Rapowe kawałki z oryginalnym motywem

Rapowe kawałki z oryginalnym motywem

„Wersy takie, że się kłania Pulitzer” – nawinął Avi na swoim najnowszym singlu „Evviva l’arte” z nadchodzącej płyty „Akademia Sztuk Pięknych” (którą patronujemy!), tworzonej klasycznie z producentem Louisem Villain. To właśnie ten numer zainspirował mnie do stworzenia artykułu pt. Rapowe kawałki z oryginalnym motywem. Utwór ten jest przesiąknięty porównaniami do wielu dzieł sztuki bądź twórców. Jest on niejako hołdem dla wolności artystycznej, która jest nadrzędnym celem takich osób jak m.in. Avi i Louis Villain. Ten singiel to dla mnie wiersz, prowadzony konsekwentnie od początku do końca wedle jednego, przewodniego wątku.

Dzisiaj polscy raperzy lirycznie w swoich utworach są wtórni. Banalni. Nudni. Nawijają o wszystkim i o niczym. Brak im pomysłów na numery. Gubią się w rapowanych przez siebie słowach. Mieszają linijki, przez co wychodzi jedna wielka marmolada. Mało który z nich tworzy rapowe kawałki z oryginalnym motywem.

Tu właśnie chciałbym przejść do sedna. Chciałbym dzisiaj wam przedstawić numery, które wyróżniają się pomysłem. Są poprowadzone od początku do końca w linii prostej. Konsekwentnie trzymają się określonego motywu, słowa, metafory, symbolu. Co najważniejsze, przedstawiają ten przewodni wątek na różne sposoby. Wokół niego budują temat i realizują go w oryginalny sposób. Jak poeci w swoich wierszach. Jeśli miałbym nadać rapową nagrodę Pulitzera (dla nieświadomych – jest to najważniejsza amerykańska nagroda przyznawana m.in. za wkład w literaturę piękną), to nominowałbym do tego wyróżnienia te właśnie utwory. Zapraszam do zapoznania się z nimi! Oto rapowe kawałki z oryginalnym motywem!

Rapowe kawałki z oryginalnym motywem

BonSoul – „Gniazdka”

Płyta „ReStart” duetu Bonson x Soulpete to zdecydowanie jedna z najlepszych polskich rap płyt pod kątem narracji w utworach. Nie bez powodu ten krążek dla wielu (w tym dla mnie) był najlepszym albumem roku 2019. Mnogość pomysłów na numery, różnorodność perspektyw, a także piękny, poetycki klimat tego projektu sprawiają, że mógłbym przywołać w tym artykule kilka utworów z tej płyty. Przykłady? Kawałek „Jak pięknie” oparty wyłącznie na porównaniach. Utwór „Tam mnie spotkasz”, w którym raper ze Szczecina wciela się różne przedmioty/postacie. Track „Małpi Gaj” będący satyryczną, metaforyczną wizją świata przedstawionego jako zoo. I „Bombki” odnoszące się do kruchości/pustości wizerunków. Podsumowując, jest to jeden z moich najbardziej ulubionych rapowych albumów właśnie ze względu na jego literackość.

bonsoul
Żródło: https://www.youtube.com/watch?v=rb3s16sJDlo

Zdecydowałem się ostatecznie wybrać utwór „Gniazdka”. Dlaczego? Po prostu najbardziej trafia do mojego serca ze względu na to, że opowiada o tematach związanych z dorastaniem. Ja, jako czytelnik książek, takowe uwielbiam. Głównym motywem tego numeru jest oczywiście tytułowe słowo „gniazdo”. Jest ono metaforą domu. Dodatkowo ten dom jest ukazany z różnych perspektyw czasowych.

