MÓJ RAP STAGE TOUR [FELIETON]

“Etenszyn: Drymz Kamyn Tru” ostrzegał VNM. Tak się składa, że nie byłem świadom swojego marzenia, dopóki nie ogłoszono składu tej trasy. Miałem okazję to przeżyć i pozostawiło to we mnie trwały ślad. Zapraszam – jako fan.

Poniżej powinna być reklama. Jeśli jest – super, dzięki! Jeśli jej nie widzisz, to albo post został niedawno opublikowany, albo masz aktywną blokadę reklam. Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli wyłączysz dla nas Ad Blocka. Dodaj FollowRAP do wyjątków/białej listy. Nienawidzisz reklam? My też, ale będziemy wdzięczni za wsparcie – postaw nam kawę.

Miałem dwa lata przerwy od rapu, a od koncertów rapowych trzy lata. Moment powrotu do pisania i do FollowRap’u, to także moment ogłoszenia tej trasy. Pamiętam, jak zareagowałem, gdy poznałem skład. Pobiegłem powiedzieć żonie. Wpadłem do pokoju i obwieściłem z ekscytacją 15 latka – “kurwa! jaką trasę zrobili! Bisz! Bonsoul! Te-Tris! VNM! Zeus!” Tak brzmiał komunikat, który można równie dobrze zamienić na “KURWA, MUSZĘ TAM BYĆ”.

Tu pojawia się postać, która dostanie jeszcze swoje miejsce w tym tekście – mianowicie Yurkosky. To jego plan, jego trasa i jego zasługa. Jeden telefon, piętnaście minut i wiedziałem, że 26 lutego jest zarezerwowany. Swój swego pozna.

Rozpocząłem proces oczekiwania – powtarzałem dyskografie wymienionych raperów (PÓJŚĆ NA KONCERT I NIE DRZEĆ MORDY – to grzech, nawet jeśli robisz w mediach i wypadałoby się zachować) oraz śledziłem KAŻDĄ informację z trasy. Oglądałem każdą relację i tylko potęgowałem swoje wyobrażenia o tej trasie. Rozrysowywałem tysiące scenariuszy tego, jak przebiegnie ten wieczór, z kim będzie mi dane porozmawiać i co przeżyje. Wielokrotnie podczas oglądania relacji miałem ciarki i łzy w oczach.

Pojebane, prawda? No niekoniecznie. Przyświeca mi dewiza, którą rzucił niegdyś Bonson – “rap to emocje”. I u mnie od zawsze tak było. Ten koncertowy skład to spotęgowanie tych emocji, bo każdego z tych raperów słuchałem dość mocno. Oni nie znają mnie, ale to oni towarzyszyli mi w życiu i chwilach “gdy nie było łatwo”. Zapytajcie w redakcji – mogą Wam powiedzieć, że niemal zatrzymał się dla mnie bieg rapowej sceny. Liczył się tylko ten TOUR.

Nadszedł dzień 26 lutego. Masa emocji skumulowanych przez dwa miesiące oczekiwań miała właśnie wybuchnąć. Faktycznie – tak się stało.

Od wejścia z Yurkoskym do klubu, gdzie zobaczyliśmy sobie próbę Zeusa aż po spanie na dworcu PKP, gdzie czekałem na pociąg. Wszędzie tam były emocje. Nie opiszę Ci tutaj koncertów – na to przyjdzie czas w relacji z całej trasy. Rap to dla mnie emocje i ludzie. I z tego miejsca chcę kilka słów oddać tym, którzy zrobili mi ten wieczór. Może i nie przeczytają tego, może i nie zrobi to na nich wrażenia (domyślam się jakie historie dostali od fanów), a może mają to całkowicie w dupie, bo przecież (w większości) to ja znam ich, a oni mnie wcale. I może się mylę co do nich bądź źle oceniam – ale to moja jazda. I nie zdradzę, o czym były te rozmowy – to co na backstagu, zostaje na backstagu. Dzisiaj jest dużo łatwiej po kimś pocisnąć (coś o tym wiem) niż spropsować. A ja chcę tutaj spropsować. To moja wdzięczność za garść wspomnień, jakie dostarczyli mi niżej wymienieni.

Yurkosky – 3 lata temu bawiłem się na Twoim festiwalu. Gdzie to poszło? Teraz znów mnie ugościłeś. Jesteś jedną z najsympatyczniejszych osób, które spotkałem w tym kurwidołku. Nie dam sobie wmówić czegoś innego. Za to, że wyciągnąłeś mnie na scenę by rapować “Potrzebuję” VNM’a – nie wiem, jak Ci się odwdzięczę. To jedna z najlepszych chwil w moim życiu. Zwyczajnie wiem, jaki szacunek od Ciebie dostałem. To dla mnie wiele. I wiedz, że oprócz samego przeżycia koncertów raperów – cieszyłem się mocno na nasze spotkanie. Nawet jakbym miał Cię spotkać 13-tego w piątek, mając 38 stopni gorączki, będąc przemoczony i mając kaca – wiem, że to i tak będzie świetne spotkanie. Wielki pokłon i jeśli kiedyś coś mógłbym pomóc – numer znasz.

