Kuba Knap – „Kuchnia Polska”
Po niezwykle owocnym 2019 roku Kuba Knap uraczył nas kolejnym solowym albumem, już 8 w swoim dorobku. „Kuchnia polska” to dwanaście szczerych utworów, utrzymanych w starym, klasycznym stylu. Za produkcję odpowiadał Młody, a gościnnie usłyszymy Grubego Józka, Jovi oraz DJ HWR, Dj Bulba, Dj Chwiała i Run Foresta. Do wydawnictwa dołączona została również płyta Fundament, która jest wspólnym materiałem Knapa i Dj 600V. W tej recenzji skupię się jednak w głównej mierze na „Kuchni polskiej”, o „Fundamencie” będzie oddzielny akapit.
Nowy, stary Kuba
Na „Kuchnię Polską” nie przyszło nam długo czekać. W grudniu ubiegłego roku dostaliśmy od Kuby solowe EP – „Koniec Końców”. Generalnie jestem pod wrażeniem tego, w jakim tempie wydaje Knap. 2019 przyniósł nam od niego 6 projektów, mijają 4 miesiące i już mamy dwupłytowe LP. Przy odsłuchu tej płyty, a w zasadzie płyt, obawiałem się, że nie usłyszę nic nowego. Jak mówi stare porzekadło – „Co za dużo, to niezdrowo”. Miło się jednak zaskoczyłem, ponieważ tekstowo „Kuchnia polska” jest bardzo ciekawa, momentami porywająca. Nie pomyliłem się jednak co do samego brzmienia, uświadczymy tu klasyczne podkłady, choć już mniej funkowe, niż dotychczas.
Daleki jestem jednak od stwierdzenia, że „Kuchnia polska” to płyta taka sama jak poprzednie Knapa. Moim zdaniem Kuba, pomimo twardego trzymania się swojego brzmienia, zaliczył bardzo duży progres. Teraz poza luźnymi, funkowymi kawałkami tworzy również bardziej dojrzałe tekstowo utwory. Z imprezowego ziomeczka, który żył z dnia na dzień ewoluował w gościa, który jest bardziej świadomy tego co dzieje się dookoła niego. Według mnie Kuba Knap rozwinął się nawet bardziej niż Otsochodzi, który w zasadzie jedyne co zmienił to, teraz ma nowocześniejsze bity i nieco autotune’a. Oczywiście obaj artyści mają zupełnie inne podejście do muzyki, jednak mając wybór, wolałbym słuchać Knapa rozważającego na temat życia na klasycznym podkładzie niż Otso lub innego młodego rapera, nawijającego o kasie z rapu i innych pierdołach. (Aż usłyszałem w głowie „Ok boomer…”)
Monotonia czy melancholia?
Jak wspomniałem powyżej, brzmieniowo album nie jest niczym nowym. Wolny rytm, dużo gitary, piano. Jest w nim jednak duża doza sznytu hip-hopowego i konsekwencji. Ostatecznie słucha się tego bardzo przyjemnie, numery się ze sobą nie zlewają, są przeskoki w tempie, od mocnego „Łomotu” aż do refleksyjnego „Światła nie da się schwytać”.
Prawdą jest, że „Kuchnia polska” to album z ponad przeciętnym progiem wejścia. Ilość wypowiadanych przez Kubę wersów może przytłaczać. Mamy tu tylko 10 numerów, w których Knap rapuje, a możemy czuć się, jakbyśmy przesłuchali ich 40. Nie upatruję w tym jednak winy warszawskiego rapera, jest to raczej skutek uproszczenia do granic możliwości tekstów w mainstreamie, gdzie często wystarczy dwuwersowy refren, żeby usatysfakcjonować słuchacza.
Składowa wspomnianych okoliczności może sprawiać wrażenie, że album jest monotonny. Według mnie jest to nieprawda. W moim odczuciu to melancholijny materiał, który dużo opowiada o życiu, o człowieku, o otaczającym świecie.
Dlaczego to ważna płyta?
Kuba Knap tak opisuje swoją płytę:
Pisałem ten album między zimą 2017 a latem 2018 w mocno samotnym, ale ważnym okresie życia. Musiałem poustawiać się moralnie, zadaniowo i zajawkowo na nowy etap, rozliczając młodość i próbując dostrzec nadzieję na przyszłość w raczej nieciekawej codzienności. […]
W „Kuchni polskiej” mamy dużo szczerości, Kuba wiele opowiada o swoim życiu i o poglądach na różne tematy. W „Średnio ogólne” możemy usłyszeć o przeżyciach rapera w różnych miejscach pracy, które prowadzą do przemyśleń jak małostkowy i hedonistyczny jest świat. Szczególnie urzekł mnie wers:
„Wolę stać za kasą, niż żeby kasa za mną stała
Niezależne procedery mają swoje stałe prawa”
Generalnie Kuba Knap jest w moim odczuciu jednym z lepszych narratorów otaczającego świata. Przeżył wiele w życiu, wyciągnął z tego wniosku i zgrabnie przelewa to na papier. Na całej płycie możemy usłyszeć wiele o zasadach moralnych, jakimi kieruje się Kuba. W związku z tym usłyszymy tu dużo o błędach z przeszłości, o wierze w siebie, trochę też o przyjaźni i miłości i o Warszawie. Na plus należy zaliczyć bezkompromisowość i swego rodzaju intymność płyty, gdyż skłania to do przemyśleń oraz dzięki temu słuchaczowi łatwiej utożsamić się z tekstami, z jednoczesnym zachowaniem charakteru rapera.
Podsumowanie
„Kuchnia polska” to bardzo fajny krążek. Spodobało mi się w niej to, że jest bardzo dojrzałym materiałem, skłaniającym do przemyśleń na różne tematy. To ciężka płyta i nie dla wszystkich. Bardziej przystępnym materiałem Kuby jest niewątpliwie projekt z Undadasea – „UNDAKNAP DAMA RADE” i tam serdecznie odsyłam wszystkich, którzy wolą mniej zobowiązujący album.
Dla kogo więc jest ten album? Przede wszystkim dla fanów hip-hopu i Kuby. Myślę, że album trzeba po prostu sprawdzić, jest tu dużo rzeczy, które mogą zatrzymać na dłużej, ale trzeba je samodzielnie znaleźć.
Jaka jest Twoja ulubiona płyta Kuby Knapa? Wypowiedz się w naszej ankiecie!
Chcesz być na bieżąco z naszymi wpisami? Kliknij dzwoneczek!
Lempi
Dodaj komentarz