Niedoszły klasyk PROSTO czyli “Kwiaty zła” po 14 latach!

pih kwiaty zła okładka

Uznawana za najlepszą płytę w dorobku Piha. To tutaj białostocki raper znalazł swoją liryczną tożsamość, którą straszy i obrzydza do dziś. Tutaj obok siebie znajdziemy “cyjanek” i “zapach gorzkich migdałów”, tutaj znajdziemy jeden z lepszych refrenów w karierze Mesa czy zgrabnie dołożonych baronów podziemia – Brudne Serca. Jest co wspominać!

Klasyk który o mało co nie wylądował w Prosto

Maxi singiel “Ulice bez jutra/Czarny Kruk” – wydany jeszcze u Camey’a.

Dzisiaj Pih ustabilizował się i wydaje sam siebie. Wcześniej przez lata był jedną z czołowych postaci w katalogu opolskiego Step Records. Przed Stepem nie było jednak tak stabilnie – zdążył zaliczyć dwie budzące ambiwalentne odczucia wytwórnie – legendarne RRX oraz Cameya. To właśnie tutaj wydał singiel, który zwiastował “Kwiaty Zła”. Koniecznie chciał zmienić wydawnictwo i w pewnym momencie faworytem do pozyskania białostoczanina było… PROSTO.

Pih chciał, Prosto chciało. Co stanęło na przeszkodzie? Kurs dolara. Warszawskie wydawnictwo zamawiało towar z Chin, płacąc dolarami – w momencie płatności za dostarczony towar, kurs dolara był zdecydowanie większy niż w momencie zamawiania partii. Ta wielka różnica finansowa zmusiła Prosto do zwolnień pracowników oraz zaniechania niektórych projektów muzycznych. Takim sposobem inicjatywę przejęła rosnąca w siłę opolska marka i “Kwiaty Zła” jest dzisiaj jednym z większych sukcesów wydawniczych Step Records.
[Historia ta przytoczona jest przez Sokoła w zinie wydanym na 15 lecie wytwórni Prosto]

Poniżej powinna być reklama. Jeśli jest – super, dzięki! Jeśli jej nie widzisz, to albo post został niedawno opublikowany, albo masz aktywną blokadę reklam. Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli wyłączysz dla nas Ad Blocka. Dodaj FollowRAP do wyjątków/białej listy. Nienawidzisz reklam? My też, ale będziemy wdzięczni za wsparcie – postaw nam kawę.

Dobry Wieczór Polska!

“Kwiaty Zła” wychodząc w 2008 stanowiły powiew świeżości – takiego rapu jak Pih po prostu nikt nie robił. Historie rodem z horrorów, bezkompromisowe linijki i brak jakichkolwiek hamulców. Powiedzenie “nie gryźć się w język” mogłoby stanowić hasło reklamowe tej płyty. Raper brzmi na tym projekcie, jakby wreszcie zerwał z siebie niewidzialne kajdany. Dla niektórych podwójne CD może okazać się trudne do strawienia na raz – to nie jest łatwa i przyjemna w odsłuchu płyta. Nie ma tutaj hamulców – czy jeśli chodzi o rozliczanie sceny (“Rosyjska Ruletka”), czy szczere wyznania (“Przyjaciele”). “Szczery do bólu, że aż przezroczysty” – cytując Paktofonikę.

“Intro” zapowiada klimat tej płyty – mroczna melodia, płacz dziecka – to musi wywołać niepokój u słuchacza. “Dobry Wieczór Polska” stanowi jedno z najlepszych otwarć w historii polskich rapowych płyt. Mocny bit za który odpowiada DNA pozwala na orzeźwiające wejście w płytę, a refren Mioda jest świetnym kontrastem wobec dosadnego gospodarza. Później członek Skazanych na Sukcezz zgrabnie balansuje między kolejnymi tematami. Dostajemy hymn wieczornych libacji (“W górze szkła”), kawałek w ulicznym klimacie (“Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz”) a chwilę później spotykamy się z opisem blokowisk na wykładzie u Brudnych Serc. Pierwsze CD jest niesamowicie mocne, agresywne – to jest wjazd bez kalkulacji i bez brania jeńców.

Druga płyta to swoiste wypluwanie kolejnych uczuć, które miotają Pihem od utworu do utworu. Znajdziemy tu wszystko. Chłodne refleksje i celne opisy rzeczywistości w “Ulicach bez jutra” (produkcja DJ Story’ego świetnie trzyma klimat), samobiczowanie się w stylu dalekim od późniejszego emo rapu (“Zawsze muszę coś spierdolić”) czy wyznanie uczuć do własnej żony w “Śmierć nas nie rozłączy”. Drugi CD-ek często jest wskazywany jako ten słabszy. To kwestia gustu – choć trzeba przyznać, że w niektórych momentach człowiek zastanawia się, czy to ten sam raper. Skrajnie dwie inne od siebie części jednej płyty – dla jednych poletko do zarzutów o brak spójności, dla drugich to atut w postaci różnorodności. Zaliczam się do tego drugiego grona.

Lista gości prezentuje się niezwykle okazale i poza dwoma zwrotkami (Lukasyno i Chada) wszystko tu się zgadza. Zwrotka Fokusa robiła wówczas wrażenie (dziś może być sprawą dyskusyjną, zwłaszcza kłuje w ucho rym smokiem-okiem), Kaczor świetnie czuje klimat tego albumu (panowie spotkają się jeszcze kilka lat później by nagrać dwie wspólne płyty), a Ero nie zawodzi – tak, “Rany Kłute” nadal trzymają poziom. Dosyć mocno lubię wracać do zwrotki Peji w “Zawsze muszę coś spierdolić”. Tamtejszy mainstream zaprezentował się w całej okazałości. Na minus zwrotka Chady (zdecydowanie lepiej zaprezentował się na “O Nas dla Was” pięć lat wcześniej) czy Lukasyna. Brudne Serca z bootlegu udało się odpowiednio dopasować do specyficznego Piha.

Czy to najlepsza płyta Piha?

Tak, to najlepsza solowa płyta w dorobku reprezentanta białostockiej szkoły rapu. (prywatnie stawiam wyżej duet z Chadą) “Kwiaty zła” to przetarcie szlaków Słoniowi, który zjawi się raptem rok później z dosyć podobną, horrorcorową jazdą. W 2008 roku rap jeszcze nie był taką kopalnią różnorodności (jak dziś)i powoli wracał do formy po kryzysie spowodowanym m.in przez hiphopolo. Można wiele powiedzieć o Pihu, dyskutować o jego projektach czy poszczególnych akcjach (“To nie jest hip-hop”) ale trzeba przy tym przyznać, że świetnie wykreował swój styl, który uderzył z pełną mocą w tym 2008 roku.

Robert Połomski.


Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.