RAP STAGE – czyli kochani organizatorzy. Ja nie wiem, jak zazwyczaj jest z organizatorami – czy odpierdalają swoje, czy faktycznie się jarają, tym co robią? Wiem, że tutaj to jest druga opcja. Miałem okazję usiąść i pogadać dość długo z jedną osobą od Was – to była bardzo mocna i zajawkowa rozmowa. Dla takich rozmów to robię – takie rozmowy pobudzają zajawkę, pobudzają miłość do tej muzyki. Bo rap to emocje i ludzie. Widziałem również zaangażowanie innych osób – nie było dane mi z nimi porozmawiać, ale wierzę, że to jeszcze przed Nami. Jesteście zajebiści i trzymam za słowo, że to nie jest Wasze ostatnie… słowo?

Soulpete – z Tobą miałem okazję pogadać dłuższą chwilę i pewnie jakieś tam bzdury powiedziałem. Nie tak sobie Ciebie wyobrażałem i to jest komplement. Czasem masz wyobrażenie o idolu, spotykasz go i czar pryska. Tutaj spotkałem producenta, którego bardzo szanuję (jeden z Twoich raperów by napisał że szanuję w chuj) i po spotkaniu szanuję jeszcze mocniej. Jakby Ciebie nie było, to by ktoś musiał Cię wymyślić na tej scenie.

Biszu – To było tak normalne, tak zwyczajne i tak sympatyczne, że uśmiech mi się maluje teraz na twarzy. Super było zamienić z Tobą te kilka zdań. To jedno z lepszych wspomnień, jakie mam z tego koncertu. Ja wiem, że to dla Ciebie nic takiego – ale dla mnie wiele.

VNM – nie masz pojęcia, ile miałbym Ci jeszcze do opowiedzenia! Ja wiem, że pewnie zamęczyłem trochę. To spotkanie z Tobą rodziło w mojej wyobraźni OLBRZYMI rozpierdol. Nie wiem, ile spędziłem czasu z Twoją muzyką, ale podejrzewam, że tyle, co Ty na wszystkich backstagach w karierze. Ja nie robię sobie zdjęć z raperami i nie robię zdjęć na koncertach. Jesteś jedynym wyjątkiem, z którym zdjęcie po prostu chciałem mieć. To, że mogłem stać z Tobą na jednej scenie, to jest coś, czego nie zapomnę. “Potrzebuję” dorobiło się bardzo mocnego skojarzenia w mojej głowie. Mam nadzieję, że jeszcze gdzieś się spotkamy.

Te-Tris – Nagadałem Ci pewnie wiele głupot, ale to, że jesteś dla mnie chodzącym HIP-HOPEM to prawda. To był zaszczyt, wierz mi. Ja na tym backstagu stałem totalnie rozwalony. Wynika to z faktu, że kocham tę kulturę i niezwykle szanuję każdego, kto coś do niej dołożył. A Ty spokojnie będziesz ambasadorem hip-hopu w Polsce, jak już taką funkcje wymyślą. Tekst również powstaje i wiem, że to spotkanie tylko dołoży do niego większy sens. To był zaszczyt stać z Tobą na jednej scenie.

Ten tekst musiał się tu pojawić. Ten koncert to było dla mnie jedno wielkie szczęście. Mógł trwać dwa razy tyle – nie zauważyłbym upływającego czasu. Prawie tydzień radziłem sobie z tym, co naszło mnie po koncercie. Miałem zwątpienie – właśnie spełniło się moje marzenie i nie wiem, czy jeszcze coś zrobi na mnie takie wrażenie. Dochodziłem do siebie. Jestem szarym człowiekiem, który pracuje i ma rodzinę. Takie intensywne doznanie sprawia, że ciężko potem wrócić do siebie. A jeszcze ciężej zdać sobie sprawę, że raczej te chwile się już nie powtórzą. Podejrzewam, że nie ja jedyny mam takie wrażenia z tego wydarzenia.

Tu nie ma żadnego lizusostwa, to jest po prostu zapis emocji człowieka, który wychował się na tej muzyce i miał okazję obcować przez chwilę z tymi ludźmi. Piszę to z pozycji fana – podejrzewam, że nie jestem jedyny, który tego wieczoru miał takie emocje. Nie zapomnę tego nigdy. To było COŚ.

Robert “Fevowy” Połomski

followrap buy coffee

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.