“W bani mam plany… czyli JEDEN “Heaven””

jeden heaven okładka
jeden heaven okładka
Fot. Okładka recenzowanego albumu

W tej recenzji opowiem wam o doświadczeniach, które nie są dostępne dla każdego. Pierwszy legal Jednego – młodego, świeżo zwerbowanego do QueQuality rapera – różni się całkowicie w odbiorze, w zależności od sposobu w jakim go słuchasz. Dokładniej, jedynie posiadanie fizycznego wydania sprawia, że jesteś w stanie w pełni odebrać zawarte na płycie treści. O co właściwie chodzi? Później.

O czym jest ta płyta?

Chciałbym najpierw skupić się na samym fakcie istnienia takiej różnicy. Wydaje mi się, że to w dzisiejszych czasach bardzo odważne posunięcie. Obecne realia prowadzą nas raczej na playlisty w serwisach streamingowych czy odsłuchy na kanałach na YouTube. Płyty tracą powoli fizyczną wartość i stają się jedynie elementem kolekcjonerskim, sentymentalnym. W tym konkretnym przypadku jest to o tyle wyraźniejsze, że muzyka Jednego jest dość przystępna dla ogółu, także dla przypadkowych słuchaczy spoza środowiska hip-hopowego. Jednakże, ktoś kto przesłucha nawet całe „Heaven” na Spotify bądź Youtube (w momencie pisania, na kanale QueQuality nie ma jeszcze wszystkich kawałków), nie będzie w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie: „o czym jest ta pyta?”.

Jest o marzeniach. O miejscu, w którym spełniasz najskrytsze sny. Miejscu, które autor nazywa swoim Niebem. Do fizycznego wydania „Heaven” dołączona jest książeczka z tekstami i… dodatkową narracją między kawałkami w postaci rozmów Jednego z Bogiem, który spełnia jego kolejne marzenia. Z każdego z przeżyć wyciąga jednak wnioski i refleksje, które zawarte są właśnie w tych dialogach.

Hipokryta?

Najprostszym przykładem są kawałki numer 4 i 5 na płycie. Występują po sobie, a ich treść jest zupełnie rozbieżna. Można by pokusić się nawet o nazwanie rapera hipokrytą, bo jak inaczej go określić, kiedy „Harem” opowiada o życiu pełnym różnych zabaw w otoczeniu wielu pięknych kobiet, a „Feminine” o tej jedynej, idealnej kobiecie, z którą Jeden wiąże przyszłość i wspólne życie. Dopiero po zaglądnięciu do rozmowy zauważamy, że najpierw autor prosi Boga o własny harem, by następnie stwierdzić, że takie życie jest puste i pozbawione emocji, a przede wszystkim – miłości. Wtedy Bóg daje mu kobietę-ideał. Jeden i z tego wyciąga refleksje, że nie może być z idealną kobietą gdy sam wciąż ma wiele wad. I tak dalej, poszczególne kawałki zazębiają się ze sobą.

Największym minusem płyty jest to, że możliwe jest, że nie doszedłbym do tych wszystkich wniosków bez posiadania fizyka. Mocny ukłon w kierunku ludzi, którzy zdecydowali się kupić płytkę, ale jednocześnie, delikatne wypięcie się na resztę słuchaczy.

Muzyka i teksty

Zastanówmy się więc, co dostaje od Jednego ta druga grupa. Dostaje 11 utworów, każdy o czymś innym, chyba że powiążemy je przewodnim motywem marzeń. Każdy z kawałków jednak dopracowany i świetny brzmieniowo. Dodatkowo wszystkie spójne ale nie monotonne. Jeden ma kilka odmian swojego melodyjnego flow i sprawnie przeplata je w kolejnych kawałkach, co sprawia że słucha się tego przyjemnie i nie nużąco. „Heaven”, co najważniejsze, jest płytą, która pomaga trwać w szczęściu i przekazuje szczęście autora słuchaczowi. Jest ciekawą odskocznią od ciężkich, smutnych, wręcz depresyjnych albumów, po które sam zresztą często sięgam.

Tekstowo Jeden obdarzył nas tym, do czego już przyzwyczaił na wcześniejszych projektach. Przede wszystkim, uwagę zwracają bogate rymy, wielokrotnie wielokrotne, co jest istnym miodem dla moich uszu, tym elementem zawsze można kupić moje uznanie. Dodatkowo imponują bardzo melodyjnie i składnie poukładane wersy, wszystkie sylaby są na swoim miejscu, nie ma przypadkowo dodanych słów. Na płycie znajdziemy też liczne, bogate i, przede wszystkim, chwytliwe gry słowne, którymi od dawna Jeden urzeka słuchaczy.

Jeszcze przed wydaniem albumu w rozmowie ze znajomym doszliśmy do wniosku, że Jeden ma wielki potencjał na uzyskanie rozpoznawalności pokroju Quebonafide. „Heaven” utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Jeden jest wszechstronny, ma świetne ucho do muzyki. Do rapu podchodzi bardzo kreatywnie, bawi się w koncepty. To świetny tekściarz i jest bardzo dobry technicznie w nawijce, co udowodnił m. in. kilkoma przyśpieszeniami na płycie, po których tylko złapałem się za głowę. Do tego wprowadza do rapgry świeże brzmienia. „W bani mam plany by wynieść rap w Polsce na wyższy level”.

Idź w to chłopaku, możesz zajść daleko, chociaż wciąż jeszcze długa droga przed tobą. Ja trzymam kciuki bardzo mocno.

POSŁUCHAJ “HEAVEN”:

2 Trackbacks / Pingbacks

  1. Jeden: "Emigracja zmieniła mnie w mężczyznę z chłopca" [WYWIAD] - FollowRAP
  2. Jeden - TBA - FollowRAP

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.