“Postanawia umrzeć” – dlaczego warto wrócić?

bonson postanawia umrzeć

Każdego rapera można opisać kilkoma przymiotnikami, które dosyć jasno naprowadzą na ksywkę. Emocjonalny, wkurwiony i techniczny. To trio z pewnością pasuje do Bonsona. Płyta, która dzisiaj obchodzi urodziny, potwierdza każdy z tych przymiotników.

Poniżej powinna być reklama. Jeśli jest – super, dzięki! Jeśli jej nie widzisz, to albo post został niedawno opublikowany, albo masz aktywną blokadę reklam. Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli wyłączysz dla nas Ad Blocka. Dodaj FollowRAP do wyjątków/białej listy. Nienawidzisz reklam? My też, ale będziemy wdzięczni za wsparcie – postaw nam kawę.

Mam swoisty problem z “Postanawia umrzeć” – ciężko zachwycać się czyimś upadkiem. Szczeciński raper uzewnętrznia się ze wszystkiego – jest w tym brutalnie bezkompromisowy i samokrytyczny.

Nie bez powodu w jego dyskografii znajduje się numer “Kochają mnie, gdy upadam“. Mało kto na tej scenie potrafi tak wyrazić negatywne emocje, jak Damian. Ta płyta to kolejne potwierdzenie tezy, że im gorzej w życiu, tym lepiej na płycie. Tu nie ma miejsca na choćby chwilę pozytywnych emocji. O ile na wcześniejszych projektach było miejsce na jakąś braggę, jakiś błysk optymizmu – tutaj nic takiego nie dostaniemy. Wszystkie brudy, jakie wyrzuca z siebie autor, składają się w całość i tworzą jedną z mocniejszych pozycji w dyskografii Szczecinianina.

“POZORY”

Nie mogę zacząć tej wyliczanki inaczej. Najlepsze pięć numerów w dyskografii Bonsa? Ten numer tu będzie. Najbardziej emocjonalne kawałki w polskim rapie? Nie ma opcji, by pominąć ten numer. Lekko usypiający początek z wersami, które nie wzbudzają żadnych podejrzeń. To, co następuje po pierwszej zwrotce to huragan. Oddałbym wiele, by ujrzeć Bonsona, który to nagrywa w studio. Ciężko cokolwiek tutaj cytować, bo grzechem byłoby wyrywać coś z kontekstu. “Kiedy nie umiem kłamać, wersy mam, by oddychać”. I jeszcze ten kozacki follow-up do Białasa. MI-STRZO-STWO.

“BORDER” feat. Flojd, KPSN

Wielokrotnie powtarzałem, że Bonson to mój ulubiony raper. Z prostego względu – wiele wersów z jego twórczości do mnie trafia, potrafię się z nimi utożsamiać. To jeden z tych kawałków, do których wracam stosunkowo często. To całkowicie mój lot. No i nie można odmówić niczego gościom. Flojd to gościnna bestia – lubi się konkretnie zameldować “na wyjeździe”. KPSN zamyka kawałek i rzuca wersy, które mogą puentować – “Bonson, KPSN, Flojd – święta trójca, mistrzowska”. Zgadzam się.

Poniżej powinna być reklama. Jeśli jest – super, dzięki! Jeśli jej nie widzisz, to albo post został niedawno opublikowany, albo masz aktywną blokadę reklam. Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli wyłączysz dla nas Ad Blocka. Dodaj FollowRAP do wyjątków/białej listy. Nienawidzisz reklam? My też, ale będziemy wdzięczni za wsparcie – postaw nam kawę.

prod. KPSN

KPSN producent jest kilka półek wyżej niż KPSN raper. Ta płyta brzmi bardzo dobrze. Jest idealnie dostosowana do gospodarza. Przejście w “Pozorach” to majstersztyk. Uwielbiam pulsujące “Rano”, brudne “Razy”. Podkład do tytułowego numeru nadaje niesamowitego klimatu. Nie wyobrażam sobie tej płyty z innymi bitami. One są spójne, wzmacniają wszelkie emocje. Doskonała współpraca między tym duetem z pewnością stanowi mocny wpis w dyskografii producenta.

ROMA

Bonson potrafi zrobić refren w każdej konwencji, ale jeśli już go oddaje – to oddaje w dobre ręce. Na tej płycie refreny stoją na wysokim poziomie, ale wierzchołek wyznacza Roma. “Martwy Król” czy “Chcesz mnie poznać” nie byłyby takie same bez jej obecności. Pierwsze skrzypce w obu refrenach gra Bons, ale ten kobiecy wokal w tle jest magicznym dotknięciem, który sprawia, że te refreny są idealne. Zwłaszcza wersja live “Martwego Króla” (którą wolę od tej na płycie) doskonale pokazuje to, o czym wspominam.

“Coś więcej niż dupy i hajs”

Ten album udowodnił jeszcze jedną rzecz – Bonson to raper kompletny, który doskonale włada swoim warsztatem. Na tym albumie nie tylko rzuca techniką (robił to wcześniej), nie tylko eksploduje emocjami (to również), ale śpiewa, podśpiewuje i eksperymentuje ze swoim głosem. By nagrać taką płytę, trzeba mieć naprawdę olbrzymią odwagę, ale też odpowiednie umiejętności, które trzymają teksty w ryzach i nie bazują jedynie na wrażliwości i emocjach. To wyszło tutaj niesamowicie dobrze.

Zwieńczenie pobytu w Stoprocent – 5 lat, 4 solówki, jedna EPka i jedna płyta jako Gruz Braders. Ta płyta wyszła w styczniu, a i tak bez problemu na koniec roku łapała się w podsumowaniach rocznych choćby u Yurkoskyego. To wiele mówi o tej płycie.

Robert “Fevowy” Połomski.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.