Nie taki straszny ten “Dom Strachu”, czyli kilka słów o najnowszym (a może jedynym?) albumie Pako

Moim zdaniem, największą aprobatą dla artysty jest skupienie na sobie uwagi poprzez własną twórczość. Tak było u mnie między innymi z Pako oraz jego najnowszym albumem “Dom Strachu”

Kim jesteś Pako?

O Pako nie wiem nic poza tym, że udzielił się gościnnie na najnowszej płycie Otsochodzi pt. „Tarcho Terror”. Mógłbym oczywiście odpalić google (czy może czat GPT, aby być bardziej trendy) i dowiedzieć się jaki ma rozmiar buta oraz jakiej używa pasty do zębów. Ale czy na pewno chodzi właśnie o to?

Ważniejszym jest to, że wyżej wspomniany featuring zapadł mi w pamięci na tyle, że nie stuknąłem w czerwony kwadrat w aplikacji odtwarzacza, kiedy Spotify zasugerował moim słuchawkom najnowsze dzieło autorstwa Pako, czyli “Dom Strachu”.

followrap buy coffee

O moim braku czasu (który bardziej złośliwi nazwą ignoranctwem) świadczą ksywki widniejące na trackliście albumu. Pako z pewnością nie jest osobą anonimową w środowisku: obok m.in. Young Igiego, Frostiego, czy Miszela, którzy wspierają Pako na mikrofonie, przewija się również producencka tuza nowego nurtu, czyli Friz. Do tego, historia zatoczyła koło i na “Domu Strachu” Pako znów spotyka się z Młodym Janem.

Nie taki straszny ten “Dom Strachu”

Pako na “Domu Strachu” wita się ze słuchaczami z przytupem. Pomijając Intro (które łatwiej potraktować jako formę skitu), album otwiera numer pod tytułem “Blizny”, za którego produkcję odpowiedzialny jest Friz. Mimo że pierwsza część bitu bardziej przywodzi na myśl nostalgiczny numer o rozstaniu z dziewczyną, to zmieniająca się wraz z kolejnymi wersami aranżacja udowadnia nam, że mamy do czynienia z czymś nowoczesnym i przede wszystkim dobrym.

Niezwykła charyzma autora, połączona z chropowatym, zapadającym w głowie głosem i agresywnym flow, tworzą dosłownie mieszankę wybuchową. Ten miszmasz sprawia, że Pako z każdego bitu jest w stanie zrobić numer, który sam buja głową.

Prawdziwy trap

Patrząc na sposób realizacji utworów, ich produkcję oraz treść, Pako zasługuje na miano trapera z krwi i z kości.

Zatrzymajmy się jednak przy tej ostatniej składowej, czyli treści. Trudno nie zwrócić uwagi na to, że narkotyki (i to niekoniecznie te miękkie), są fundamentem albumu Pako w warstwie tekstowej. Już 1 pierwszy numer traktuje o nich niemal w całości.

Tu znów warto się zatrzymać i nieco wytężyć słuch. Pako przede wszystkim nie gloryfikuje w swoich numerach używek, ale zwraca uwagę na negatywne aspekty obcowania z nimi. Cytując wspomniane już “Blizny”:

“Dragi zostawiły blizny, ziom myśli, że jest doktorem
Zbyt wiele bliskich osób skończyło na samym dole
Paki zostawiły zyski, ogrom wrogów, paranoje
Obiecałem to bliskim, nigdy mnie to nie pochłonie”
Poniżej powinna być reklama. Jeśli jest – super, dzięki! Jeśli jej nie widzisz, to albo post został niedawno opublikowany, albo masz aktywną blokadę reklam. Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli wyłączysz dla nas Ad Blocka. Dodaj FollowRAP do wyjątków/białej listy. Nienawidzisz reklam? My też, ale będziemy wdzięczni za wsparcie – postaw nam kawę.

Urodzony frontman

Bardzo cieszy fakt, że nieco na bakier aktualnie panującym trendom, mamy do czynienia z albumem, na który składa się aż 17 utworów. Mimo, że numery starają się kurczowo trzymać popularnej tendencji czasu trwania około 2 minut, “Dom Strachu” to wciąż spora porcja jakościowej muzyki.

Analogicznie do ilości utworów ma się ilość gości. Na całe szczęście, Pako nie daje odebrać sobie koszulki lidera oraz roli frontmana swojego dzieła i zgrabnie “upycha” niemal wszystkich w jeden numer pt. “Danse Macabre”.

Numer ten to “A pamiętasz jak?” młodego pokolenia. Czytając listę gości posse-cute’a, jednym tchem wymieniamy m.in. chłopaków ze składu White Widow, Astera, czy Frostiego. a całość zwieńcza refren Miszela. W tak zacnym gronie Pako udowadnia, że teza postawiona we wstępie tej recenzji jest jak najbardziej słuszna: to właśnie gospodarz wiedzie w tym utworze prym i zwraca na siebie szczególną uwagę.

Paczkomat, czyli sprawdzony duet

Mimo dużych ksyw, podczas odsłuchu zatrzymałem się tak naprawdę tylko przy jednym featuringu. W numerze “Góra dół” obok Pako pojawia się Otsochodzi. Chłopaki, podobnie jak w “Paczkomacie”, udowadniają, że najzwyczajniej w świecie jest między nimi chemia. Ten refren aż chciałoby usłyszeć się na koncercie.

Poza samym Pako, nie można umniejszyć dwóm współautorom “Domu Stachu”, czyli BAHsickowi oraz Weely’emu, którzy odpowiadają, niemal proporcjonalnie, za produkcję większości utworów składających się na album. Podobnie jak w przypadku Otsochodzi, po prostu słychać, że Pako nadaje z wymienionymi producentami na podobnych falach.

Po prostu sprawdź

“Dom Strachu” to solidna produkcja, którą trzeba sprawdzić. Młodsi słuchacze znajdą w niej to, czego aktualnie oczekuje się od muzyki. Tym starszym radzę nie zrażać się nieco nowocześniejszą konwencją i po prostu posłuchać tego bardzo dobrego rapera. Uciekam sprawdzić, czy bohater publikacji ma na swoim koncie inne, równie ciekawe dzieła.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.