Verzuz edycja polska

Wróćmy do czasów, kiedy raperzy zamiast mówić, za ile zawalczą w MMA, załatwiali swoje konflikty muzyką

Verzuz to rap w czystej postaci

Poniżej powinna być reklama. Jeśli jest – super, dzięki! Jeśli jej nie widzisz, to albo post został niedawno opublikowany, albo masz aktywną blokadę reklam. Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli wyłączysz dla nas Ad Blocka. Dodaj FollowRAP do wyjątków/białej listy. Nienawidzisz reklam? My też, ale będziemy wdzięczni za wsparcie – postaw nam kawę.

Od momentu pierwszego starcia Verzuz, kiedy to Timbaland zmierzył się z Swizz Beatzem, czekam, aż ktoś przeniesie na nasze podwórko tę znakomitą serię imprez. W głowie układam sobie drabinkę takich starć i wymyślam, jakie utwory musiałyby się znaleźć w repertuarze danego artysty. I właśnie o opisie takich bitew będzie mój dzisiejszy wpis.

Na początku zaznaczę, jak ja patrzę na ideę Verzuz i jakie wymagania stawiam przed wykonawcami, których ze sobą zestawiam. Verzuz jest bitwą rapową. To ten moment kariery artystów, kiedy stają naprzeciwko siebie i wystawiają swoje największe działa. I nie chodzi jedynie o przebojowość repertuaru. Tu masz mieć punche, bitewny repertuar i wk**wienie wypisane w zwrotkach. Oczywiście musi to brzmieć i bujać, bo interakcja z publicznością oraz jej reakcja na Twój występ ma ogromne znaczenie na finalny werdykt.

Pomimo mojej ogromnej miłości do twórczości takich raperów, jak: Sokół, Taco Hemingway lub Łona – nie widzę ich w takiej konwencji. Ogromnie doceniam ich dyskografię oraz jestem wielkim fanem, ale to nie miejsce dla nich. Tu chcę widzieć naboje lecące z mikrofonów, uniki oponenta w linijkach oraz krew płynącą z głośników. Chcę zestawiać ze sobą tych, którzy wnieśli porównywalnie wiele dla sceny. Tyle wprowadzenia – zaczynamy.

DJ 600V vs Magiera

To na albumach tych weteranów wychowało się całe wczesne pokolenie słuchaczy. Z jednej strony mamy cały bogaty dorobek warszawskiej sceny w postaci debiutów Molesty lub ZiP Składu. Z drugiej Tymon vel Świntuch, K.A.S.T.A Squad oraz raport z wrocławskich dzielnic za pomocą albumu „2071″. Albumy producenckie Sebastiana kontra „Kodex’y”. I oczywiście zdaję sobie sprawę, że dziś ich kariery są w skrajnie różnym miejscu, ale jednak 600V ma większe dokonania w latach ’90. Zresztą ustalenie tracklisty takiego starcia byłoby zagwostką z obydwu stron. Ciężko zamknąć się w dwudziestu utworach i pokazać całość swojego wkładu w brzmienie sceny. Jednak nie wyobrażam sobie pominięcia przez Volta takich utworów, jak: Stereofonia „Dźwięki Stereo”; Jajonasz, Gano, Grubas „Nie jestem, ku**a, biznesmenem”; K.A.S.T.A Squad „Wychylylybymy”; Molesta „Się żyje”; Pokahontaz „Wstrząs dla mas”.

Z drugiej strony Magiera ma ogrom dokonań w duecie z Laską, jako White House, i z samych ich produkcji bez problemu zbudowalibyśmy i taki bitewny set. Jednak nawet wykorzystując jedynie solowe dokonania Tomasza, mamy dostęp do takich szlagierów, jak: Małpa ft. Sarius „Nie wiem, co będzie jutro”; Oki ft. Gedz „SIRI”; Tymek „Pleasure”; Peja „G.O.A.T.”; Tymon „Oto ja”. Bitwa byłaby niezwykle wyrównana. Możemy jedynie żałować, że Volt całkowicie zniknął z tracklist dzisiejszych albumów. Jego wspólny album z Kubą Knapem udowodnił, że wciąż moglibyśmy otrzymać wiele świetnej rapowej muzyki. Warto byłoby pozwolić dzisiejszemu słuchaczowi odkryć muzykę Sebastiana. Magiera wciąż produkuje bardzo dużo i uwielbia współpracować z młodymi raperami. To byłaby fajna okazja do zaprezentowania starszym odbiorcom dzisiejsze brzmienie rapu z najwyższej półki.

