Krótko ale bardzo treściwie… Lordofon “Plastelina EP”

lordofon
lordofon "plastelina ep"

Krótka opowieść o tym ile różnych emocji może dostarczyć 15 minut muzycznego zachwytu. Zdecydowana TOPka, jeśli chodzi o zestawienie najlepszych EPek zeszłego roku. Uderzyła we mnie z zaskoczenia i nie zeszła ze słuchawek do dziś. A to przecież tylko 6 kawałków.

Ulepiona na ostatni guzik

„Plastelina EP” miała swoją premierę 12 grudnia 2019 roku. Wtedy to debiutancki materiał chłopaków z duetu Lordofon został opublikowany na kanale Asfalt Records. Chwilę mi zajęło zanim się za niego zabrałem, ale ostatecznie znalazłem moment by go odpalić. Jak już pisałem – kompletnie nie spodziewałem się czegoś tak dopracowanego, różnorodnego, świadomie nagranego i wyprodukowanego. Na ostatni guzik dopięte jest absolutnie wszystko. Ośmielę się stwierdzić, że gdyby chłopaki tkwili już w ogólnej świadomości słuchaczy i odpowiednio poprowadzili promocję, mogli by na tym osiągać miliony wyświetleń. EPka jest oprawiona pięknymi animacjami autorstwa Martyny Koleniec – każda idealnie dopasowana do swojego utworu oraz spójna z motywem przewodnim. Animacje są wykonane jakby z plasteliny!

Lordofon to warszawski duet założony przez Maćka Poredę (teksty, wokal) i Michała Jurka (producent). Idealnie charakter zespołu oddaje opis widniejący pod ich utworami: ”Prezentuje oryginalną mieszankę rapu, muzyki miejskiej i gitarowej alternatywy. Inspiracje duetu rozciągają się od Nirvany poprzez Kendricka Lamara i artystów związanych z kolektywem Odd Future aż po współczesny trap”. Te różnorodne inspiracje zdecydowanie da się usłyszeć i bynajmniej nie mam na myśli jakichś form kserowania Kendricka (🙄) czy Nirvany, a jedynie przekrój stylów jakie prezentują.

Przekrój sporych umiejętności

„Plastelina” jest idealnym projektem do wysłania wytwórni jako demo, być może tak właśnie się to odbyło w przypadku publikacji na kanale Asfaltu. Poszczególne utwory diametralnie się od siebie różnią. O każdym z nich jeszcze wspomnę, ale przekrój obejmuje zarówno utwór agresywny, pełen nawiązań do tytułowego „Unabombera” oraz melancholijne, nostalgiczne „2012”, gdzie zamknięcie oczu maluje w naszej wyobraźni przebieg opisywanej, licealnej “love story”. Każdy kawałek to inna tematyka, zupełnie różniąca się warstwa muzyczna i wokalna (Maciek pokazał tutaj naprawdę klasę, jeśli chodzi o dopasowanie się do tylu odmiennych stylów i bitów).

Zazwyczaj od tego stronię, ale mamy tutaj do omówienia jedynie 6 kawałków, do tego bardzo odmiennych, więc pozwolę sobie na oddzielne omówienie każdego z nich. Polecimy chronologicznie.

1. “Unabomber”

Pierwszy na liście jest wspomniany już wcześniej „Unabomber”. W tym kawałku padają jedyne wulgaryzmy na całej EPce (co ciekawe, padają z ust Lagiego, który odpowiadał za mix/mastering „Plasteliny”, ale w tym kawałku zajął się również refrenem). Nic dziwnego, bo są one charakterystyczne dla właśnie takich kawałków. Z agresywną nawijką, w głosie rapera słychać ewidentne zdenerwowanie. Zresztą, dopasowanie emocji zawartych w „wypowiadanych” słowach to jego bardzo mocna strona na tym albumie. Wiemy kiedy cierpi, wiemy kiedy kocha i tęskni, wiemy kiedy krytykuje społeczeństwo. Tekstowo oczywiście też świetny poziom, padają takie perełki jak „Niby się każdy tu na żartach zna / Dlaczego więc mam smutną twarz, gdy odpisuję HA-HA-HA?”.

2. “Harakiri”

Drugim utworem na jaki natrafiamy gdy słuchamy w odpowiedniej kolejności jest „Harakiri”. Tytułu chyba nie muszę nikomu tłumaczyć. Kawałek jest znacznie lżejszy od poprzednika, więcej jest fragmentów śpiewanych, zaczynając od refrenu. Raper przekazuje nam tutaj swoje ambicje do rzeczy wielkich, a jeśli nie zdobędzie wszystkiego – planuje popełnić tytułowe harakiri. To wszystko na oczywiście genialnym podkładzie, szczególnie trzecia zwrotka, z idealnie wprowadzonymi zmianami bitu, przyprawia o ciarki.

