“2050” – Zmiana klimatu w wykonaniu duetu Peja x Magiera

Pejaokładka
źródło: https://www.instagram.com/pejaslumsattack/

Prześwietlmy album od zewnątrz

Globalne ocieplenie, zmiany klimatu, chaos wśród stref klimatycznych. Te wyrażenia mamy w głowie po usłyszeniu o – osławionym w ostatnim czasie – roku 2050. A jakie mają w głowie Rychu Peja i Magiera, którzy wydają EPkę właśnie o tytule “2050”? Na wstępie przyjrzyjmy się nielirycznej warstwie materiału. 

Całe wydawnictwo zostało wytłoczone w limitowanym nakładzie 5020 sztuk. Do moich rąk trafiła edycja „Delux”, limitowana na 2020 kopii. Pozostałe 3000 to wersja „standard”. Wydawnictwo od początku było owiane pewną dozą tajemnicy. Powolne odsłanianie frontu okładki, sam Rysiek, który ewidentnie nie chciał ujawnić za dużo. No i oczywiście tajemniczy tytuł – 2050.  Dopiero po ujawnieniu okładki, otrzymaliśmy skromny opis niespodziewanej EPki. Interpretacja alegorycznego roku 2050 okazała się dość ciekawym zabiegiem. Fakt – nawiązuje ona do zmiany klimatu, ale niekoniecznie tego, jakiego się spodziewamy. Zmiany klimatu… U Rycha. Czy przeniesienie tego do realiów się udało? Czy klimat się ocieplił, czy może wręcz przeciwnie? Odpowiemy sobie na to w dalszej części artykułu. 

Deluxe Edition vs. Standard

EPka to 7 pozycji muzycznych. W wersji Delux otrzymujemy dodatkowo remix utworu “Nowa autobiografia”,  znane nam już “W imię zasad” w formie bonusowego tracku, oraz – co ciekawego i rzadko spotykane – bonusowe scratche DJa Danka w “Smogu”. Dodatkowo, wersja Delux to specjalny matowy box (z błyszczącym hologramowym tytułem), w którym znajdziemy super jewel box z dwiema płytami – główną, oraz instrumentalną. Do tego wlepy oraz rzecz bardzo na czasie, która dosłownie nawiązuje do tytułu całości, a mianowicie maskę antysmogową z nadrukiem “2050”. W aptece nie dostaniecie, szpitalom brakuje – a Ryszard dorzuca do preorderu, ot taka humorystyczna ciekawostka. Do tego wszystkiego w paczce otrzymujemy 4 pocztówki z motywem albumu. Skupię się jednak na samej okładce, która najlepiej odzwierciedla “zmianę klimatu”, o której wspominałem wcześniej. Rychu przyzwyczaił słuchaczy do prostych grafik, z mało kontrastowymi kolorami. W tym przypadku dostajemy pokaz futuryzmu oraz awangardy. Deszczowa, tajemnicza, azjatycka dzielnica z przenikającymi twórcami albumu, oraz zakapturzonymi postaciami w maskach antysmogowych. Ciężko przejść koło takiej okładki obojętnie i bezrefleksyjnie. 

A co z muzyką? Po kolei…

“Taran”

Pierwszym utworem z albumu jest „Taran”. Numer, w którym Rychu mocno, zdecydowanie, i agresywnie otwiera odsłuch albumu. Na wstępie trąca temat zarzucanego mu “wypalenia” i “braku pazura” wykorzystując do tego sprawną zmianę flow i przyspieszenie na bicie, a następnie prezentuje nam refren. Szczerze? Znam całą dyskografię Peji, ale takiego zabiegu muzycznego u niego nigdzie wcześniej nie słyszałem. Uważam, że nie ma sensu opisywać tego refrenu, to po prostu trzeba sprawdzić. W dalszej części utworu natrafiamy na trafne metafory nawiązujące do całej koncepcji albumu, w tym tytułu, ale również na wers o tym, że zdaje on sobie sprawę z niebycia gwiazdą na obecnej scenie, i jego zdaniem – wychodzi to na jego szczęście. 

“[…] na szczęście przestałem być gwiazdą już tu!”

