Dziś wydanie specjalne mojego cotygodniowego cyklu. Specjalne, bo koncertowe i specjalne, bo “w wyjątkowych okolicznościach”.
Wyjątkowe okoliczności
Udając się w ubiegły weekend na koncert, miałem mocno mieszane uczucia. Z jednej strony, bardzo długo moje myśli krążyły wokół tego wydarzenia i nie mogłem się go doczekać. 2 dni przed koncertem, mój umysł został pochłonięty czymś z zupełnie innego bieguna i na występ Dwóch Sławów nie szedłem z tak wielkim entuzjazmem, jaki towarzyszył mi wcześniej.
Wydarzenie odbyło się bowiem 2 dni po rozpoczęciu zbrojnej inwazji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. Sam koncert Rado Radosny rozpoczął od słów “uznaliśmy, że jednak przyjedziemy, by chociaż przez tę godzinę odpocząć od tej chujozy, która się dzieje na świecie”. Sam też podszedłem do tej kwestii w podobny sposób, więc na moment odciąłem się od ciągłego sprawdzania Twittera czy słuchania i czytania wypowiedzi ekspertów, by poświęcić się koncertowi chłopaków.
Dwa Sławy – koncert w Krakowie
Koncert odbył się w sobotę, 26 lutego, w krakowskim klubie Kwadrat i stanowił część trasy koncertowej, którą Dwa Sławy promują swój najnowszy album – “Z archiwum X2”. Wejście zostało otwarte o 19:00, a sama zabawa rozpoczęła się o 20:00. Najpierw, w formie supportu, wystąpiły dwa inne składy.
Spajku/Dziunek
Jako pierwszy wystąpił tarnowsko-krakowski duet Spajku (MC) oraz Dziunek (producent, który często łapie też za mikrofon). Z szybkiego researchu, domyśliłem się, jakiej muzyki mogę się po nich spodziewać. Moje oczekiwania potwierdziły się na ich koncercie. Są to klasyczni zajawkowicze, dla których hip-hop to nie tylko muzyka, ale i styl życia, o czym zresztą sami rapują. Na scenie działają już długo, pierwsze EP wypuścili już w 2011 roku.
Spajku świetnie radził sobie jako mistrz ceremonii, czuć było luz i swobodę poruszania się po scenie, a także spory dystans w kontakcie z – siłą rzeczy – niewielką jeszcze publicznością. Podołał też jeśli chodzi o technikę nawijania, czego nie mogę już powiedzieć o jego scenicznym partnerze. Dziunek był mniej pewny na mikrofonie. Poza tym, dźwiękowcy chyba trochę źle ustawili jego mikrofon. Choć nawijał nieraz całe zwrotki, to nie przebijały się one nawet ponad podbitki w wykonaniu Spajka. Na scenie towarzyszył im jeszcze akordeonista, który dodawał życia puszczanym bitom.
Cały występ oceniam zdecydowanie na plus, nieustannie bujałem się w rytm ciekawych i żywych produkcji, a MC potrafili porwać mnie swoją nawijką i zaciekawić na tyle, bym zaczął sprawdzać ich przyszłe (ale i przeszłe) poczynania.
Spaceflex
W samych superlatywach nie wypowiem się natomiast o występie drugiego z supportów. Była to grupa Spaceflex, składająca się z trójki raperów – Ace, Paco i Robertov. Moje odczucia co do ich koncertu znacznie rozmijają się z odbiorem publiki obecnej wówczas w klubie.
Większość osób zdawała się bawić całkiem dobrze, a teoretycznie bangerowe brzmienie numerów tego trio najwyraźniej porywało publikę. Ja czułem się jak na wiejskiej imprezie, na której lokali raperzy rozkręcali “vixę” (to słowo padło zresztą kilka razy ze sceny), równocześnie będąc znacznie lepszymi showmanami niż raperami. Teksty ich numerów są banalne i nieciekawe i choć koncerty potrafią skutecznie ukryć niedoskonałości liryczne – tutaj wyraźnie mi to zgrzytało.
Trzeba jednak im oddać, że choć ich występ to nie moja bajka, udało im się rozbujać widownię. Dodatkowo, rozdawali w trakcie koncertu zapalniczki ze swoim logiem, co było na pewno ciekawą formą interakcji i promocji. Sporo osób zdawało się zresztą kojarzyć tę grupę wcześniej, więc być może są całkiem rozpoznawalni na lokalnej scenie.
Ja o nich wcześniej nie słyszałem, a ich występ nie zachęcił mnie do tego bym zainteresował się ich twórczością, a przecież oto chyba chodzi w supportach.
Dwa Sławy
W końcu przyszedł czas na gwiazdy wieczoru. Z góry wiedziałem, że ten koncert będzie jednym z najlepszych na jakich byłem w życiu. Chłopaki to ścisła topka naszej sceny, jeśli chodzi o ten aspekt działalności artystycznej. Nie zawiodłem się ani odrobinę.
To co wyróżnia Rado i Astka od reszty sceny, to niesamowity luz, kontakt z publiką i poczucie humoru. Na ich występach, poza tym, że możesz posłuchać bardzo dobrego rapu, doświadczasz czegoś w rodzaju dwuosobowego stand-upu. Bawiłem się więc świetnie w każdej przerwie pomiędzy kolejnymi utworami. Czuć, że chłopakom przychodzi to wszystko naturalnie – nic nie jest zaplanowane ani wymuszone. No i ta niesamowita chemia pomiędzy nimi!
Muzycznie też było oczywiście świetnie. Chłopaki na żywo rapują niegorzej niż w warunkach studyjnych i wiedzą jak porwać tym publikę. Na pochwałę zasługuje też dobór repertuaru, na który składają się zgrabnie przeplecione utwory z najnowszej płyty i największe koncertowe klasyki z wcześniejszych. Usłyszeliśmy więc zarówno “2/10”, “Nie znasz wad” czy “FOMO”, jak i “1000m”, “Twister” czy “Człowiek sztos”. Dopisała też widownia, znała teksty i aktywnie reagowała na to, co na scenie robili Rado i Astek.
Na minus – niezagranie kawałka “Na mnie się patrzyła”, który zdawał mi się idealnie skrojony pod koncerty oraz fakt, że mimo obietnic i licznych próśb publiki, Jarek nie pokazał na końcu dupy.
Mateusz Trojnar
Rap Rodzi Refleksje – cykl cotygodniowych felietonów autorstwa Mateusza Trojnara, których założeniem jest przelanie na tekst refleksji, do których prowodyrem jest jakiś konkretny, opublikowany ostatnio utwór.
Sprawdź inne teksty z cyklu!
Dodaj komentarz