“Powiedzmy sobie szczerze: czy ktoś na poważnie słuchał jego muzyki?” – mowa tu właśnie o Te-Trisie. Takie zdanie pada w felietonie Konrada Klimkiewicza na jego blogu – Klimkiewitz.pl. Tekst “Dlaczego fristajlowcy nie potrafią rapować?” to jedna z większych kopalni ignorancji i bzdur, na jakie trafiłem w ostatnim czasie. W nim: Te-Tris jako mierny i nic nie znaczący raper, Quebonafide i Białas jako postacie marginalne we freestylowym środowisku i Bober ze “skillami z rapowej piwnicy”, budujący karierę na kontrowersji. Zapraszam na moją odpowiedź.
Poniżej powinna być reklama. Jeśli jest – super, dzięki! Jeśli jej nie widzisz, to albo post został niedawno opublikowany, albo masz aktywną blokadę reklam. Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli wyłączysz dla nas Ad Blocka. Dodaj FollowRAP do wyjątków/białej listy. Nienawidzisz reklam? My też, ale będziemy wdzięczni za wsparcie – postaw nam kawę. |
Czy freestylowcy potrafią rapować?
Odwieczne pytanie, na które odpowiedzi już parę razy na portalu poszukiwaliśmy. Ogólne wnioski są takie, że faktycznie nad wolnostylowcami, szczególnie tymi najlepszymi, ciąży pewien rodzaj “klątwy”, którą obszernie opisał w 2019 roku Fevovy (kawał świetnego materiału!), a która nie pozwala im wypłynąć na szerokie wody ze swoją działalnością studyjną.
Kluczowe w pytaniu jest jednak słowo “potrafią”. Mamy więc obracać się w sferze skillsów, a nie sukcesu komercyjnego. Jeśli o to chodzi, większość topowych (i nie tylko) freestylowców bardzo dobrze radziła sobie z mikrofonem. I nie trzeba sięgać głęboko i wyciągać Muflona, Ensona, 3-6, Dużego Pe czy Flinta. Wystarczy oprzeć się na tych, których Konrad wymienił w swoim tekście.
Konrad Klimkiewicz – czyli nie wiem o czym piszę
Felieton, na który odpowiadam, jest bardzo ciekawym zjawiskiem. Autor wychodzi od koncertu Te-Trisa, na którym upił się tak, że nic z niego nie pamięta. Stwierdza jednak, że wątpi żeby ktoś wtedy rapował kawałki razem z Adamem, bo nikt na poważnie nie słucha jego muzyki. Na końcu przytacza jeszcze “Ile mogę?” i “Trzeba żyć”, jako przykłady numerów Te-Trisa, które odnalazł w Google. Konradzie – czy ty, zanim podzieliłeś się opinią, słyszałeś jakikolwiek album czy chociaż kawałek?
Mierny raper – Te-Tris
Na nieszczęście autora, okazuje się, że Te-Tris nie jest twórcą anonimowym. To gość, który poza tym, że we freestylu jest jednym z GOATów, ma bardzo szerokie uznanie na scenie muzycznej – tej podziemnej, ale i wielu mainstreamowych słuchaczy dobrze go kojarzy. Nie bez przyczyny dostał swój rozdział w Antologii Polskiego Rapu. Nie bez przyczyny nagrywał ze Słoniem, Quebonafide, Tede czy Pyskatym. Nagrał też płytę na bitach Soulpete’a (z którym świetny album ma na koncie też wspomniany wyżej Flint).
Z różnym odbiorem spotykały się jego poszczególne materiały, ale o żadnym nie można powiedzieć, że nikt ich nie słuchał. Akurat wspomniane przez Konrada “Ile mogę?” kręciło miliony wyświetleń w czasach, kiedy rap nie dotarł jeszcze do obecnego poziomu rozpoznawalności. Na przełomie poprzednich dekad był też członkiem Aptaun, o którego sile zresztą stanowił (między innymi).
Poniżej powinna być reklama. Jeśli jest – super, dzięki! Jeśli jej nie widzisz, to albo post został niedawno opublikowany, albo masz aktywną blokadę reklam. Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli wyłączysz dla nas Ad Blocka. Dodaj FollowRAP do wyjątków/białej listy. Nienawidzisz reklam? My też, ale będziemy wdzięczni za wsparcie – postaw nam kawę. |
Te-Tris jest raperem wszechstronnym. Od zawsze w numerach łączy przekaz ze świetnym podaniem, w postaci dobrego, technicznego rapu. Zdarzały mu się też udane wycieczki w bardziej melodyjne eksperymenty. Wychował się i wyrósł na hip-hopie, sprawdził się na scenie freestyle i dane mu było pokazać się w beefach, w których dostarczył dissy, dziś będące już klasykami (odsyłam do “I Każdy Mój Fan”). Także w studiu wiele razy udowodnił, że ma świetne umiejętności.
Nie, Te-Tris nie jest anonimowym raperem, ani tym bardziej słabym. Żeby to jednak stwierdzić, trzeba by być przytomnym na koncercie albo przynajmniej przytomnie sprawdzić choćby jedną jego płytę.
2006:
2018:
Bober – kontrowersje z rapowej piwnicy
Zdaniem Konrada, Bober “zdaje sobie sprawę z tego, że jedynie robienie sobie beki z rapu może go uratować” oraz “skillsowo reprezentuje rapową piwnicę, więc ratuje się kontrowersją”. Prześledźmy na szybko studyjną karierę Bobera.
