Dziś w cyklu raper bardzo młody, z dużą dozą świeżości. Typ, którego fenomenu w pierwszej chwili nie potrafiłam w ogóle pojąć. Wydawał mi się zadufanym w sobie dzieciakiem. Z czasem i z biegiem świadomego przysłuchiwania się jego, jeszcze dość małej, twórczości, zauważyłam kilka rzeczy, które faktycznie są motorem napędowym do zwiększania popularności tego artysty.
Michał Matczak – Mata.
Pierwszym fenomenem, jakkolwiek to brzmi, jest wiek tego rapera. Młody chłopak, ledwo opuszczający szkołę średnią. Ma niewątpliwie spore pole do manewru żeby przyciągnąć młodych słuchaczy do siebie, którzy utożsamiają się z problemami młodzieży. Choć sam mówi o sobie, że jest bananowym dzieckiem nie przeszkadza to w tworzeniu treści przystępnej dla aktualnej młodzieży, która tak jak każde pokolenie łaknie mieć swojego przedstawiciela.
“Napisano nam na tablicy prawdy uniwersalne
Mata – Piszę to na matmie
Nie wolno zabijać i dzielić przez zero
I chociaż rozumiem dlaczego
To nie rozumiem dlaczego”
Po drugie – luz i zabawa. Michał bawi się rapem, nie traktuje wszystkiego na poważnie (nie podejścia do rapu ale samej formy). Przemycanie żartów, ironii i beki z zachowania swoich rówieśników plasuje go na pozycji śmieszka, którego z lekkością można przesłuchać. Nie traci przy tym wszystkim jednak na autentyczności, nie odczuwa się kreowania na komika. Potrafi podjąć poważniejszy temat nie umniejszając naturze lekkoducha.
Krytycznie nie krytykująco
Trzecim fenomenem, nawiązując do poprzedniego, jest umiejętność patrzenia krytycznie na ludzi – również na siebie. Jak sam stwierdził, używa autodissowania, żeby nie popaść w samozachwyt. Ja to szanuję, kiedy człowiek potrafi spojrzeć z innej perspektywy na swoje czyny staje się prawdziwszy. Michał wie, że raczej miał lepiej w życiu niż gorzej jeżeli chodzi o majętność, nie ukrywa tego ale potrafi też w tym wszystkim znaleźć zarówno plusy i minusy. Krytycznie (nie krytykująco) podchodzi do funkcjonowania „bananowca” w środowisku hip-hopowym, które raczej wywodziło się z bloków i ławki aniżeli ze strzeżonego osiedla.
“Zacząłem tu robić te rapy, bo miałem już dość tego piękna i ciepła
Mata – Patointeligencja
A nigdy nie chciałem być biały i zawsze tu chciałem być gangsta
I zawsze tu chciałem być z bloków i zawsze tu chciałem być z getta
I pierdolę mamę i tatę za to, że oddaliby mi nerki, wątroby i serca
My to patointeligencja”
Mata jest typem rapera, który dzięki swojej lekkiej bezczelności, byciem jednocześnie narcyzem i krytykiem potrafi dotrzeć do słuchacza. Wydawałoby się, że tylko do młodego – nic bardziej mylnego. Mam wrażenie, że wnosi on powiew nowości czym przyciąga gro fanów. Dodatkowo potrafi robić hity – „Patointeligencja” trafiła nawet do telewizji głównego nurtu, pertraktowali o nim uczeni i dziennikarze. „Schodki” to genialny letniaczek, do dziś bujający i „hymn” wyjść w plener, głównie nad Wisłę w Warszawie. Jednocześnie potrafi nawijać o matematyce przyznając, że pisał numer na lekcjach. Ma szerokie pole manewru, duży talent i może dojść jeszcze dalej o czym pisaliśmy już przy okazji recenzji płyty “100 dni do matury”.
“Jebane młotki zostawcie nasze schodki
Mata – Schodki
My tu tylko pijemy to piwo i palimy lolki
No sorki, że byliśmy trochę głośni”
Dodaj komentarz