W pierwszej zwrotce Bonson nawija o gnieździe jako o domu rodzinnym w czasie, kiedy jest się młodym człowiekiem, który „jako wolny ptak nie kmini konsekwencji”. Za pomocą porównań i metafor również odnoszących się do zwierząt pokazuje życie w dżungli naokoło gniazda. W drugiej zwrotce „gniazdo” jest już własnym domem. O nim z kolei Bonson opowiada jako o toksycznym miejscu, w którym zagnieżdżamy się dla drugiej osoby w wyniku takich jej cech jak zazdrość albo egoizm. Musimy to gniazdo bronić, aby druga połówka nie uciekła ze względu na nasze niedostosowanie się do ról. Dodatkowo artysta ze Szczecina dom porównuje do gniazdka, czyli obszaru, w którym dość szybko może dojść do konfrontacji prowadzącej do porażenia prądem (słowami). Także odnosi się to do relacji z drugą osobą. Jak więc widzicie, ciężko jest zbudować dom…

Lordofon – „Zoo”

Nie bez powodu też nie zdecydowałem się na wybór utworu „Małpi Gaj” w kontekście duetu BonSoul. Chciałem, żeby w tym artykule panowała różnorodność. Skoro miałem przy „ReStarcie” wybór, to pozostawiłem sobie metaforykę zwierzęcą na inny przykład. Przedstawię wam ją teraz przy okazji innego duetu, jakim jest Lordofon. Tak jak w przypadku przytoczonego powyżej krążka, płyta „Koło”, skąd pochodzi numer „Zoo”, wyróżnia się cudowną narracją. Każdy z kawałków na tym projekcie jest zamkniętą, świetnie skonstruowaną opowieścią. Te historie powracają do nas jak mantra, ponieważ dotyczą one naszej schematyczności i nie możności wyrwania się z błędnego koła wyrobionych przez nas nawyków. Najlepiej świadczy o tym numer „Jutro”, w którym podejmowany jest temat planów, motywacji i inspiracji odkładanych właśnie na tytułowe jutro.

lordofon
Fot. Helena Bromboszcz

Kawałek „Zoo” wyróżnia się najbardziej pod kątem literackości i pomysłu na wersy na tym projekcie. Dostaliśmy od reprezentantów Asfalt Records masę świeżej, oryginalnej, satrycznej braggi wycelowanej w kierunku ludzi. Nie zabrakło też oczywiście wychwalenia samych siebie. Wszystko to zostało podane w formie przemyślanych porównań do zwierząt. Artyści znakomicie dopasowali cechy ludzkie do cech zwierząt, decydując się także na dwuznaczności czy gry słowno-znaczeniowe. One dopełniają te cudowne porównania.

Już na początku Lordofon w kontekście samych siebie zaznacza, że nie są nietoperzami, bo nie latają w podziemiu. Znakomicie skonstruowana dwuznaczność słowa podziemie (rap i jaskinia). Potem artyści np. wyśmiewają ludzi w przypadku ich zmian zdania wynikających z bezczelnego konformizmu. Takie osoby są według nich niedźwiedziami bipolarnymi. Cudowna gra słowno-znaczeniowa na linii polarny – bipolarny. Nie zabrakło też ataku w stronę innych raperów za pomocą zestawienia ich do rajskich wężów, które kuszą nieświadomych fanów rapu, porównanych tutaj do trzody (jak miło, że ktoś ma podobne zdanie do mnie o polskich fanach rapu). Na szczęście Lordofon „bierze full odpowiedzialność, bo to nie jest spółka z.o.o” i trzyma niewiarygodny poziom na tle reszty polskiej, hip-hopowej sceny.

Jan-Rapowanie – „Zapałki”

Płyta „Uśmiech” stworzona razem z Nocnym po raz kolejny utwierdziła mnie w przekonaniu, że Jan-Rapowanie, według mnie, to najlepszy raper młodego pokolenia w Polsce. Jego dojrzałość, zrozumienie dla pewnych spraw, świadomość czekających go konsekwencji, szczerość i otwartość są już na poziomie takich postaci jak Kękę, Sokół czy Pezet. A jest z rocznika 98! Krążek „Uśmiech” przedstawia tytułowe słowo w różnych formach, ale także z innych perspektyw pokazuje, jak ciężko jest go osiągnąć. Dlatego też na tej płycie mieszały się bardzo pozytywne kawałki mówiące o uśmiechu w kontekście pozytywnym (jak np. uśmiech wywołany nostalgią za Krakowem w numerze „Główny”), ale i o jego braku (np. w utworze „Gap Year”, gdzie Janek mówi o przemęczeniu).