“SLU 2020”

Rychu agresywny, z pełną prędkością, w natarciu. Wielu osobom takiego Rycha brakowało. Sądzę, że po odsłuchu “SLU 2020” każda taka osoba będzie uradowana. Peja dorzuca do pieca, przypieczętowuje dopasowanie się jego wokalu z bitami Magierskiego, który dał nam kawał mocnego, i tłustego materiału instrumentalnego. Styl, który prezentuje nam tu poznański weteran to z jednej strony świeża energia, a z drugiej brak przekombinowania. Sprawdzone, tylko że odkurzone patenty. Refren, którym wita nas RPS w tym kawałku, po prostu trzeba odsłuchać. Natychmiast wykonamy w naszej głowie retrospekcje do SŻG czy Reedukacji. W trzeciej zwrotce natomiast otrzymujemy od rozpędzonego Rycha mocne punchline’y, uderzające w innego rapera z Poznania. Odsłuchajcie “SLU 2020”, i sami wywnioskujcie, w kogo mogły być skierowane. Moim zdaniem – numer 1 z płyty. 

“Nie jesteś Kool G Rapem żebym musiał mordę stulić!”

“Reakcja łańcuchowa”

Kojarzycie film „Noc oczyszczenia” (The Purge)? Dokładnie z tego filmu została zsamplowana charakterystyczna syrena w tle “Reakcji łańcuchowej”. Jednak bit do mnie nie trafia. Jest ciężki, ale w tym negatywnym znaczeniu. We fragmentach bez syreny – okej. Sądzę, że zamiana tego sampla na inny by spowodowała zupełnie inne brzmienie całości. Szczególnie że flow, na którym płynie Peja w tym kawałku cofa nas do 2006, do platynowego „Szacunku ludzi ulicy”. Szkoda, że całość nie brzmi najlepiej, mimo dobrej warstwy lirycznej, i ofensywnego wokalu. 

“Kiedyś Rychu bez socjalu, a dziś trochę na socjalach”

“Nowa autobiografia”

Powszechnie wiadomo, że w Polsce taki znawca muzyki jak Peja to rzadkość. Niejednokrotnie pokazywał respekt  do klasycznych twórców i polskiej sceny, i tej zagranicznej. I właśnie w „Nowej autobiografii” mamy niesamowity pokaz szacunku do legendarnej rockowej grupy „Perfect”. Cały utwór to rapowa reinterpretacja kultowej „Autobiografii”. Należy się wielki aplauz dla Magiery, bo zamienić muzyczny majstersztyk Zbigniewa Hołdysa na wersję w stylu iście hip-hopową to nie lada wyzwanie i presja. Do tego wszystkiego dochodzi scratchowa część refrenu autorstwa DVJa Rinka. Nawet jeśli nie jesteście słuchaczami polskiego rocka – na pewno trzeba to sprawdzić. Ostrzegam – fanom Perfectu nie raz się pojawi uśmiech na twarzy słuchając tych wersów! 

“Miałem 12 lat kiedy zmienił się mój świat”

“Smog”

Przechodzimy do piątego tracku, ale pierwszego singla z “2050”. Mowa oczywiście o najbardziej adekwatnym do tytułu albumu numerze „Smog”. Rysiowe tempo, Rysiowy styl, Rysiowy bit. A jeśli już o bicie mowa – kosmos. Magiera tylko potwierdza, że jest w pierwszej lidze polskich producentów. Osobiście uważam ten bit za brutalny nokaut, i to w pierwszej rundzie. Sama kompozycja wokalu jest ciekawym połączeniem, które mogę nazwać „harmonią z pazurem”. Jest to złoty środek w przypadku brzmień Rycha. Ryba w wodzie. 

“O mnie się nie martw, bo byłem jestem będę na pewno!”

