Ostatnią płytą Holak obwieszczał, że “Dożył 25 lat i nic nie będzie już zmieniał”. Przy okazji premiery “Blasku” ma już lat 28 i podtrzymuje swoją deklarację – wciąż jest wyjątkowy w skali polskiej muzyki. Wciąż ma swoich zwolenników i zdecydowanych przeciwników, a jego twórczość wykracza poza sztywne ramy rapu.
Jaki Holak jest, każdy widzi i słyszy, a jeśli jeszcze go nie poznał to wystarczy odpalić któryś z jego głośnych featów (np. u Janka-rapowanie, Solara czy na “ReStarcie” BonSoulu) lub po prostu dowolny jego projekt, solowy lub w duecie, zespole. Na każdym uświadczycie względnie podobnego klimatu, takiej pozytywnej “alternatywności”, wyjątkowości. Muzyka Matiego jest trochę zero-jedynkowa w odbiorze, tak mi się wydaje. Albo trafi do ciebie ten vibe, na granicy rapu, z wieloma niestandardowymi rozwiązaniami tekstowymi i muzycznymi, albo wręcz przeciwnie i cię to odrzuci. Tylko że żadnej muzyki nie da się tak płytko sklasyfikować, trzeba się trochę bardziej rozpisać. Na wstępie – ja jestem raczej w grupie pozytywnie odbierających jego twórczość, ale nie jestem bezkrytycznym sajko. Będę miał kilka zastrzeżeń co do “Blasku“.
Teraz gramy sobie w kalambury….
Wydawnictwo promowane było pięcioma singlami z teledyskami. Zostały bardzo trafnie wyselekcjonowane – oddają klimat płyty, zachęcają, a mimo wszystko nie odsłaniają wszystkich atutów. Najbardziej spośród tych utworów przemawia do mnie “Mortal Kombat“. Paulina Przybysz dograła fajne wokale w tle (podzieliła się swoim głosem też w kilku z pozostałych utworów), ale przede wszystkim – Holak tutaj rapuje i robi to stylowo i z bardzo fajnym, powodującym uśmiech na twarzy tekstem. I jeszcze ten stylizowany na równie stary (no, prawie 30 lat dla klipu to jednak sporo) jak autorzy kawałka klip, oczywiście z nawiązaniem do kultowej gry z tytułu. Chyba mój faworyt na płycie.
Młoda rzuć mi się na szyję
Holak feat. Paulina Przybysz – “Mortal Kombat”
Powiedziałem to czy pomyślałem, chwilę
Nie wiem co się stało, że ci włączyłem The Killers
Słuchałem tego w twoim wieku, ale ja byłem debilem
Przede wszystkim flow, a dopiero potem słowa
Choć “Mortal Kombat” jest zdecydowanie moim ulubionym singlem, pozostałe depczą mu po piętach. Najbliżej jest chyba “Hollymood” z gościnnym udziałem Otsochodzi i kawałek “Ustka“. Ten pierwszy to bujający beat, chwytliwy refren, fajnie poskładane zwrotki. Wszystko okraszone animacją, do której rysunki wykonał sam Holak – człowiek renesansu! Gość wpasował się w klimat i vibe całego utworu, bo też jest to bliskie stylistyce na jego najnowszej płycie – “2011“. Także z tego kawałka pochodzi cytat z nagłówka tego akapitu. Ale bardziej ten temat chciałbym rozwinąć przy opisie “Ustki“.
Ten samochód pali więcej ode mnie
Holak feat. Otsochodzi – “Hollymood”
Jeśli zmienię coś to tylko na Teslę
“Ustka” to kawałek utrzymany w klimacie takiego lovesongu – wymieniania kolejnych miejsc i rzeczy, które Holak chciałby zrobić ze swoją ukochaną. I to podane jest w bardzo ujmująco napisanych zwrotkach (no, druga trochę odstaje od pierwszej). Tekst refrenu jednak przyprawiłby wiele osób o lekkie uczucie żenady, choć nie wiem czy jest to dobre słowo.
Chciałbym z tobą mieć domek na Bali
Holak – “Ustka”
Wielkie blanty bym tam z tobą palił
Albo może na Sycylii
Byle byśmy dobrze się bawili
No, cytując klasyka, “trueschoolowe głowy będą kręcić głowami“.
Ale szczerze? U Holaka, w tej całej jego stylówce, nie przeszkadza mi kilka takich lekko infantylnych (o, to jest dobre słowo!) wstawek. Zrozumiałbym jednak jeśli ktoś komentując muzykę Matiego przytoczył by kilka takich kwiatków jako argumenty. A powodem, przez który mnie to nie odrzuca, jest pewnie fakt, że wynika to z obranego stylu, nie z braku umiejętności. Maksyma “najpierw flow, potem słowa” jest jak najbardziej słyszalna (na plus), ale kiedy trzeba – jest dobry rap, dobre rymy, dobrze technicznie nawinięte.
Ciemniejsza strona
O ile “Najpierw słodkie” to jeszcze naprawdę fajny utwór, tak “Złoty chłopak” w moim odczuciu jest jednak najgorszym elementem płyty. Nie trafia do mnie jego klimat, Tymek jako gość wypadł średnio, poniżej swojego poziomu. Marcin Pyszora fajnie pokrzyczał w refrenie, ale sam kawałek mógł być lepszy, mogłoby go też nie być. Oczywiście jest to pewien poziom, ale odstaje od reszty.
