nie ma nic złego w promocji swojej muzyki jeśli jest ona tego warta i odwrotnie, jeśli muzyka jest słaba to promocja niczego nie zmieni. Świetna promocja nie pozwoli słabej płycie na zostanie dobrą płytą ani na osiąganie przez nią niesamowitych rekordów i wyników. Na końcu i tak wygrywa muzyka. Aktywność na profilach społecznościowych buduje rozgłos, rozpoznawalność rapera, ale wówczas jeśli wyda coś słabego, rośnie grono osób, które tego posłuchają i które będą mogły to skrytykować.
Dlatego jestem pod wielkim wrażeniem tego czego Quebo i Taco dokonali na “Somie“. Nie jest to mój ulubiony album w historii, ale jest to wielkie przedsięwzięcie okraszone bardzo dobrą muzyką – od tekstów po bity, od niesionego przekazu po hity radiowe, od follow-upów i gier słownych po linijki wpadające po prostu w ucho. To trzeba umieć, a taką pozycję trzeba wypracować. Panowie – chapeau bas.
To teraz trochę konkretów
Pobawiłem się w analizę marketingowo-biznesową to teraz czas, by zająć się konkretniej zawartością płyty. Zacznijmy od największego hitu – “Tamagotchi“. Ogromne liczby wyświetleń na YouTube i odsłuchań w serwisach streamingowych. Pierwsze miejsca na radiowych listach przebojów. Ten numer nie stał się tak popularny bo jest autorstwa Kuby i Filipa. On jest ich autorstwa, a do tego jest dobry i bardzo chwytliwy. Nie znajdziemy tu wiele klasycznego hip-hopu, ale znajdziemy rap – dobry rap, na wielokrotnych rymach, pełen nawiązań i gier słownych. Mam takie zdanie, które przy tego typu projektach lubię wypowiadać – “Jeśli tak ma wyglądać polski rapowy mainstream, to ja to biorę w ciemno“. Podobnie mam z nową solówką Quebo.
Mam trzech faworytów na tym albumie. Są to “Intro“, “Sectusempra” i tytułowy, zamykający płytę utwór “Soma“, ale bardzo chętnie wracam też np. do “8 kobiet“, “Mleko i Miód“, czy “Visa“.
Idealne otwarcie
Kiedy mam wymienić mój ulubiony wstęp do albumu, wybieram zazwyczaj ten z “Kilka numerów o czymś” Małpy, gdzie szczególnie druga zwrotka z wplecionymi wszystkimi tytułami utworów robi na mnie ogromne wrażenie. Na “Somie” intro jest natomiast niesamowicie niedocenione. Nawet sam Taco tak ten utwór określił. Mówił też, że “dzieją się tam świetne rzeczy, od cutów, przez bit, do zwrotek”. Od razu raperzy rozwiali tam zarzuty, które oczywiście i tak przy okazji projektu się pojawiły.
“Taco na fejmie Quebo, Que na renomie Taco / Spece od sentymentów trochę tu groszy zgarną /Śpiewać jak w „Candy” będą i zwiększą swój portfel, brawo / Ty tak twierdzisz, ja bym chciał przekazać coś dzieciakom”.
Taco Hemingway (Taconafide) – “Intro”
Takimi słowami rozpoczyna się zwrotka Taco Hemingwaya. Faktycznie, pojawiały się głosy, że cały projekt jest tylko skokiem na zarobek z wykorzystaniem dotychczasowego dorobku artystów. Jednak “Soma 0,5 mg” to nie popowe śpiewanie o niczym. Zawarte są na niej treści takie jak przytłoczenie sławą, smutek, depresja. A wszystko, tak jak mówił Taco, okraszone świetnym bitem Rumaka, nastrojem budowanym przez fragmenty “Nowego wspaniałego świata” Aldousa Huxleya, poruszającymi zwrotkami.
Magiczny klimat
Quebonafide nazwał kawałek “Sectumsempra” czarnym koniem, a zwrotkę Taco – za jego najlepszą na całym albumie. Rzeczywiście, ma on coś w sobie, a tak jak “Intro” jest bardzo niedoceniony w porównaniu z resztą. Opowiada o tym o czym jest w zasadzie większość płyty, o niespełnionej miłości, przytłoczeniu, ale w najbardziej klimatyczny i trafiający w moje gusta sposób. Bardzo ciekawie wplecione jest tam nawiązanie do zależności zaklęć “Sectumsempra” i “Vulnera Sanetur“, pochodzących z serii książek o Harrym Potterze autorstwa J. K. Rowling, od której z wiekiem nieco się oddaliłem, ale kiedyś byłem wielkim fanem i mam za sobą kilkukrotne pożarcie całości.
Nawet na cmentarzu usłyszałem: “siema, Taco!”
Nowy wspaniały świat
Ostatnim z trzech kawałków, które chcę wyróżnić jest “Soma“, czyli w zasadzie zamknięcie i podsumowanie całości. Melancholia, nostalgia, refleksje autorów. Świetnie “płynący” bit i świetnie się na nim odnajdujący Kuba i Filip. Jest to chyba najluźniejszy kawałek, najspokojniejszy i bez żadnego patosu, przesadnej emocjonalności. Poniekąd chłopaki tłumaczą tutaj tytuł chociaż powinno być oczywiste, że nawiązują do “Nowego wspaniałego świata“. Z “Somy” dowiemy się dlaczego to robią i co chcą tym przekazać.
Tak wygląda krajobraz po Taconafide
Ten album z pewnością jest przełomowym wydarzeniem i dużo dróg otworzył nie tylko dla samych autorów, ale też ogólnie dla branży.
Oczywiście, lista powyżej to tylko moja osobiste TOP 3, każdy z was zapewne inaczej by je poukładał, zachęcam do dyskusji w komentarzach. Pogadajmy też o tym jak odbieracie “Somę 0,5 mg” od Taconafide z perspektywy czasu. Wydaje mi się, że wraz z jego upływem to wydawnictwo zyskuje nowych sympatyków, a ci którzy wcześniej nie do końca się nim jarali (być może przez towarzyszący mu rozgłos), teraz zaczynają się przekonywać.
Mateusz Trojnar
Sprawdź inne nasze RapKartki!
Dodaj komentarz