“Moja gra”

Peja lubi nawiązania do sceny zza oceanu, do kultury, do piątego elementu. A skoro taka tematyka, to i bit musi być adekwatny. “Moja gra” to boom bapowy numer, z serią ksywek i nazw składów z ojczyzny Hip-Hopu, a jednocześnie… Mocne strzały, ale o tym zaraz. 6 lat temu, do utworu “Nie oglądam się”, gościnną zwrotkę nagrał legendarny Rakim. Fakt, nagrał. Tylko na długo po terminie. Peja to wyciąga, i wprost kieruje słowa do amerykańskiego weterana. Zachęcam do zgłębienia tematu. Przechodząc dalej – bardzo agresywne wersy w stronę zarówno słuchaczy rapu, jak i samych twórców. Rychu zawsze słynął z mocnego języka, i zawsze podkreślał, że wiedza stanowi dla niego fundament tej kultury. Nie mogło oczywiście o tym zabraknąć wersów nawet na tak krótkim albumie. Liryczna całość została ewidentnie sfokusowana na osobach, które znają scenę zza oceanu – track traktuję jako prezent dla koneserów kultury Hip-Hop.

“I szalone flow, Rakim oddaj sos”

“Brick phone rap”

Ostatni track ze standardowej wersji EPki to znowu – niesamowity instrumentalny nokaut od Magierskiego. ”Brick phone rap” – żywy, klasyczny, pozytywny rap. A to bardzo dobre połączenie! Brzmieniowo śmiało może się skojarzyć z „Back in the days”. Tekstowo również, gdyż Peja wraca do starych czasów. Bez narzekania, klęcia starych czasów. W zamian za to otrzymujemy pozytywne refleksje, pokorę, oraz miłe wspominki początków SLU. Podśpiewany refren, wręcz bijący pozytywną energią. Świetny patent na zakończenie tak mocnego albumu. 

“Kleił plakaty na mąkę, na te koncerty zaznaczę,

że te imprezy, to sami ogarnialiśmy raczej”

Bonus tracks

Jak wspomniałem na początku – w Deluxe Edition otrzymaliśmy jeszcze dwa tracki. Remix „Nowej Autobiografii” to bardziej pozytywny bit, mniej nawiązujący do oryginału „Perfectu”. Jedno słowo – Magiera. Drugim dodatkiem jest „W imię zasad”, które wypuszczone w styczniu promowało film „Psy 3. W imię zasad” reżyserii Władysława Pasikowskiego. Peja jest znany jako koneser kina, jest również fanem serii „Psy”, zatem decyzja o współpracy w formie promocji filmu była stosunkowo oczywista. Kąsek dla fanów polskiego kina. Świetnie umiejscowione w liryce sytuacje z „Psów” podparte bitem z niesamowicie klimatycznymi klawiszami. Do wszystkiego tego bass, w którym można wręcz utonąć.

Na przekór klimatologom

2050. Fakt, Peja zmienił klimat. Grzechem byłoby mówić, że krążek przypomina brzmieniowo kilka ostatnich albumów. Zdecydowane ochłodzenie klimatu, jednak na znanych, i opanowanych przez niego do perfekcji patentach. Warto zaznaczyć, że EPka pełni funkcję „przystawki” przed zapowiedzianym na wrzesień krążkiem „Black album”. Udało się, jednak osiągnięto odwrotny efekt. Zamiast zabić pierwszy głód, tylko go zwiększyła. Natomiast u osób, które już spisały Rycha na straty, sądzę, że ten głód bez problemu mógł się zwiększyć. Liczę, że Peja zostanie przy bitach Magierskiego – ten duet robi niesamowitą robotę. Ważną kwestią jest również spójność albumu. Bardzo sobie cenię kiedy krążka się słucha jako całość. Zdecydowanie mogę użyć takiego określenia wobec “2050”. 

Album niestety nie odniósł sukcesu w jednej kwestii – sprzedaży. 5020 sztuk to niedużo. Mimo tego, wersja standard dalej jest do kupienia, link poniżej. Aktualizacja: Płyta się wyprzedała tuż przed premierą. Co nie zmienia faktu, że bardzo długo wisiała na sklepie jak na tak niski nakład. Zarówno Deluxe Edition jak i standard.

Aleksander Dyka


  • Data premiery: 27.03.2020r.
  • Zamów ostatnie sztuki “2050” TUTAJ
  • Sprawdź inne nasze Recenzje
  • Chcesz podzielić się opinią? Wpadnij na naszą grupę FollowRAP Familia, lub napisz komentarz poniżej!

2 Trackbacks / Pingbacks

  1. Podsumowanie Q1 2020 w FollowRAP - FollowRAP
  2. Black Album - a czarno tego nie widzę... Peja x Magiera [RECENZJA] - FollowRAP

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.