Minęły już 3 lata od przedostatniej płyty duetu Rasmentalism. Tango, bo o nim mowa, zostało wydane 26 stycznia 2018. Wydaje się to być tak niedawno, a mimo to brzmienia większości utworów z tej płyty towarzyszą mi praktycznie codziennie. Zdecydowanie w moim odczuciu jest to album, do którego warto wracać. Co przekłada się na sukces tego trzyletniego tworu?
Z Rasmentalismem mam taki problem że ciężko jest mi się przekonać w pełni do ich numerów od samego początku, od momentu ich wypuszczenia. Inteligencja zawarta w tekstach i różnorodność muzyczna dociera do mnie po przesłuchaniu utworów po raz „enty”. Pisałam o tym przy okazji recenzowania albumu „Geniusz”. Ich numery mają to do siebie, że wracają po czasie ze zdwojoną siłą.
Inaczej, znaczy lepiej?
Aby zrozumieć różnicę twórczą jaka zaszła w chłopakach trzeba się cofnąć do ich wydawnictwa z 2016r. Wtedy to światło dzienne ujrzał album „1985”. Był on zdecydowanie mocny, ciężki i obarczony wieloma emocjami ze specyficznym humorem. „Tango” to drugi koniec przysłowiowego „kija”, coś odmiennego co pozwala zachować balans w tworzeniu. W głównej mierze dostajemy w końcu na płycie wesołe, wakacyjne bity, słychać zaciągnięcia z soulu i R&B. Ment postanowił wprowadzić dużą dawkę chillu i ukoić poharatane nerwy odbiorców. Ras natomiast (jak to Ras) po raz kolejny udowodnił, że żadna tematyka nie jest mu straszna i podtrzymał tezę o byciu jednym z lepszych tekściarzy w polskim rapie.
Czym więc ten album zaskakuje, przyciąga?
Przede wszystkim jest on kompatybilny. Ment stworzył podwaliny do niesamowicie spójnego albumu. Całość zawiera w sobie letni vibe, dość optymistyczny jeżeli chodzi o warstwę muzyczną. Potrafi zarówno uspokoić tak jak w „Kilka dni” ale też wprowadzić w stan przepełniony energią jak w „Fast food”. Jest też gratka dla słuchaczy lubiących cięższe bity – „Duch”. Do wyboru, do koloru.
Jeżeli chodzi o warstwę liryczną z pozoru może wydawać się, że głównie tematyka oscyluje wokół historii miłosnej, tańcu i zabawie toczącej się pośród emocji. Nie sposób się spierać, że to właśnie ten typ przekazu emanuje w większości utworów. Natomiast nie jest to jedyna historia, którą zostajemy uraczeni, między wierszami można wyczytać o wiele więcej. Znaleźć można odniesienia do konsumpcjonizmu i szybkiego tempa życia, chociażby w „Palma”:
„Znowu nie mogę zasnąć, liczę barany w TV,
Palma
Mózgi pierze się łatwo, szkoda że nie plamy z whisky”.
Całość poruszana jest też w numerze „Fast food” gdzie sam tytuł już sugeruje o czym będzie utwór.
Znalazło się też miejsce na rozważania nad sensem życia w „List”:
„Życie żartem jest, ale w końcu go skumasz,
List
To co masz, to na dworcu fortuna,
Nie bierz go za poważnie,
Jaki bohater w końcu nie umarł,
Poczekasz na sukces, jak na pierwszą miłość,
A to co masz na starcie, to jeszcze nie wyrok”
Pojawia się nawet swego rodzaju storytelling – „Duch” z udziałem Sokoła i Oskara z Pro3l8mu.
Kompatybilny czy nieurozmaicony?
Jednocześnie jednak w oczy rzuca się przeświadczenie, że całość materiału wypada do siebie bardzo podobnie, brak tu zaskakujących momentów, numerów przełomowych. Można odnieść takie wrażenie, kiedy połyka się całą płytę na raz w kółko. To jest właśnie ta charakterystyka tworzenia chłopaków, o czym pisałam na początku.
Na start ciężko się wbić w ten rytm Rasmentalismu, który sprawi, że od razu chce się zostać na dłużej. “Tango” jest dla mnie niejako potwierdzeniem tej tezy. Dobry materiał, solidnie stworzony z przemyślany konceptem. Natomiast są to rzeczy, które należy dozować, żeby móc się w nich zakochać. Może być to dla niektórych uciążliwe aby podchodzić do albumu „na raty”. Proponuję jednak wracać do niego co jakiś czas, co kilka dni lub tygodni. Wtedy naprawdę wybrzmiewa z całą swoją mocą, a po pewnym czasie człowiek może zatęsknić za tym brzmieniem. Tak zdecydowanie było w moim przypadku.
Featuringi
Nie sposób nie wspomnieć o gościach udzielających się na płycie. “Fast food” z udziałem Rosalie i Taco Hemingwaya to uciecha dla uszu. Dosadne teksty, mocne flow i melodyjny refren to zgranie wręcz idealne. Kolejnymi mocnymi feat’ami są Sokół i Oskar w numerze “Duch”. Połączenie tak mocnych graczy w chyba najmocniejszym numerze na całej płycie to działanie bardzo balansujące letnie klimaty. Otsochodzi w utworze “Moment”, Vito Bambino w ““Tryb samolot” i Gverilla w “Serio” to smaczki, które dodają całej płycie dodatkowego charakteru różnorodności.
Po kilku latach można śmiało rzec, że nie jest to bylejakość, letni przyjemniaczek tylko na ciepłe dni. Potrafi ogrzać w zimie przywołując piękne wspomnienia, zadumać wieczorem i wprowadzić w inny klimat. A jeżeli ktoś woli, warto zostawić album właśnie na wakacje. Przede wszystkim – warto pamiętać o tym wydawnictwie.
Premiera albumu “Tango” miała miejsce 26 stycznia 2018.
Sprawdź w naszym Kalendarium Polskiego Rapu.
Dodaj komentarz