Lepiej i więcej – “Ogarniente” Jody (RECENZJA)

ogarniente

Rok temu narobił zamieszania swoim “Orientorient“, będąc jednym z większych zaskoczeń roku. Raptem rok po premierze, wielu zagranych koncertach – Joda wraca i próbuje nas przekonać, że wszystko “Ogarniente”.

Joda w tamtym roku wleciał z niebywałą świeżością, potwierdzając instynkt Palucha w budowaniu wytwórni jaką jest BOR. Raper stał się do tego stopnia zaskoczeniem, że wielu słuchaczy nie miało pojęcia, że to wcale nie debiut. Obecny na scenie od wielu lat, lecz dopiero na “Orientorient” znalazł swój styl – dynamiczne bity, błyskawicznie cięte wersy, z którymi wielu ludzi może się utożsamiać. Jego historię opisałem szczegółowo, zainteresowanych odsyłam TUTAJ.

Rok po premierze dostajemy kolejny projekt od pomorskiego rapera. Tym razem wszystko zdaje się być “Ogarniente“, czy na pewno?

Ewolucja zamiast rewolucji

Ludzie którzy odbili się od “Orientorient“, odbiją się również od “Ogarniente“. Joda nie zrobił żadnej rewolucji – krążek jest utrzymany w tym samym stylu, co poprzednie wydawnictwo. Jednak – czuć wyraźny progres – moment przyśpieszenia w “Bumbap“, eksperymentowanie z flow – zmiany tempa, przekładanie akcentów czy modulacja głosu – to wszystko tutaj otrzymujemy. Mam przeświadczenie, że raper jeszcze pewniej poczuł się w swoim stylu, co przełożyło się na większą odwagę na bitach.

Ta odwaga uosabia się choćby w “Nie mamy nic“, które powinno stać się koncertowym bangerem. Mocny elektroniczny bit, których zwolenników klasycznego bumbapu przyprawi o zawał serca.

Podkłady, flow to jednak nie wszystko. Jak wygląda warstwa tekstowa tego albumu? Znów otrzymujemy masę anegdot z życia Jody, zakrapianych alkoholem, koncertami oraz następstwami popularności jakie spadły na autora po ubiegłorocznym sukcesie.

Reprezentant BOR również większą uwagę przykuł do linijek – mimo że już na wcześniejszych albumach składał wiele błyskotliwych, tak tutaj jest to wyważone należycie. Potrafi nimi luźno opisywać rzeczywistość – Kto mi przeciął pierdolony przewód hamulcowy, Znowu się odpalił we mnie Berlusconi, W tym stanie to się nie nastrzelam goli, Nawet jak zbiję pionę Maradony” – czy chamsko uderzyć w realia sceny – Czekam aż raper zmieni płeć za platynę, Może w końcu polska kobiecina będzie miała skille”.

Polska producentami stoi

Podczas pracy nad “Orientorient” nie było dostępnych bitów, które byłyby “pod Jodę”. Sam raper wspominał w wywiadach, że musieli z LOAA przerabiać bity innych, undergroundowych producentów. Czasy się zmieniają, a producenci wiedzą już co to “Joda type beat” i jak widać na tym albumie – spisują się bardzo dobrze.

Spoglądając na tracklistę płyty, można uśmiechnąć się do samego siebie – wiele tutaj ksywek, które trudno skojarzyć z wielkimi produkcjami, co tylko pokazuje jak głębokie jest polskie podziemie producenckie. Jasne, są wśród nich ludzie, którzy niejednokrotnie udowodnili swój warsztat – jak PSR (który zrobił “Nie mamy nic” czy tytułowe “Ogarniente”) czy 2K (“Prawdziwy Cud” w kolaboracji z SHDOW oraz Robertem Dziedowiczem)

Płyta pod względem bitów jest spójna, dobra i dopracowana. Małym kamyczkiem do ogródka producentów jest fakt, że żaden bit nie sprawił ekscytacji moim sąsiadom (czyt. volume na max). Widząc jednak “szklankę do połowy pełną” – żaden mnie nie zawiódł, a to potrafi być zmorą wielu płyt.

Co tu robi Kizo?

Nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć obecności Kizo. Człowiek będący antonimem progresu, antonimem ciekawego rapu oraz antonimem zaskoczenia. Nie będzie chyba zaskoczeniem, że jego zwrotka jest o ulicy i na słabych rymach?

Avi również nie odnalazł się najlepiej na “Tubylcach” i to słychać. Gospodarz zamknął gości w klatce i pokazał dlaczego dobiera takie, a nie inne bity. Ciekaw jestem kolaboracji Joda & Avi na bicie w guście tego drugiego.

Widząc na trackliście “feat. Paluch” można być zaskoczonym równie mocno, co faktem, że po niedzieli przyszedł poniedziałek. Ale nawet tutaj udało się zaskoczyć słuchacza, ponieważ Paluch daje tylko refren i robi to bardzo dobrze. Paluch i refren, spodziewałbym się raczej bangerowego podejścia do tematu, zaś – cytując klasyka – raper popisał się “aksamitnym głosem” i ten refren jest bardzo subtelny.

Ostatnim gościem w ostatni kawałku jest Słoń. Dał ohydną, obleśną zwrotkę, więc fani twórczości jak i sam raper będą zadowoleni. Gospodarz również się popisał, nie spodziewałbym się go w takiej stylistyce – mrocznej, w post apokaliptycznej wizji.

Czekam na trzecie “O….”

Wniosków odnośnie tego albumu mam kilka. Słuchacze, którzy nie poznali się do tej pory na twórczości Jody – będą mieli również problemy z tą płytą, lecz nie jest powiedziane, że się odbiją. Krążek jest bardziej świadomy, bardziej dopracowany. O ile na “Orientorient” Joda próbował się z czymś nowym, tak tutaj dopracował styl który przyniósł sukces.

Krótkie, ale intensywne bangery, idealne na koncerty i stanowiące całkiem udany substytut kawy. Zdecydowanie tego się spodziewałem, choć nie myślałem, że raper wyciągnie z tego więcej.

Robert “Fevowy” Połomski

1 Trackback / Pingback

  1. Podsumowanie Q2 2020 w FollowRAP - FollowRAP

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.