jan-rapowanie nocny
Fot. Paweł Fabjański

Walka o tytułowy uśmiech została według mnie najlepiej przedstawiona właśnie w utworze „Zapałki”. Utwór ten krąży wokół słów „ogień”, „zapałka” i „zapalniczka”. Jan-Rapowanie nie tylko znakomicie je zobrazował (a w kontekście czego to za chwilę przedstawię), ale i je połączył ze sobą. W tej opowieści mówiącej o paleniu papierosów (w sensie dosłownym) wszystko na siebie wpływa, przenika ze sobą, wyznacza dalsze ruchy. Cudownie skonstruowany numer!

Tak więc, o czym jest ten utwór? O relacjach międzyludzkich. O tym, że nie warto wchodzić w wyniszczające relacje, bo to prowadzi do niestabilności emocjonalnej. Mówi o tym, jak bardzo boimy się lęku przed samotnością, w wyniku czego za wszelką cenę próbujemy zatrzymać przy sobie drugą osobę, nie zważając na jej zdrowie. Zapałki to nasze motywacje, potrzeby. My sami tak naprawdę. Nie potrafimy odnaleźć w samych sobie ognia do działania, życia. Gaśniemy jak te zapałki… Wyrzucamy samych siebie na zimny beton. Ogień to emocje, decyzje, czyny. A zapalniczka to ta jedna stała osoba, która będzie zawsze wzniecać i utrzymywać nasz ogień. Bo bez tej postaci płomień jest krótkotrwały, zmienny, nieradzący sobie z jesiennym wiatrem. Janek po prostu cudownie przedstawił odpalenie papierosa…

Taco Hemingway – „Wytrawne (z nutą desperacji)”

Kunsztu pisarskiego pana Filipa Szcześniaka nie trzeba nikomu przedstawiać. Raper, którego idolem jest, według mnie, najlepszy pisarz, jakiego Polska kiedykolwiek miała, czyli Witold Gombrowicz, każdy swój album tworzy z cudownym zamysłem. Oczywiście odrzucamy tutaj jego dwa ostatnie projekty („Jarmark” i „Europa”), które naznaczyły karierę Taco lekką rysą. Oby więcej takich wpadek na jego drodze się nie zdarzyło. W każdym razie wystarczy przywołać „Trójkąt Warszawski” albo „Marmur”, aby zamknąć wszelkie dyskusje nad jego umiejętnościami pisarskimi. W swoich utworach nawiązuje znakomicie do filmów, tekstów literackich czy jak Avi, do samych twórców. „Pocztówkę z WWA, Lato’19”, wbrew krytyce o znacznej obniżce formy Taco, ja uważam za album naprawdę dobry.

taco hemingway
Fot. Paweł Skraba

Między innymi za sprawą numeru „Wytrawne (z nutą desperacji)”. Jest to według mnie najlepszy kawałek znajdujący się na tym właśnie krążku. Oczywiście, rozmaite utwory z innych projektów Taco mogłyby walczyć o literacką nagrodę. Pamiętajmy jednak, że przyjąłem kryteria związane z metaforami, symboliką, porównaniami. Ten utwór jest naszpikowany nimi niesamowicie. Jest on też o moim ulubionym trunku… Zawsze, gdy go piję, na głośnikach leci ten właśnie numer…

Tak, mowa o winie! A raczej o winach. O różnych smakach win. Smaki te zostały znakomicie dopasowane do danych sytuacji życiowych, jakie przeżywają współcześnie ludzie. Wino tutaj to dodatek do dań głównych. Podane po to, żeby potrawy (realia) spróbować bez trudu przetrawić (choć wiemy, jak się kończy picie alkoholu bezpośrednio po przykrych momentach…). Zagłuszyć je. Zapomnieć. Uwolnić się od nich. Każdy smak obrazuje dane uczucia w konkretnych chwilach. Na przykład Wino Bordeux to „Delikatny posmak bycia ludzką parodią, uh/Z domieszką strachu, że będziesz rodziców kopią”. Dodatkowo mamy tutaj świetny follow-up do kultowego już utworu „Otwieram wino”, w którym Taco odwraca oryginalne okoliczności. Zamiast radości wynikającej z otwarcia wina, mamy sytuację, gdzie „Znowu powietrze smakuje benzyną/Pocieraj butelkę, wyskoczy z niej demon”. Świetnie zostało to przez Taco rozegrane!

