Najnowsza płyta ReTo, na którą kazał czekać słuchaczom dobre 3 lata od poprzedniego wydawnictwa, ujrzała światło dzienne zza drzwi saloonowych 1 października 2021.
Czy Igor poradził sobie z tematyczną płytą?
Kiedy zaczynam pisać tę recenzję jestem po kilku odsłuchach płyty. Odczucia mam mieszane i nie do końca wiem czy taki był zamysł na ten krążek.
Trzeba przyznać, że ReTo starał się utrzymywać w swoich utworach na płycie tematykę dzikiego zachodu, z lepszym lub gorszym skutkiem – ale jednak. Natomiast nie do końca jestem przekonana, że o taki western chodziło. Trochę nazbyt spokojny – tak jakby takie dźwięki leciały w tle już po bitwie rewolwerowców, którzy odpoczywają zbierając siły. Brakuje mi tam więcej energii, więcej koncepcji i mocy.
Ale!
Mam mieszane uczucia dlatego, że mimo wszystko ogólny vibe tej płyty jest całkiem przyjemny. Słucha się jej po prostu dobrze.
W standardowej wersji album mieści w sobie 11 utworów. Krążek otwiera “Rewolwer”, w którym zdecydowanie najfajniejszym elementem jest refren – podśpiewywany, przewrotny i z fajnym klimatem. Reszta numeru mimo potencjału jest, mam wrażenie, za spokojna. Widziałabym tutaj mocniejsze bragga.
“Billy Kid” to zdecydowanie jeden z najbardziej charakternych numerów na płycie, gdzie czuć najbardziej chęć przekazania dzikiego zachodu, bit oparty na gwizdaniu w tle, trochę więcej krzyku, mocy w głosie Igora. Do tego całkiem fajnie tekstowo złożony track. Przyspieszenia, podśpiewki. Najciekawiej. Nic dziwnego, że został wypuszczony już rok temu.
“Alarm” to kolejny przykład tego, że Igorowi chyba najlepiej wychodzą refreny. Bo faktycznie jest to kolejny kawałek, gdzie właśnie ten element przyciąga najbardziej słuch, a reszta jest jakby poziomem jedno piętro niżej. “Blask” zwraca uwagę tym, że jest praktycznie cały prześpiewany. Ciekawe zjawisko na płycie “westernowej”, chwytający bit i tekst aspirujący do bragga.
Mogłabym tak dalej opisywać każdy numer, ale o praktycznie każdym mogłabym napisać podobne rzeczy. Chwytliwy refren, średnio tekstowo i dobry bit.
Blask
“Ty tam – tak to się robi, chwytam – byka za rogi
Wygrać – to być na swoim, żyć tak – jak postanowić
Nie tak, jak ci kazali by cię uczynić słabym
Mają dla ciebie plany, na swój musisz postawić”
Wszystko powtarzalne?
Minusem tej płyty jest to, że w pewnym momencie numery zaczynają się ze sobą zlewać. Gdyby słuchać ich osobno, pojedynczo – wtedy jest to dość ciekawe, ale włączając całą płytę kolejny raz ciężko je rozróżnić. Bourbon ma fajną konwencję i tekst utrzymany w tematyce płyty! Co wydawałoby się normalne skoro ma to być klimat westernu – otóż niekoniecznie to wybrzmiewa na każdym kawałku.
Po Billym Kidzie to “Paw” i “Jeździec” są najciekawszymi produkcjami na albumie. Właśnie tak skonstruowanych numerów jak te dwa oczekiwałabym więcej na albumie. Nawet jeżeli siódmy numer wcale nie jest “mocny” i “wystrzałowy” ale jest dopracowany od początku do końca i zdecydowanie hitowy. Natomiast Jeździec to już właśnie mocniejszy utwór, zmienny, bardzo fajny tekstowo i też zapadający w pamięć.
Bilans zysków i strat
Czuję niedosyt westernu w tym dzikim zachodzie. Może miałam zbyt duże oczekiwania względem tej płyty, a może po prostu inaczej rozumiemy te klimaty. Refreny są najmocniejszą stroną tego albumu, co nie jest dużym zaskoczeniem, bo Igor zawsze sobie dobrze radził w tym temacie. Bity na tym albumie to coś, co przerywa monotonię zlewających się numerów. Same tracki – sinusoida. Jest kilka ciekawych, dobrych utworów, ale poziom nie jest utrzymany taki sam we wszystkich. Lirycznie ReTo nigdy nie był “orłem” wśród polskich raperów – mam wrażenie, że na tej płycie jest już nieco lepiej. Choć nadal pojawiają się linijki takie jak “Ja wiem, że ludzi nie zmienię, ale mogę swoje myślenie, a to już ma wielkie znaczenie”, “Życie to rodeo, musisz mocno trzymać się, żeby cię nie wygięło” czy “Czy w gaciach nie brak ci jaj? Jak chodzisz w spodniach”.
Pojedynczo numery siadają mi zdecydowanie lepiej niż cały album. Widać progress, widać chęci pchania tego wszystkiego do przodu i dobrze, ReTo jest ciekawą i barwną postacią. Szkoda tylko, że nie pokazał tego lepiej na tym albumie.
Dodaj komentarz