To miasto pachnie wciąż tak samo – 7 lat “Trójkąta Warszawskiego”

Pisałem kiedyś w tekście, że gdybym był miastem, chciałbym mieć swojego Taco Hemingwaya, który złoży mi hołd na miarę “Trójkąta Warszawskiego”. Dziś, w 7 rocznicę premiery tego albumu, chciałbym jedynie podtrzymać te słowa.

O “Trójkącie…”

“Trójkąt warszawski” jest, najprościej rzecz ujmując, fabularną rap płytą. Opowiada o trzech bohaterach krążących po mieście szukając się nawzajem, uciekając od siebie. Słowa kluczowe: złamane serca, Warszawa, alkohol, papierosy, kalafiory, PZPN. Wszystko co przeczytaliście do tej pory o tej płycie to nie moje słowa. To słowa samego Taco, albo kogoś kto redagował dołączony do fizycznego wydania booklet.

Rzeczywiście, na płycie odnajdujemy trójkę bohaterów: protagonistę – w domyśle alter ego autora płyty, jego byłą dziewczynę i jej nowy obiekt westchnień, czyli znanego „warszawskiego łotra”, gwoli rymu nazwanego Piotrkiem. Kolejne kawałki opisują sytuację z różnych perspektyw – ze strony różnych postaci. Dodatkowo utwory nieraz przenikają się, ukazując to samo wydarzenie inną paru oczu. Chwilę zająć może też ustalenie chronologii zdarzeń. Te – jak u Tarantino w “Pulp Fiction” – wynikają z siebie, ale nie są nam przedstawione w odpowiedniej kolejności. Nie sposób ogarnąć całych tych zawirowań między bohaterami bez przesłuchania płyty więcej niż jeden, dwa czy nawet pięć razy. Już sam tytuł albumu interpretować możemy co najmniej dwojako.

Sam nie jestem w stanie już nazwać liczby moich odsłuchów „Trójkąta…”, a za każdym razem wyłapuję nowe nawiązania w tekstach. Taco wymienia na płycie sporo nazw ulic i klubów. Oddaje klimat (przede wszystkim) nocnej Warszawy, czy nawet jej zapach, co jest ciekawym spięciem historii w klamrę. Pierwsze i ostatnie słowa albumu przyrównują woń stolicy do „szlugów i kalafiorów”.

Status: kultowy

Przez wielu słuchaczy, pierwszy polski album w dyskografii Taco uznawany jest równocześnie za jego opus magnum. Został zresztą nominowany do Popkillera w kategorii “Album dekady”. Dorobił się on już statusu klasyka i wielu jest takich, co wszystkie 7 utworów bez zawahania cytują z pamięci. Zaliczam się do nich, stąd też wracanie do “Trójkąta…” z okazji kolejnej rocznicy sprawia mi niemałą przyjemność.

Cieszy, że po latach ten album wciąż się broni. Słucha się go świetnie, za sprawą zawodowo sklejonych bitów, a i rap Taco idealnie pasuje do klimatu. Wiem, że pojawiają się zarzuty, co do sposobu rapowania Taco na tej płycie. Nigdy nie miałem z tym problemu. I nawet jeśli niektóre elementy dałoby się poprawić, to nigdy nie zwracałem na nie uwagi. Moje skupienie ukierunkowane było zawsze na historię, którą pięknie nam Taco nakreślił w świetnie porymowanych i dobrych technicznie zwrotkach, które po sufit wypchane są wartymi uwagi wersami.

“Trójkąt Warszawski” to przede wszystkim idealne przelanie na album historii, która mogłaby wydarzyć się naprawdę. Z wszystkimi tymi miejscami, z realistycznym zachowaniem głównych i pobocznych bohaterów, z załamaniem czasoprzestrzeni poprzez użycie fragmentów wiekowych już filmów dokumentalnych o Warszawie.

“Warszawa. Właśnie taką lubimy ją oglądać”

Mateusz Trojnar


followrap patronite

Sprawdź Kalendarium Polskiego Rapu!
Sprawdź inne teksty tego autora!

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.