4 lata Antihype [RAPKARTKA]

sarius antihype

Dokładnie dzisiaj, 17.11 mijają cztery lata od premiery albumu “Antihype” Sariusa. Płyta, która już przy premierze była dobrze ocenianym krążkiem, ale mam wrażenie, że wraz z latami zyskuje ona jeszcze więcej.

O czym jest Antihype?

Przede wszystkim jest to płyta bardzo szczera, mocna i na pewno nie ma w niej miejsca na ustępstwa. Dostajemy na niej dużo rozliczania się Mariusza z samym sobą, ale Sarius nie zamyka nas jedynie w swojej bańce przeszłości.

Numery takie jak “To co chcesz” czy “Wiosna” to już tracki wręcz idealnie dopracowane, siedzące z tyłu głowy od czasu premiery krążka. Mimo zabarwienia idącego raczej w stronę tego przygnębiającego, mają tak dobry vibe, że mogłyby zdefiniować całą płytę. Ale! Nie robią tego, bo jednym z sukcesów płyty Antihype jest właśnie jej różnorodność bez chaotyczności.

Wiosna

“Mama powiedziałaby “synu, co Ty tak
Gonisz, po co, jak to zwykłe są ozdoby
Świat jest taki jaki stoi patrz
Na słońce, Cię ukoi jak
Te słowa nie będą mogły tego zrobić”
A ja…
A ja nie patrzę i nie zbaczam z tej drogi jak”

Gdzie ta różnorodność?

Teoretycznie można pogrupować numery z płyty w kilka głównych sfer tematycznych – rozliczenie się Sariusa z samym sobą, dążenie do celu i ogrom samorealizacji, zagubiona miłość i relacje międzyludzkie. Ale to byłoby zbyt płaskie, całkowicie niepodobne do twórczości Mariusza. Dlatego można stwierdzić, że każdy numer jest osobną częścią historii, którą przed nami obnaża Sarius.

Kiedy Bóg wyda Ziemię wszystkim gwiazdom / Może jesteś tym natchnieniem, przez które nie mogę zasnąć (“Powrócisz tu”) – Sarius dotyka sfer, które są bolesne, nie do końca “sprzedażowe”, ale ubiera on je w słowa, dzięki którym nam, odbiorcom przystępniej do nich sięgać. Nie brakuje też trochę braggi, ale nie tej przewozowej, krzykliwej i nastroszonej, tylko dumnej, wartościowej. Ufam sobie to mój najlepszy przyjaciel / Jak od dzieciaka w ławce zna mnie najlepszy przyjaciel (“Najlepszy przyjaciel”).

Poza tym na płycie znajdzie się też coś dla fanów zmiany flow, brzmień i zaskoczeń. Trzeba przyznać, że Sarius razem z Gibbsem, z którym tworzą bardzo zgrany duet, postawili na brak jednostajności. Dzięki temu płyta jest ciekawa i nie nudzi, kiedy odsłuchuje się ją “na raz”.

Co z gośćmi?

Na albumie znajdziemy 6 gości, i jest to zdecydowanie wystarczająca ilość w tym materiale. Z featuringami bywa różnie. Kartky w “Jak nikt” jest po prostu “kartkowy”. Totalnie w swoim stylu, starając się dopasować do zamysłu całego kawałka. “Zima” z KPSN jest bardzo fajnym zaskoczeniem, dobrym posunięciem ze zmianą stylu i trochę surowszym vibem, gdzie jednocześnie słyszymy śpiewanego, melancholijnego Mariusza. Kacper HTA w bonusowym “Coś” to niestety nie mój klimat, trochę mi się to gryzie co do poziomu reszty płyty, ale nie jest to gościnka, której nie da się przesłuchać. Rogal DDL w “Najshajs” jest bardzo ciekawy. Mimo, że nie należy on do moich ulubionych raperów i pierwszych wyborów to w klimat utworu wpasował się idealnie, i ne mogłoby go tam nie być. Natomiast Ten Typ Mes w “Japy” to zdecydowanie najlepszy featuring na płycie. Tam został pokazany prawdziwy artyzm, zgranie i świetna kolaboracja.

Teraz wszyscy

“Boże, daj mi sens – Boże, nie patrz w tył na reputacje, którą noszę
A ty nie mów mi, że jestem tu jak Mały Książę- nie żyjemy w książce
A ruchy rozkminione mam jak Tolkien”

Duet marzenie

Nie można nie wspomnieć o robocie, jaką na płycie wykonał Gibbs. To, że tworzy on niesamowite dźwięki wiadomo od dawna. Jest bardzo dobrym producentem, mający kunszt zawodowca i niezamykający się w jednej ramie, co na Antihype widać idealnie. Bity spokojne przeplatane z przyspieszeniami, sznyt imprezowy z domieszką trapu. Dodatkowo nie boi się używać niekonwencjonalnych zagrań, a sampel Pani Ireny Santor wpleciony w twórczość Sariusa – brawo. Ta dwójka potrafi się nawzajem, mam wrażenie, napędzać. Stworzyli płytę, do której chce się wracać.

Antihype to płyta kompletna, dopracowana i posiadająca wszystkie znamiona albumu do zapamiętania. Antihype to też movement, styl myślenia i życia, który na tej płycie idealnie się wybija. Nie można przejść obojętnie obok tego krążka, jak się to, na całe szczęście, nie stało cztery lata temu. Ale chyba najważniejszą cechą Antihype jest to, że dalej z pełną odpowiedzialnością można uważać ją za naprawdę dobry kawałek muzyki.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.