Emocjonalny rollercoaster – Gedz “Stamina”. [RECENZJA]

gedz stamina
gedz stamina
https://nnjl.pl/
Czy analizując swoje życie, pojedyncze historie ale jednocześnie mając ogląd wszystkich chwil, które wpłynęły na Ciebie i wzbudziły w Tobie uczucia jesteś w stanie skupić się tylko na jednej emocji? Zapewne nie. A na pewno nie podchodzisz do siebie z myślą, że za rogiem jest niepewność.
„Wszystko kręci się jak karuzela, jeszcze przyjdzie czas umierać, mam za dużo do zrobienia”.

Gedz dzieli się z nami materiałem, który niewątpliwie jest zbiorem przemyśleń, wysnutych wniosków i chęcią przedstawienia nam zmian jakie zaszły w jego życiu. Wszystko to podane jest w formie wielowymiarowego albumu posiadającego znamiona ciężkich czasów, jednocześnie nie wpędzając nas jedynie w smutek.

Yin yang

Całość albumu jest pochyłą, która balansuje między uczuciami. Smutek – radość. Ale nic nie jest czarno-białe. Tak samo jest z utworami na Staminie. Pomiędzy dwoma końcami przeplata się to co najważniejsze i co wpływa na ogląd zarówno życia, ale jednocześnie na odsłuch płyty. Sytuacje i zdarzenia.

Jakub dzięki łączeniu różnorodnej tematyki powiązując je ze sobą przeżywanymi emocjami i wydarzeniami ze swojego życia zwieńczając to obserwacją społeczeństwa wprowadza nas do swojej głowy. Pokazuje nam swoje przemyślenia i ważne dla niego (i z jego punktu widzenia!) rzeczy, o których warto rozmawiać. Dlatego na tej, wydawałoby się nie za długiej, płycie, dostaniemy zarówno numery miłosne ale też podnoszące na duchu, lekko prześmiewcze czy rozliczające się z przeszłością.

Od początku, od początku…

Należy zaznaczyć, że patrząc na płytę w całości jest ona bardzo równa. Bardzo ciężko jest mi wyłonić najsłabszy numer, który by nie potrafił poruszyć w żadnym stopniu. Może w moim przypadku mógłby to być „SL 500” choć przyznaję to z lekkim bólem. Po prostu w porównaniu do reszty jest on przeze mnie najmniej zapamiętany. Ale posiada w sobie nadal klimat, który potrafi wprowadzić we wręcz totalny odlot i zapomnienie.

Najmocniejszymi numerami są Kamikaze i Panamera. To one mają w sobie z jednej strony skondensowane, istotne przemyślenia a z drugiej mocny wydźwięk i głębokie bity. To są takie utwory, które już po pierwszym razie zostają w głowie i nie chcą jej opuścić.

“Nie ma czasu pomyśleć, czas leci jak Kamikaze
A dookoła smutne twarze
Nie sądziłem nigdy, że kiedyś się tym zarażę
Każdy księżyc ma swoją fazę
Czas ucieka mi za każdym razem”

Kamikaze

Yin Yang z Taco Hemingway na feacie to utwór miłosny (sam tytuł na to wskazuje), ale nie jest on typowym lovesongiem. Ma podwójne dno wręcz charakteryzujące zarówno Gedza jak i Taco. Jedność podana w zestawieniu różnic. Paradoks i oksymoron w jednym idealnie cechuje przeżycia emocjonalne na pewno nie tylko tych artystów. Podejrzewam, że niejeden odbiorca odnajdzie w tym swoją historię.

Na surowo

Krzyż jest tym „mroczniejszym” elementem albumu z surowszym brzmieniem. Posiada w sobie truizm, który w wykonaniu Gedziuli i Hadesa wydaje się przystępniejszy jednocześnie nie będąc banalnym ostrzeżeniem.

„Leci nowy Darek” to numer bardzo szczery, właśnie ten, w którym przewijają się wspomnienia i rozliczanie się z przeszłością. Numer ciężki, mocniejszy ale w bardzo spokojnym tonie. Przeciwieństwem tych dwóch numerów jest na pewno „Tryb samolotowy”, który wprowadza błogi stan, uspakaja i pozwala na ukojenie. Można wręcz poczuć relaks jakby się było na odległych wyspach, albo po prostu chill w miękkim fotelu.

“W podstawówce szło na salon się, na mortal kombat
Tam pojawił mi się plan, żeby okraść ojca
Do tej pory jest mi wstyd za to, tata sorka
Wiesz, że kocha Cię Twój syn i z nawiązką odda”

Leci Nowy Darek
Nie bądźmy tacy poważni

„Wenflon” jest numerem wręcz podpasowanym pod Palucha, który się tam udziela. Poruszony temat jest ważny, choć trochę truistyczny, ale nie przeszkadza to absolutnie. Władza pieniądza nad ludźmi i światem została ujęta w sposób przystępny. Nie jest to numer walczący z niesprawiedliwościami ale szukanie pozytywnych aspektów sytuacji.

„OCB” to zdecydowanie mocny utwór o luźnym temacie, podobnie jak „Zasięg”. Ale to co przyciąga w głównej mierze do takich numerów to to, że nawet jeżeli są one o teoretycznie mniej ważnej tematyce, nadal zawierają w sobie warte docenienia wersy. Między słowami przemycane są wartości uniwersalne, ale nie zawsze przez wszystkich znane.

“Znowu w trasie, tankowanie, zwiększam zasięg
Moi ludzie liczą papier, w końcu spokój ducha łapię”

Zasięg

„Urwis” to kolejny kawałek, który został wypuszczony na długo przed premierą płyty. Tak samo jeżeli chodzi o „Gehennę” i „Chcx Chcx”. Pierwszy z nich to wspominanie dzieciństwa i nawiązanie do teraźniejszych przeżyć. Gehenna zrobiła furorę przy pierwszej fali pandemii swoim nawiązaniem do aktualnych zdarzeń światowych. Natomiast trzeci utwór z tej puli został wypuszczony najwcześniej z wszystkich numerów promujących płytę. Ponad rok wcześniej. To jest taki utwór, który chyba najmocniej definiuje Gedziulę. Mocne brzmienie, modulowanie głosem z najniższych tonów do wysokich, lekko imprezowy vibe, szalona kompozycja.

Niespodzianka

Numer dodatkowy, który jest dostępny na soundcloudzie po kliknięciu w odpowiedni, dedykowany link to wręcz idealne zamknięcie albumu. Można znaleźć tam swego rodzaju klamrę, która spina wszystko w całość posiadając w sobie znamiona zarówno chilloutowego numeru ale tego agresywniejszego, w którym Gedziula wypluwa na wierzch wszystkie swoje przemyślenia.

Gedziula stworzył album kompletny, różnorodny który posiada znamiona płyty dopracowanej w każdym szczególe. Przeprowadza nas przez swoje perypetie życiowe jednocześnie nie przytłaczając, a wprowadzając w swój świat. To jest krążek, do którego się wraca. I to często.

Sprawdź nasze inne RECENZJE

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.