Już w 2016 roku, w okolicy swoich pierwszych sukcesów freestylowych, zdarzało mu się pokazać, że drzemie w nim świetny raper. Usłyszeć to mogliśmy głównie w jego OneTake’ach. Pokazywał tam pewność siebie “na majku”, arogancję, dobre rymy, ciekawe wersy i naprawdę porządne flow, jak na swoje początki. Wszystko nawinięte “na raz”.
Później jeszcze znokautował w pięknym stylu Barto’cuta w beefie, by w końcu w 2019 roku wypuścić debiutancki album. Coś w tym chłopaku musiało być, że na “Narcyza” udało mu się zaprosić Eripe czy Oxona, a i tak byli oni tylko dodatkiem do całości. Na płycie umieścił tylko 9 kawałków, w których pokazał charyzmę, celne punktowanie, poczucie humoru, treściwość i rapowe skillsy. Było tam trochę zaczepek, strzałów i były wersy kontestujące rzeczywistość. To były jednak jedynie ciekawe składniki albumu, a nie próby grania na kontrowersji.
Nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o późniejsze albumy. “Poradnik sukcesu” i “Przemyślany album” to kontynuacja tej samej stylówki Bobera, tylko w nowych odsłonach. Wciąż jest świetnym raperem, a stosując zaczepki czy żarty na nowej płycie, wcale nie próbuje “się ratować” – on robi to samo co wcześniej, tylko jest po prostu bardziej rozpoznawalny. Jakość albumów to inna sprawa – “Poradnik” jest dla mnie topką 2020 roku, a “Przemyślany album”, co najwyżej średniakiem.
Ignorancja
Konrad wspomina jeszcze o Filipku, który zgodzę się, osiąga wyniki ponad swoje faktyczne skillsy. Pojawia się też Czeski czy Babinci, którzy nigdy nie robili liczb, ale przynajmniej ten pierwszy, kiedy już chwyta za mikrofon, pokazuje, że jest w tym bardzo dobry. Koro wciąż ma nad czym pracować jeśli chodzi o brzmienie jego numerów i wciąż w opinii publicznej figuruje jako “rapujący freestylowiec”, ale poza jednym wersem, do którego się przyczepiłeś, na “Pierwszym wolnym” jest cała masa genialnych linijek.
No i w końcu, po kilku tysiącach znaków opowieści o tym, jacy freestylowcy są słabi, kiedy przyjdzie im złapać za mikrofon – autor dociera do postaci jak Quebonafide czy Białas. I co z nimi robi? Ot, ignoruje. Bo nie pasują pod tezę. Ba, nawet tę tezę łamią w pół i wyrzucają przez okno z najwyższych pięter wieżowca, którym w tej prześmiesznej metaforze nazwałem polską branżę rapową.
Quebonafide w środowisku freestylowym swoją obecność zaznaczał przez wiele lat bardzo wyraźnie. Zdaniem Konrada “nie szło mu najlepiej”, ale tak naprawdę nawijał na wolno jeszcze u siebie w Ciechanowie, rzucał świetne linijki na bitwach, mierzył się z najlepszymi i dotarł choćby do finału WBW w 2012 roku. Jako freestylowiec wydawał “Eklektykę” i wpływ tego środowiska na jego muzykę jest bardzo, bardzo wyraźny.
Trudno też skomentować sprowadzenie występów freestylowych Białasa do osoby, która “ledwo kilkukrotnie się sprawdziła”. Nie. Białas i Solar zjeździli sporo bitew przez wiele lat. Dzięki temu też się poznali. Największy obecnie label w tym kraju – SBM Label wykształcił się z grupy SB Mafija, która też pośrednio ze środowiska freestylowego się więc wywodzi. Zresztą, nazwa ich studia – NoBoCoTo – nawiązuje do jednej z bitew Solara.
Podejście autora
Dopływam do brzegu. Zdecydowałem się nie wyciągać więcej ksywek do dokładnego opisu, bo nie ma potrzeby. Opowiedziałem o tych, o których wspomniał Konrad w swoim tekście. Przekrój umiejętności innych freestylowców usłyszeć możemy w “PassTheMic vol. 2” i “PassTheMic vol. 3”.
Na koniec, chciałbym podziękować autorowi za inspirację, a także uprzedzić jego potencjalną reakcję. Zapewne usłyszę znowu, że “bronię idoli”, a on ma ich wszystkich “w kutasie”. Ja uważam, że jeśli ma się coś “w kutasie” to należy jak najszybciej udać się do specjalisty to nienajlepszym pomysłem jest pisanie o tym felietonów. Można mówić, że to tylko “beczka”, “luźne przemyślenia” i “moja opinia”, ale koniec końców liczy się to, co zostawia się na przysłowiowym papierze.
OBSERWUJ NAS NA GOOGLE NEWS!
Jeśli to, co się tam zostawiło, pokazuje ignorancję, dopasowywanie faktów pod tezy i zerowy nakład pracy, żeby chociaż sprawdzić twórczość raperów, których się krytykuje – to nie widzę w takim felietonie żadnej wartości i nie kupię tłumaczenia autora, jeśli będzie twierdził, że ma swoje życie, nie ma czasu na sprawdzanie o czym pisze, a ci wszyscy raperzy go w ogóle nie obchodzą.
Jeśli faktycznie tak jest, to rozważ zostawienie pisania (a przynajmniej w tym temacie) lub zwyczajnie olej wszystko co napisałem, masz w końcu prawo nadal pierdolić głupoty.
Mateusz Trojnar
Spodobał ci się ten tekst? Postaw autorowi kawę!
Dodaj komentarz