Jak ReTo nagrał najgorszą płytę w swoim życiu – “STYXXX” [RECENZJA]

Jak tak dobry raper – jakim niewątpliwie jest ReTo – może nagrać tak słaby album jak “STYXXX”? Zapraszam na roast tego dzieła.

Poniżej powinna być reklama. Jeśli jest – super, dzięki! Jeśli jej nie widzisz, to albo post został niedawno opublikowany, albo masz aktywną blokadę reklam. Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli wyłączysz dla nas Ad Blocka. Dodaj FollowRAP do wyjątków/białej listy. Nienawidzisz reklam? My też, ale będziemy wdzięczni za wsparcie – postaw nam kawę.

ReTo wydając album Styxxx przekroczył sporo granic. Szkoda, że w negatywnym sensie. Ale po kolei. Pamiętam moment, w którym pierwszy raz usłyszałem o ReTo. Był to moment premiery “Minotaura” i jak wielu wówczas – postawiłbym spore pieniądze na to, że to będzie topka tej sceny. Dziś – po premierze “STYXXX’u” musiałbym spłacać długi i rozmienić się na drobne – jak autor na tej płycie.

Krążek jest efektem współpracy MC/Producent. W tej drugiej roli pojawił się Wroobel. Nie zachwyca – jego podkłady są do bólu prawidłowe, nudne i przewidywalne. Nie są złe od strony technicznej, ale w ani jednym momencie nie zostałem zaskoczony. Żaden bit nie wzbudził we mnie reakcji “o kurwa”. To taka średnia krajowa – nie ma w nich nic odkrywczego, takie bity robi wielu producentów w Polsce. Zwyczajnie Wroobel nie ma jeszcze warsztatu, który pozwoliłby mu na zrobienie dobrej i równej produkcji na pełnoprawnym LP.

Pamiętacie charyzmę z “Minotaura“? Emocjonalność we “Wrzasku“? Swobodną, pijacką przewózkę w “Bossmanie“? Czy gry słowne w “Real Quick” lub zwykły, kopiący po głowie real talk w “Big Starze“?

NIC Z TEGO NIE DOSTANIECIE NA “STYXXX’ie”.

Jego zwrotki są tutaj tak słabe i tak wtórne, jak możecie sobie tylko to wyobrazić. Kojarzycie koło do kręcenia w grze Twister? Ma cztery kolory, które odpowiadają takim tematom wersów jak hajs, używki, rzeczy materialne nabyte przez ReTo oraz słabe braggowe linijki – odpal utwór i zakręć kołem – jest wielkie prawdopodobieństwo, że trafisz na właściwy kolor i kawałek mu odpowiadający. To wszystko już było na poprzednich albumach. Nie było jednak w tak słabej jakości lirycznej. Rymy i ich sens są na poziomie trzeciej ligi podziemia (polecam kawałek “Ovboy” – kwintesencja albumu czy cała pierwsza zwrotka w “Kleju” na czasownikach). Latając po tekstach z tego albumu, można wybrać wiele takich kwiatków, kilka zostawiam poniżej. (każdy cytat z innego kawałka)

W kieszeni mam parę stów, To znaczy kilka set, Tę tabletkę dzielimy na pół, Lecz obydwa pół jem, Tę muzykę to po prostu musisz czuć, Ty to czujesz lub nie, Fura robi wrum, wrum, Może zrobisz w niej twerk

Zapaliłem jointa, nie szluga, Tej nocy polecę jak Zumba

Powiedz mi co dla mnie masz, W plecy nóż czy kop na twarz, To jest takie sad, że liście lecą z drzew, Owoce mogą spaść, Tobie na łeb!

Strach ma wielkie oczy, ale mały kutas, Chce byś zbłądził jebany Judasz

Poniżej powinna być reklama. Jeśli jest – super, dzięki! Jeśli jej nie widzisz, to albo post został niedawno opublikowany, albo masz aktywną blokadę reklam. Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli wyłączysz dla nas Ad Blocka. Dodaj FollowRAP do wyjątków/białej listy. Nienawidzisz reklam? My też, ale będziemy wdzięczni za wsparcie – postaw nam kawę.

Boli to tym bardziej, że ReTo ma warsztat – na albumie nie pokazuje wprawdzie nic nowego (krzyczane wersy, podśpiewywanie, sprawne operowanie głosem). Ma wielowymiarowe flow, które prezentuje nam przez cały album i to jest jego jedyny atut. Niestety – w wypadku tego projektu ta zaleta przyjmuje postać kamuflażu, który ma zatuszować koszmarne linie.

Patrząc na listę utworów, znajdziemy bez problemu ksywy, które kojarzą się z jakością – jest Białas, Kaz Bałagane czy Słoń. Wszyscy jakby w zmowie – wyciągnęli jakieś stare zwrotki – odrzuty, by przypadkiem nie zjeść tego albumu. Nie dziwię się – mogłoby to skutkować biegunką i niestrawnością przez dłuższy czas. A może zwyczajnie im było żal gospodarza i w myśl zasady “nie kopie się leżącego” – nie dokładali kolejnych razów. Nie wiem. O Kizo czy Kabe przez resztkę grzeczności nie wspomnę.

Reto – ten Styxxx nie wyszedł. To prędzej (W)stydxxx

Ta płyta miała nawiązywać nazwą do Styksu – rzeki znanej z mitologii. Próżno tu szukać takich odniesień (pozdrawiam Biszu). Ta płyta jest zrobiona na kolanie, napisana byle jak, sklecona naprędce. I jestem skłonny w to uwierzyć, wiedząc, że ma ona promować nową firmę odzieżową, hucznie nazwaną “movementem”. Bogu dzięki za cyfrowe platformy muzyczne, bo gdybym wydał 60 złotych na ten album, to moje sumienie by mnie zabiło, tłumacząc, że mogłem wesprzeć potrzebujących lub uwolnić banknotami trochę dwutlenku węgla do atmosfery.

1/10
Robert “Fevowy” Połomski

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.