Sokół – „Sprytny Eskimos”

Bez wątpienia Sokół jest jednym z najlepszych tekściarzy w Polsce. Jego storytellingi zawsze cechowały się bardzo trafnymi, zmuszającymi słuchacza do refleksji, obserwacjami rzeczywistości. „Każdy ponad każdym” to jeden z najważniejszych klasyków polskiego hip-hopu, do którego polscy raperzy stworzyli niezliczoną ilość follow-upów. Również debiutancki solowy album Sokoła zawierał bardzo dobre opowieści. Jak np. „Napad na bankiet” z Oskarem P83 i wspomnianym wcześniej Taco, oparty, uwaga, uwaga… na motywie dżungli! Albo „Koniec gatunku”, czyli historia o końcu świata naznaczona masą absurdów, ze świetną puentą „Ludzkość niewdzięczna jest z rana i nie zna się na bohaterstwie”.

sokół
Fot. Paweł Fabjański

Właściwie uważam, że można by było stworzyć osobny artykuł o historiach stworzonych przez Sokoła. W nim można by było przeanalizować jego teksty zarówno pod względem prowadzenia narracji, jak i zinterpretować ich treść. Myślę też, że wiele z historii legendy polskiego rapu jest oryginalna. Natomiast jak już mówiłem, skupiam się na utworach opartych na metaforach/porównaniach/symbolice. Takim numerem na debiucie Sokoła jest „Sprytny Eskimos”.

Lubię kawałki oparte na motywie zimy. Sokół podjął tutaj próbę przełożenia na współczesny świat aspektów kojarzących nam się z Grenlandią i Arktyką. Myślę, że to mu się udało. Mamy więc do czynienia z historią tytułowego sprytnego Eskimosa. Jest on dillerem kokainy (gra na linii slang-metafora), udającym wielkiego celebrytę. Poprzez kwestie związane z biegunem północnym, Sokół opisuje w numerze życie tego dillera/celebryty. Człowiek ten „jedzie na saniach” (ma się dobrze), póki „sypie śnieg” (pieniądze/towar). Znakomita gra znaczeniowa w kontekście pogody, ukazująca kruchość stąpania po tak cienkim lodzie. Najbardziej cudowna jest puenta kawałka: „Zasada lodołamacz, ty im serca krusz/Za bardzo się zajarasz i na koncie mróz”. Kojarzy mi się ona z Kubą, z serialu „Ślepnąc od świateł”, choć tutaj panuje nieco inny kontekst. Jeśli diller popełni błąd, idzie na dno, bo ma na koncie mróz. Czyli ujemny stan konta. Bo mróz to temperatura ujemna. Genialne.

Bober – „Ławka”

Bober jest obecnie moim ulubionym raperem. Uważam, że posiada on jeden z najbardziej oryginalnych pomysłów na siebie. Kiedy wszyscy raperzy nawijają o tym, że byli/są królami melanży, on ich wyśmiewa w kawałku „Partykiller” nawijając o tym, że każda impreza się kończy, gdy przybywa on na parkiet. A takich prześmiewczych prztyczków w stronę polskiej rap gry, w równie nieszablonowych utworach, jest na jego debiutanckim albumie więcej. Jak tak dalej pójdzie, to stanie się naczelnym parodystą polskiej rap gry. I bardzo dobrze. Za takie podejście do sprawy jego „Poradnik Sukcesu” otrzymał ode mnie statuetkę debiutu roku 2020.

bober
Kadr z klipu do numeru „Ławka”

Zanim jednak Bober wydał „Poradnik Sukcesu”, w 2019 roku na rynku pojawiła się jego pierwsza płyta pt. Narcyz. Na tym krążku, rapera z Bielska-Białej cechowało jeszcze inne podejście do rapu niż te, jakie prezentował rok później. Tutaj mieliśmy zdecydowanie masę bezpośrednich, agresywnych punche’y. Choć ironia już dawała się we znaki. Najlepszym numerem z tej płyty, w którym bragga Bobera kręciła się wokół jednego tematu, była „Ławka”.

