Ludzie mają bardzo dużą słabość do bycia sentymentalnym. Przyzwyczajamy się do pewnych rzeczy, odrzucając całkowicie możliwość, że mogą one wyglądać inaczej. Nie inaczej jest z polskim rapem – jesteśmy przyzwyczajeni do pewnych zespołów, duetów czy “muzycznych przyjaźni”. Myślisz Solar – mówisz Białas. Mówisz Sokół – widzisz PROSTO. I tak dalej, i tak dalej. W tym artykule poruszę temat najgłośniejszych rozstań w polskim rapie.
W ostatnich dniach Ten Typ Mes zaszokował rapowe środowisko – raper ogłosił swoje odejście z Alkopoligamii. (pisaliśmy o tym TUTAJ). Trudno sobie dzisiaj wyobrazić tę wytwórnię bez Mesa, lecz historia polskiego rapu nie takie zna przypadki. Ta sytuacja zainspirowała mnie do napisania tego tekstu. Ostrzegam – nie będzie wchodzenia w szczegóły spraw prywatnych, skupię się jedynie na przełożeniu tych sytuacji na aspekty muzyczne.
Ten Typ Mes – odejście z Alkopoligamii
Najświeższa z sytuacji i dosyć trudna do oceny – nie znamy jeszcze przyszłości, sam Mes jasno nie określił jeszcze swoich planów. Skupmy się jednak na udziale głównego zainteresowanego w historii Alko. Sama nazwa wytwórni jest dosyć znamienna w tym wypadku – powstała ona bowiem od tytułu płyty Mesa – “Alkopoligamia: zapiski typa”. Alkopoligamia działa od 2009 – zaczęła oczywiście od wydania płyty warszawskiego rapera – “Zamach na przeciętność”. Według discogs.com – wypuściła na rynek 78 pozycji (wliczam w to wszystko – single, vinyle, CD’ki, etc). Ponad jedna czwarta z tych wydawnictw jest udziałem Mesa. Wielu artystów związało się z tą wytwórnią właśnie dzięki obecności Starszego Żbika w tym labelu. Jestem dziwnie spokojny o to, że Ten Typ sobie poradzi. Stasiak oraz Witek wydali oświadczenie w którym przypieczętowali przyszłość wytwórni – “Nie mamy intencji rozwijania Alkopoligamii i jej działania jako aktywnego labelu. Oczywistym jest fakt, że marka Alkopoligamia jest kojarzona z Mesem i jej funkcjonowanie bez jego udziału jest bezcelowe. Uważamy tak, pomimo faktu, że wszelkie wizjonerstwo pozostaje wyłącznie fantazją, jeśli nie posiada się umiejętności i możliwość realizacji wizji. Wspaniale było przez wiele lat realizować ją wspólnie w gronie przyjaciół.”
Wilku oraz Molesta – co by było gdyby?
Największym błędem, który jest wciąż powielany przez ludzi, jest opinia, że Wilku był w Moleście od początku. Był na kultowym “Skandalu” (choćby legendarne “28.09.97”) czy na “Ewenemencie” (w “Systemie” czy jako Hemp Gru w kawałku “Kto jest kto”), lecz były to występy gościnne. Trzymał się z Molestą, lecz na jego oficjalne dołączenie trzeba było czekać do trzeciej płyty warszawskiej ekipy. “Taka płyta” czyli oficjalne dołączenie do składu Wilka oraz Pelsona – który podobnie jak Wilk – udzielał się gościnnie na poprzednich projektach. Grupa zrobiła sobie przerwę na inne projekty i wróciła ostatecznie w 2006 roku. To był świetny powrót – “Nigdy nie mów nigdy” jest do dzisiaj ciepło wspominana. Rok później już Wilka w składzie nie było – ogłosił swoje odejście podczas wspólnego koncertu Molesty, Hemp Gru oraz Firmy. Panowie nie rozstali się w najlepszych nastrojach – brak wspólnych kawałków, zaczepki w wywiadach czy zmiana oryginalnych tekstów na koncertach przez zespół. Wiele osób ma pogląd zbliżony do linijki Peji z dissu na Parias (w którym był m.in. Pelson i Włodi) – “Molesta nie istnieje od odejścia Wilka”. Trudno nie odnieść takiego wrażenia, gdy przesłuchamy wydaną w 2008 roku płytę “Molesta i kumple”. To, że była to ostatnia płyta składu, jest równie wymowne, co opinie słuchaczy o tym CD. Wilku w Hemp Gru zapisał piękną historię, Włodiemu solowa kariera bardzo dobrze zrobiła, gorzej wyszło z Pelsonem czy Vieniem. Na dzień dzisiejszy – panowie są pogodzeni i grają razem koncerty pod szyldem Molesty. Pozostaje jedynie gdybanie – co by było, gdyby w 2008 roku Molesta nagrała płytę w pełnym składzie…
Trzeci Wymiar
Dolny śląsk i polski rap – jakie pierwsze skojarzenie? Ktoś rzuci Kastę, ktoś rzuci Sitka czy duet Whitehouse. Dla zdecydowanej większości jednak pierwszym skojarzeniem jest Trzeci Wymiar. Skład z Wałbrzycha przeszedł długą oraz wyboistą drogę na polskiej scenie. Byli krytykowani za ruchy hiphopolowe (Szad w “Suczkach” czy “Dla mnie masz stajla”), powoli budowali swoją pozycję i odklejali łatkę “komercyjnych raperów”. Nie było jednak wówczas odważnego, by skrytykować umiejętności członków tej ekipy. Szad, Pork i Nullo opanowali do perfekcji sztukę szybkiego nawijania, zapisując się na trwale w historii polskiego rapu. W sieci łatwo można dokopać się do powodów rozpadu – ja nie chcę o nich tutaj pisać. Patrząc jedynie ze strony muzycznej – panowie potrafili sobie poradzić. Nullo wciąż tworzył z Porkiem, lecz słuchając ich wspólnych kawałków – czekałem na zwrotkę Szada, bo byłem przyzwyczajony do tego trio…
