3BRAT oraz Bruno wracają po roku od ostatniego wydawnictwa z nowym albumem. Jaka jest EPka “Złota Rybka”?
Conway The Machine gwarancją wygranej?
Poniżej powinna być reklama. Jeśli jest – super, dzięki! Jeśli jej nie widzisz, to albo post został niedawno opublikowany, albo masz aktywną blokadę reklam. Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli wyłączysz dla nas Ad Blocka. Dodaj FollowRAP do wyjątków/białej listy. Nienawidzisz reklam? My też, ale będziemy wdzięczni za wsparcie – postaw nam kawę. |
Duet 3BRAT x Bruno rok temu zaskoczył cały kraj. Na ich albumie “38°” mogliśmy usłyszeć Conwaya The Machine z legendarnego kolektywu Griselda. Trzeba przyznać, że jak na nielegal, to weszli z kopem. Szczerze też trzeba przyznać, że nie przełożyło się to na wyświetlenia. Niespełna dziewięć tysięcy wyświetleń pod utworem z takim raperem, to nie jest to, czego oczekiwali zapewne autorzy. Mimo wszystko jest to wielkie wydarzenie i wizja spełnienia marzenia była tu pewnie najważniejsza.
Patrzcie na Bruna
Po roku dostaliśmy nowy materiał od duetu. “Złota Rybka EP” jest o wiele spójniejszym wydawnictwem. Całość spowita jest dymem tajemniczości oraz wybita tłustymi bębnami. Brzmienie albumu jest wyśmienite. Każdy fan ciętych sampli oraz instrumentalnego minimalizmu poczuje się tu jak w raju. Bruno rozwinął się jako producent. Każdy podkład brzmi o wiele lepiej niż na wcześniejszym albumie. Świetnie urozmaica swoje podkłady. Pojedyńcze dźwięki pojawiające się w idealnych momentach, dodają tajemniczości całej produkcji. Bardzo dobrym przykładem jest “Jestem moim największym wrogiem”. Główną oś podkładu stanowi pianino. Jednak co jakiś czas dochodzi delikatne uzupełnienie. Raz jest to trójkąt, innym razem dodatkowe pianino. Wszystko to doprawione minimalną perkusją i basem. Świetny podkład. Miejcie oko na Bruna. Chłop działa z coraz mocniejszymi ksywkami (Gazo, Malik Montana, Paluch, Pezet) i widać, że bardzo dobrze odnajduje się w dowolnej stylistyce.
3BRAT na mikrofonie
3BRAT również się rozwinął. “Drugi raz” jest takim wjazdem, że od razu stajesz na baczność. Pewność siebie, charyzma oraz wylewający się mental hustlera. Świetnie się słucha Oskara i jestem w szoku, jak mało jest tak potężnych mentalnie raperów na scenie. Ten materiał bije taką uliczną przewózką, jaką znacie z amerykańskich płyt. Nocne życie, nieciekawe życiowe doświadczenia oraz wszechobecna nijakość. I pośrodku nasz raper z jedną misją – spierdalać z tego syfu.
“Na południu nie robią zachodu, jak wolisz siedzieć, niż biec po swoje
Od północy siedzą do wschodu – cudowny dzień na ośce
Nie jest mi smutno przecież wiem, że mogłem mieć dużo gorzej
Wiem że mogę mieć dużo lepiej”
“Nie pierdol, że kiedyś to było, mam wyjebane na throwback
Słyszałem te historie kiedyś codziennie na ośce
Skurwysyny mącą wodę, do wódy wlewaja cole
Potem nie wiedzą co mówią, myślą że są profesorem
Ale chyba nie w tej szkole (napewno nie w mojej)”
Całość jest nawinięta stylowo. Bez silenia się na fikołki techniczne. Mimo wszystko wiesz, że słuchasz rapera, który skille podniósł z ulicy. Potrafi być gęsto w rymy, są chwile kiedy to przekaz jest ważniejszy od kolejnych rymów. Jedno jest pewne – tak powinien brzmieć “uliczny” nurt w 2024 roku. Bez dukania pod linijkę, pierdolenia o zasadach, jednak z przewózką i mentalnością zwyciężcy. Goście idealnie uzupełniają album. Kwiatek Haze dał bardzo fajny refren. KPSN poleciał jak szef. Idealnie wyważone uzupełnienie albumu.
Warto złowić tę rybkę
Jestem pod dużym wrażeniem tego albumu, co pewnie łatwo dostrzec. Zasięgów Panowie nie mają wielkich, mam nadzieję, że ta recenzja poprawi tę sytuację. Każdy miłośnik klasycznego rapu poczuje się jak u siebie. Niech to sie niesie szeroko!
Dodaj komentarz