Tytułowa ławka w tym utworze jest symbolem przedstawionym w rozmaitych kontekstach. Już na początku kawałka Bober wjeżdża z buta z linijką o tym, że większość z nas, zamiast robić coś pożytecznego woli pić browarki na ławce w parku. A później budzimy się skacowani na ławce, czyli mówiąc delikatnie, w czarnej… otchłani! Następnie wjeżdża nam na ambicje poprzez ukazanie nam naszej ławki jako symbolu życiowej stabilizacji, która u większości z nas zabija kreatywność i odbiera energię na coś więcej. A jak wiemy, niespełnione marzenia prowadzą potem do wku*wienia na samych siebie. Ta bezkompromisowość wobec nas cechuje cały utwór. Ten numer, jak i kolejne po nim stworzone, utwierdzają mnie w przekonaniu, że za parę lat będzie dokładnie tak, jak pragnie tego Bober w zakończeniu kawałka. Będzie mógł on spokojnie usiąść na tej ławce jak król. I odpocząć na szczycie.

Karian – „Karteczki”

Karian to artysta pełną gębą. Kocha on w swojej twórczości nawiązywać do popkultury zarówno współczesnej, jak i tej z dawnych lat. Jego druga płyta wydana w barwach ekipy Hashashins, czyli „Przeboje lat 90” to prawdziwa kopalnia retro-skarbów. Każdy utwór z tej płyty to zupełnie inna komnata, w której znajdziemy całkowicie odmienne od siebie fanty. Wszystkie numery z tego projektu cechuje oryginalny pomysł. Przykładowo: „Kaseciak” to przypomnienie sobie czasów, kiedy oglądało się zakazane przez rodziców filmy, „Bravo” nawiązuje do kultowego już magazynu o celebrytach, a „Winamp” to hołd dla tego kultowego odtwarzacza do muzyki. Wszystkie te numery nawiązują do dzieciństwa (nie tylko Kariana) oraz wywołują na twarzy szczery uśmiech. A to jeszcze nie wszystko o tej płycie!

karian
Kadr z klipu do numeru „Kaseciak”

Najważniejszym aspektem, dla którego zdecydowałem się wziąć jakikolwiek utwór z tego albumu, jest to, że oprócz posiadania przez te numery dosłownego znaczenia związanego właśnie z sytuacjami z dzieciństwa, mają one także wydźwięk metaforyczny. Tutaj w każdym kawałku przeszłość miesza się z teraźniejszością. Przenikają się one nawzajem, a w wielu przypadkach nakładają się na siebie. Niektóre schematy pozostają pomimo czasu bez zmian. To najbardziej widać w kawałku „Karteczki”.

W „Karteczkach” ta dwuznaczność jest pokazana na przykładzie tytułowych przedmiotów. Karteczki odnoszą się tutaj do samych siebie w kontekście segregatorów (one też są metaforą), ale i do wspomnień oraz, co najważniejsze, do wymiany emocji bądź zdań. Gest wymiany karteczek to nie tylko w tym numerze szkolna zabawa, ale i ruchy wpływające na relacje międzyludzkie i przyszłość. W przypadku Kariana znaki kierowane do niego przez inne osoby były negatywne, ponieważ zawsze wyróżniał się swoimi zajawkami i innością. Segregator z kolei to serce rapera, przetrzymujące jego karteczki, czyli wszystkie doświadczenia z dawnych i obecnych lat. Jest to naprawdę piękny utwór pokazujący nie tylko wrażliwość Kariana, ale i uświadamiający, że nawet drobne, ale uszczypliwe gesty „dla żartów” mogą się przerodzić w traumę.


Chcesz być na bieżąco z naszymi wpisami? Kliknij dzwoneczek po lewej stronie!

Inne artykuły:

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.