Single mamy za sobą, ale nieco podobne odczucia mam co do “Szamy na dowóz“. Gościnnie słyszymy tam Zibexa (o którym Ola pisała w swoim cyklu FollowUnderground) i jego obecność jest tutaj wyraźnie zaznaczona i odbija się na całokształcie. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że bardziej ten utwór pasowałby do którejś z płyt Patryka. Nie do końca załapałem Holaka w tej stylistyce. A Zibex? Jak to Zibex – w swoim stylu, o jaraniu, ze swoim typowym flow. Fajnie, że pojawia się coraz częściej wśród głośnych ksywek, ale przydałyby się mu jednak jakieś urozmaicenia.
Holak – świetny gospodarz i gość
Pewna obserwacja, jaką mam na temat Matiego, to fakt, że świetnie wypada jako gość na cudzych płytach i równie dobrze przyjmuje gości u siebie. Jako gospodarz zachowuje swoją specyficzną stylówkę, ale potrafi dopasować się pod zaproszonych raperów, wokalistów. Czasem na tym cierpi, pierwsze z brzegu przykłady opisałem powyżej, ale w zdecydowanej większości przypadków wychodzi z tego świetna muzyka. I tego również nie musimy daleko szukać.
Kawałek “W mojej roli“, w którym poza Holakiem słyszymy Silesa (który ostatnio zapowiedział swój solowy debiut – “Głębia“) jest zdecydowanie najlepszym ogniwem albumu, jeśli nie liczyć singli i żałuję, że to do niego nie powstał teledysk. Między Matim i Norbertem czuć wielką chemię. Mam wrażenie, że przyjemność sprawiała im wspólna praca nad tym kawałkiem. Wydaje mi się, że mają podobne spojrzenie na muzykę i z tego wynika właśnie to jak świetnie brzmią razem. Ostatni refren, gdzie wymieniają się wersami – cudo!
Do pełnej listy gości w sensie muzycznym brakuje jeszcze tylko Kasi Golomskiej, która zaśpiewała w kawałku “Reżyseria Ja” wersy, które pożyczyłem sobie do tytułu tej recenzji. Tak go sobie zaaranżowałem by oznaczał “Świetna płyta, ale dla tych, którzy szukają, w rapie i w ogóle w muzyce, inności i oryginalności, które Holak dostarcza na wysokim poziomie”.
Dopięty i spójny koncept
Te, o których pisałem i pozostałe kawałki, których jeszcze nie wymieniłem (a nie jest ich dużo, bo wszystkich łącznie – 13) tworzą wraz z całą otoczką bardzo spójny projekt – “Blask“. Do zamówień płyty dołączony jest pełnowymiarowy “magazyn”, z okładką przypominającą trochę znane modowo-lifestylowe pisma. W środku znajdziemy kilka słów od artysty, teksty utworów, listę gości i osób odpowiedzialnych za muzykę, okładkę i dopięcie tego wszystkiego, a także zdjęcia. No właśnie. Mnóstwo genialnych zdjęć autorstwa Łukasza Dziewica, Julii Janulewicz, Łukasza Jasiukowicza i Pamelę Marcisz. Część z nich mogliście zobaczyć w tym artykule. Nadają one świetnego klimatu i przede wszystkim, estetyki. To wszystko jest po prostu ładne, cieszy oko.
W skład całego konceptu wchodzą też skity, których jest 11, pojawiają się pomiędzy utworami i są zapisami rozmów telefonicznych między przyjaciółmi, współpracownikami i rodziną autora, który rzekomo zaginął i nie odbiera żadnych połączeń. Podobno było to dograne niedługo przed premierą, już w trakcie panujących obostrzeń – propsy za organizację!
Nie byłoby jednak świetnego brzmienia i spójności tego albumu gdyby nie warstwa muzyczna. Z tego miejsca czapki z głów przed samym Holakiem i przed Maxem Psują, którzy wspólnie odpowiadają za ten właśnie aspekt, ze wsparciem Julasa w kawałku “Ustka” i Bartosza Tkacza, którego możecie kojarzyć jako współtwórcę świeżego projektu “Biały Tunel“ – on dorzucił do produkcji brzmienia kilku instrumentów dętych.
Czy oślepił mnie “Blask”?
Podsumowując, mamy do czynienia ze świetnym projektem, ale przede wszystkim, dobrym materiałem muzycznym. Z pewnością warto sprawdzić i otworzyć się na alternatywy do klasycznego rapu, które w najlepszym wydaniu serwuje Holak. Kilka niedociągnięć sprawia, że nie jest to płyta perfekcyjna, ale na pewno jest bardzo dobra. Będzie stanowić świetny soundtrack na majówki, wakacje i inne podobne okazje. Idealnie nadaje się do puszczenia w tle, ale równie dobry jest jej odbiór przy zwróceniu uwagi na treść, choć tę traktować trzeba z przymrożeniem oka – tak jak zresztą sam autor. Pozytywny vibe, chill, luźne brzmienie, nieszablonowe rozwiązania? To właśnie Holak!
Mateusz Trojnar
Sprawdź inne nasze recenzje!
Sprawdź inne teksty tego autora!
Zamów album tutaj!
Dodaj komentarz