3. “2012”

Tutaj docieramy do (chyba) mojego faworyta, choć naprawdę ciężko było mi takowego wskazać, bo każdy kawałek wbija się ponad resztę, jakkolwiek nielogicznie to nie brzmi. Przystanek – „2012”. Brzmi to jakbyśmy właśnie wysiedli z wehikułu, który zafundował nam podróż w przeszłość. I w sumie niewiele mija się to z prawdą. Taką właśnie maszynę zamontowali w tym kawałku chłopaki z Lordofon. Jak już pisałem, melancholijna melodyjność, nostalgia litrami wylewająca się z liryki i celne wersy, które chwytają za serce i powodują powracanie myślami do podobnych wydarzeń z naszych przeżyć – to wszystko składa się na tę cudowną historię. Zresztą, utwór opisuje czasy licealne, u których schyłku sam się znajduję – to daje poczucie takiej bliskości do opisywanych sytuacji. „Potem na przerwach zamyślona zawsze wertowałaś książki, z kartonika piłaś słomką sok / Chciałbym być nim”.

4. “16mm”

Dalej mamy „16mm” – chyba obiektywnie najlepszy kawałek. Mam na myśli to, że jeśli miałbym zupełnie niezależnemu słuchaczowi polecić tylko jeden kawałek z całej EPki, byłby to prawdopodobnie właśnie ten. Jest to idealne połączenie hipnotyzującego, klubowego bitu z tekstem opowiadającym w ciekawy sposób pewną sytuację, zawierającym ciekawe przemyślenia i refleksje. Do tego jeszcze niezwykle porywający refren. Kawałek na spacer, na wrzucenie na słuchawki nocą w łóżku, w smutku i radości, a nawet na imprezie, dzięki temu instrumentalowi.

5. “Poliester”

I teraz tempo drastycznie zwalnia. Najbardziej emocjonalny utwór, pełen wersów po których musiałem zatrzymywać na chwilę odtwarzanie, bo tak głęboko we mnie uderzyły – „Poliester”. Po prostu hektolitry emocji, ale nie przekazane w wymuszony, pseudopoetycki sposób. To wszystko jest szczere. I prawdziwe. „Do Ciebie piszę zamiast w notatnikach bo lubię prywatność i chcę pewność mieć, że nikt tego nie będzie czytać”. „Piszę do Ciebie bo nie mogę zasnąć i / Nie żebym myślał o Tobie czy coś / Po prostu robi się już jasno”. Czyż nie brzmi znajomo?

6. “Skały”

Jeśli ktoś już się wyciszy i popadnie w refleksje czy smutek przy odsłuchu poprzedniego utworu, „Skały” wytrącają go z tego stanu natychmiastowo. Kawałek z odrobiną braggi i punchy. Wciąż jednak wszystko utrzymane jest w charakterystycznej stylistyce. Bardzo mi się to podoba, gdy raper sprawnie operuje kolejnymi podgatunkami i odmianami rapu, a wciąż w tym wszystkim zachowuje tak wiele siebie. Ten kawałek stanowi niejako podsumowanie całej EPki. ”Bo my się wyróżniamy, gramy tak jakbyśmy znali kody / A wy tacy sami jak bliźniaki Zack i Cody”.

Świeżość, świeżość i jeszcze raz świeżość. To słowo idealnie pasuje nie tylko do Lordofonu, ale też ogólnie do ostatnich działań Asfaltu. Miętha i ich świetny debiut, odświeżony BonSoul w nieco innym wydaniu, ciekawy materiał od Hadesa. Ostatnio zdarzało mi się wspomnieć, że Asfalt powoli zaczyna obniżać loty, ale po zastanowieniu – muszę się z tych słów wycofać. Dostaliśmy od nich w tym roku mnóstwo świetnej muzyki, a w tym oczywiście „Plastelinę EP” od duetu Lordofon. Chłopaki, zajdźcie proszę gdzieś daleko. Jesteście na świetnej drodze. Czekam na pierwszy pełnoprawny album, choćbym miał jeszcze trochę poczekać (obym nie musiał).

„Ogromne kroki jak Coltrane, poczekaj na pierwszy longplay / Choć pewnie to zajmie mi moment, bo zwykle za bardzo się staram pisząc każdy wers”

1 Trackback / Pingback

  1. Mógłbym słuchać w kółko | Lordofon - "Koło" [RECENZJA] - FollowRAP

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.