Poniżej powinna być reklama. Jeśli jest – super, dzięki! Jeśli jej nie widzisz, to albo post został niedawno opublikowany, albo masz aktywną blokadę reklam. Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli wyłączysz dla nas Ad Blocka. Dodaj FollowRAP do wyjątków/białej listy. Nienawidzisz reklam? My też, ale będziemy wdzięczni za wsparcie – postaw nam kawę. |
Kaliber 44 oraz Magik
“Księga Tajemnicza. Prolog” czy “W 63 minuty dookoła świata” to tak inne od siebie płyty, które łączą dwie rzeczy – to klasyki, które są zrobione w składzie ze Ś.P. Magikiem. To po nich karierę w tym zespole zakończył Magik. Jak mogłaby wyglądać kolejna płyta Kalibra z Magikiem? Co by było z Fokusem i Rahimem, gdyby nie powstała Paktofonika? Pytań jest tutaj zdecydowanie więcej niż odpowiedzi na nie. Kaliber z kolejnym krążkiem się obronił, a później Abradab poszedł w karierę solową i zdecydowanie sobie poradził. Magik zaś zmienił ekipę-legendę na drugą równie legendarną. I jakby nie patrzeć – w obu drużynach grał pierwsze skrzypce.
Rap Addix – Soulpete, Junes, Laikike1, Jeżozwierz, Kidd
Z początkowego składu Soulpete/Junes rozrósł się skład, który miał być ostoją podziemia, ciosem w mainstream i pokazem, że nie-komercyjny rap jeszcze istnieje. Na tamten czas – była to naprawdę dobra ekipa, która mogła pokusić się o zrobienie czegoś więcej niż kilka kawałków, które wydali pod wspólnym szyldem (w tym te na “Nie Uciekniesz” z 2013). Podbój dosyć szybko się skończył, a panowie rozeszli się w swoje strony – Laikike1 zaczął robić projekty z Soulpetem i słychać o nich najgłośniej z tej ekipy. Pozostali panowie zaprzestali regularnej twórczości. Z wielkiej chmury mały deszczyk.
Patokalipsa oraz Penx
Kolejna historia z podziemia. Patokalipsa, która w 2012 mocno zaznaczyła swoją obecność na scenie, to był powiew świeżości. Bezkompromisowe podejście do tekstów oraz sceny podparte o spory dystans, “robienie sobie jaj z rapu” oraz niezależność. Prócz bootlegu z 2012, ekipa nagrała dwie płyty (“Droga Krajowa 0,7” w 2014 roku oraz “Rap, alkohol i narkotyki” w 2017 roku) – obie z udziałem Penxa. Rok po wypuszczeniu “Rain” – ekipa oraz sam zainteresowany ogłosili rozstanie. I o ile Eripe oraz Penx wydawali dalej solowo, tak Patokalipsa jako skład nie wydała od tamtego czasu krążka. Szkoda, bo ich projekty to coś, do czego warto wracać, a Penx idealnie pasował do tych wariatów.
Slums Attack – Peja oraz DJ Decks
Duet klasyczny – raper oraz producent. Duet, który swoją muzyką wychował sporo osób. Ba, autor tego tekstu może powspominać, że pierwszy rodzimy rap był mu dostarczany właśnie przez Slums Attack. Rozpad tego duetu, to coś, co nie powinno się nigdy na tej scenie zdarzyć. A jednak – DJ Decks poszedł w swoją stronę – wydał kolejne mixtap’y i pozwoliło mu to na skupieniu się na własnej działalności oraz niejako na wyjście z cienia – czego zdaje się Decks potrzebował i o czym wspominał nawet sam Peja. Peja? Mógł w końcu dużo bardziej poeksperymentować z doborem producentów, a i tak wpadł w sidła Magiery. Nie wyszło chyba najgorzej, skoro Magiera to talent czystej wody, a na jego produkcjach raperzy niejednokrotnie rozwijali skrzydła. Mimo wszystko – chyba dosyć tej przerwy i bardzo chętnie bym zobaczył powrót tego duetu.
VNM oraz Bob Air
Ta sytuacja jest do dzisiaj wspominana z uśmiechem – to wtedy miała miejsce legendarna rozmowa między Boberem, a VNM’em. Przypomnijmy pokrótce – VNM wchodzi w konflikt z Jimsonem. Jimson odpowiada na bicie Bobera. Co w tym dziwnego? Bober przez lata produkował bity na albumy 834 – elbląskiej ekipy, w której pierwsze skrzypce grał właśnie VNM’em. Bob Air dziś jest nieco zakurzonym producentem w pamięci słuchaczy, lecz czy byłby w takiej sytuacji, gdyby nie tamten konflikt? Wątpliwe, gdyż robiłby na pewno produkcje na albumy elbląskiego emce i z pewnością zyskałby dużo więcej zleceń od innych raperów. A że producentów na polskim rynku nie brakuje – Venom sobie świetnie poradził.
Robert Połomski
Dodaj komentarz