Peja vs Paluch

Oczywistym byłoby zestawienie Ryszarda z Jackiem i patrzenie jak świat płonie. Zdaję sobie sprawę, że to się nie wydarzy. Jednak walka o miano króla Poznania? To byłoby równie epickie starcie i zdaje się bardziej prawdopodobne. Zarówno reprezentant Jeżyc jak i Piątkowa, to absolutne legendy sceny. Jeden zapoczątkował u nas zachodnie brzmienie w rapie, drugi wniósł na scenę syntetyczne podkłady. Panowie mają tak bogaty repertuar artystyczny, że moglibyśmy otrzymać kilka edycji takich imprez i wciąż byłoby do czego bujać głową i wyłapywać celne linijki. Przy okazji wielkim plusem raperów jest to, że nie gryzą się w język za mikrofonem. Walą nam swoimi poglądami prosto w oczy i nie zważają na odbiór. Oczywiście dodatkowym smaczkiem byłaby gęsta atmosfera, jaka się od wielu lat wytworzyła między poznaniakami.

A teraz wyobraźcie sobie tylko ten koncert… Wjeżdża „Jest jedna rzecz” a za nią „Nowy trueschool”. Rychu odpowiada „Szacunkiem ludzi ulicy”, jednak Łukasz odpowiada „Szamanem”. To byłoby starcie tytanów oraz świetna promocja rapu. Panowie MUSICIE to zrobić!

followrap buy coffee

Tede vs Gural

W tym wypadku atmosfera byłaby o wiele lżejsza. Panowie się lubią i znają od wielu lat. Przypomnę, że to u Jacka Piotrek wydał „Drewnianej małpy rock”. Wkład w rozwój sceny mamy tu identyczny, tempo pracy porównywalne a przy tym Panowie są kochającymi kulturę raperami. To wydarzenie byłoby pełne bangerów, nienagannego flow oraz rapowego vibe’u. Mam jednak wrażenie, że Jacek podszedłby do tego o wiele bardziej konfrontacyjnie. On ma w sobie ten pazur, który znamy z loga Szpadyzorów. Popatrzmy jednak na dokonania artystyczne. Tede zaczyna koncert od „Dyskretnego chłodu” i każdy już wyczuwa ten lekki bujający klimat. Jednak Don nie pozostaje dłużny – słyszymy dźwięk deszczu oraz śpiew mew i już wiemy, że „Betonowe lasy mokną”. „Glokk” od Tedego na bicie Matheo, przeplatany kolejnym bitem tego producenta w postaci „El Polako”? Przecież ta bitwa byłaby wspominana pokoleniami! Na koniec jeszcze Panowie powinni zapowiedzieć wspólny album…

Kart walk jest nieskończoność

Zdaję sobie sprawę, że takich zestawień można robić niezliczoną ilość: Ero JWP vs Shellerini, Wzgórze Ya-Pa 3 vs Kaliber 44, Kixnare vs Noon lub Quebonafide vs Białas. Idea Verzuz, choć banalna w swoich założeniach, powoduje ogrom emocji. Pokazujesz to, co masz najlepszego w swoim dorobku i konfrontujesz to na żywo z oponentem. Nie ma tu wiele złej krwi, ale trzeba wykazać się świadomością swojego repertuaru oraz mieć instynkt mordercy. Tym ostatnim wykazali się The Lox i to oni zmiażdżyli The Diplomats.

Podajcie swoje wymarzone zestawienia i pomyślcie nad scenariuszem takiej bitwy. Myślę, że to fajna zabawa oraz metoda na powspominanie dorobku ulubionych artystów.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.