Dylemat kojarzy nam się zwykle negatywnie – rozważanie “za” i “przeciw”, trudność podjęcia decyzji wynikającej ze zbliżonych korzyści lub strat danego wyboru. Są jednak dylematy, które są niezwykle przyjemne. Jak inaczej określić odwieczną dyskusję – “Muzyka Klasyczna” czy “Muzyka Poważna”? Dzisiaj swoje urodziny obchodzi ta druga. Szesnaste urodziny.
Kwiecień to był ulubiony miesiąc duetu Pezet & Noon – wystarczy wspomnieć, że dwa lata wcześniej nakładem T1-Teraz została wydana “Muzyka Klasyczna” o której pisałem kilkanaście dni temu. Minęły dwa lata, zmieniło się wiele – począwszy od wytwórni (T1 zostało zastąpione przez Embargo Nagrania), Pezet stanowczo okroił tracklistę z gości, zaś płyta była zupełnie inna niż jej poprzedniczka. Była dużo… poważniejsza.
Raper stał się dojrzalszy i bardziej świadomy swoich wersów, stąd na płycie zabrakło miejsca na luźne numery jak “Slang”, przewózkę po bicie jak “Zimna Fuzja” czy bajeranckiej “Seniority”. Cała płyta jest poważna, jest nasączona emocjami i refleksjami. Jest najbardziej osobistą płytą warszawskiego rapera i świadectwem tego, jak ten rap powinien wyglądać. Nic dziwnego zatem, że na płycie nie znalazło się miejsca dla żadnego gościa, mimo że poprzedni krążek zawierał featy na monstrualnym poziomie (Mes w “5-10-15” czy Fokus w “Zimnej Fuzji” to definicja dobrego featu).
Singiel dekady?
Myślę, że jak tutaj siedzimy – kandydatów na singiel dekady (2000-2010) znalazłoby się wiele. Ba, nie szukając daleko – “Refleksje” mogłyby również stanąć w te szranki. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu kolegów z Popkillera, których pozwolę sobie tutaj zacytować.
“Bo bystrość i obserwacyjna celność Pezeta wytworzyły tu świetny portret pokoleniowy “pierwszego wolnego pokolenia, skażonego PRL-em”. Osadzone na jak zwykle dopracowanym w szczegółach bicie Noona gorzkie i trzeźwe spojrzenie na niekoniecznie trzeźwe społeczeństwo. Z najlepszej moim zdaniem płyty dekady pochodzi też najlepszy singiel minionego dziesięciolecia.” – Mateusz Natali o “Szóstym Zmyśle”.
Emocjonalność na nowym poziomie.
Pezet wniósł emocjonalność w polskim rapie na kilka poziomów wyżej. Jasne, mieliśmy przed 2004 rokiem rap nasączony emocjami – czy to psychodelicznymi jak Kaliber, czy gorzkimi jak WWO. Można tak wymieniać i wymieniać, ale “Nie jestem dawno” czy “Gubisz ostrość” to przykłady na to, jak ta emocjonalność wyewoluowała i co istotniejsze – pozwoliła wielu późniejszym raperom tak “odkryć się” w swoich wersach. Niepodważalny fakt, biorąc pod uwagę ilu raperów wychowała ta płyta. Spróbujcie wypisać wszystkie odwołania, wszystkie laurki w postaci follow-up’ów. Niemożliwe, zawsze kogoś pominiesz.
Noon i długo, długo nic.
Kocham polskich producentów, doceniam ich żmudną robotę i fakt, że scenie oraz słuchaczom było potrzebne tyle czasów, by poznać ich prawdziwą wartość. Możemy teraz przekrzykiwać się w wymienianiu utalentowanych producentów, których mamy lub mieliśmy na swojej scenie. Król jest tylko jeden. Nikt nie miał takiego wpływu na całą płytę, żaden z producentów aż tak nie zaznaczył swojej dominacji na krążku jak Noon na “Poważnej” czy “Klasycznej”.
A umówmy się – przy Pezecie w takiej wybitnej formie – dosyć łatwo byłoby stać się tłem (nie widzę w tym nic złego), przejść obok i pozwolić słuchaczowi delektować się warstwą tekstową. Tutaj jest inaczej – słuchacz ma świadomość, że Pezet utraciłby wiele, gdyby zabrać mu te podkłady i zastąpić innymi.
Duet stworzył swoistą chemię i wzór na współpracę “MC/Producent”. Wielu próbowało zbliżyć się do tego duetu (najbliżej chyba Steezowi i Oskarowi z PRO8L3M’u), ale żaden z duetów nie dorównał, a o przebiciu możemy pomarzyć.
Najlepsze, najlepsza, najlepsi.
Najlepsza płyta dekady, najlepsze single dekady, najlepszy duet, najlepsi. Naprawdę nie trzeba dodawać tutaj nic więcej. To jest jedna z ulubionych i najważniejszych płyt Twojego ulubionego rapera.
Robert “Fevowy” Połomski
Muzyka poważna jest dla mnie jako słuchacza chyba najważniejszą płytą w polskim hh, obok takich krążków jak We własnej osobie czy Światła miasta. Bardzo często wracam do tej płyty i za każdym razem przesłuchuję ją od deski do deski. Produkcje Noona to pierdolony majstersztyk, których mógłbym słuchać bez przerwy. Numerem, który najbardziej budzi we mnie do dziś największe emocje to “Gubisz ostrość”.