Rok 2020 się zakończył. Nadchodzi więc czas wszelakich podsumowań. W nich najczęściej skupiamy się na tych najlepszych płytach, najbardziej rozchwytywanych ksywach, wielkich powrotach, zaskakujących debiutach czy niesamowitych singlach. Ja postanowiłem pobawić się w konesera naszego ukochanego gatunku. Pragnę przedstawić bądź przypomnieć te projekty raperów albo składów z 2020 roku, które zostały przez słuchaczy pominięte, nie otrzymały takiego rozgłosu, jak należy, są, używając bardzo nadużywanej ostatnimi czasy frazy, ”niedocenione”. W tym zestawieniu będą dominować raczej mało znane ksywy, a jeśli już znane, to nie te ze ścisłej czołówki mainstreamu. Na omówienie tych ostatnich przyjdzie jeszcze pora. Szykujemy dla was coś ekstra, więc czekajcie cierpliwie. Bez zbędnego przedłużania, zaczynajmy!
UNDADASEA – ”DA GROOVEMENT”
Jeśli Polacy kiedykolwiek by odważyli się nakręcić własną wersję serialu “Friends” to ziomale z UNDY zagraliby w nim główne role. W dobie sztucznej liryki wychwalającej składy, gangi i inne formacje, które mają straszyć niedowiarków, ekipa z trójmiasta kipi naturalnością. Oni nie muszą nikomu udowadniać, że są składem. Oni są po prostu przyjaciółmi. I to widać i to słychać i to czuć w każdym wersie mixtape’u “DA GROOVEMENT”.
Klimat tego projektu zamienia gdyńskie wybrzeże w kalifornijską plażę, a deszczową pogodę w środek lata. Osób tworzących tę płytę nie sposób zliczyć. Przewijają się tutaj, obok takich tuz, jak Miły ATZ czy Kuba Knap, ludzie, których pewnie usłyszymy jedynie raz w życiu. Właśnie na tej płycie. Mimo to tworzą oni lepszy vibe niż niejeden mainstreamowy raper. Słuchając ”DA GROOVEMENT” czujemy się tak, jakby to była jedna wielka impreza. Do klubu może przyjść tutaj każdy. Właściwie my, słuchacze, też otrzymaliśmy zaproszenie dzięki temu albumowi. Tak to właśnie wygląda – wokół panuje tragiczny rok 2020, a UNDADASEA bawi się w najlepsze.
My dodatkowo możemy się poczuć znowu jak w czasach pierwszej Molesty, gdy, kiedy jedna ekipa grała koncert, to na melanż wbijały automatycznie wszystkie. Dodając do tego masę follow-upów zarówno treściowych, jak i muzycznych do polskich klasyków dekady 2000-2009, mamy do czynienia z totalnym oldschool’em. Brzmienie (funk, house, boom bap) tylko to potwierdza. Wchodzimy w trzecią dekadę XXI wieku, a to buja jak 20 lat wcześniej. Hip-hop w najczystszym wydaniu.
”Zajarani czy zjarani, żadna nam różnica/Wciąż na haju uchachani historiami z życia/Do tego stanu niepotrzebna nam jest zapalniczka/Trzymaj się z nami to przejmiesz ten klimat”
Domi (UNDADASEA) – ”Zapalniczka”
👂 Posłuchaj “Da Groovement” na Spotify.
👀 Unda Records na Facebooku.
Erking x Soulpete – ”Mr. Happy”
Pozostajemy przy oldschool’owym klimacie. Tutaj wszystko pięknie dopieścił mistrz brudnych, staro-szkolnych brzmień – Soulpete. Jak zawsze produkcyjnie równy, mistrzowski poziom i masa niebanalnych pomysłów. Natomiast krajobraz za oknem zmienia się tutaj o 180 stopni. Nie znaczy to, że jest szaro i ponuro. Tytuł płyty połówki Bonsoul’u i Erkinga jest oczywiście w pewnym sensie ironiczny. Natomiast zdaje się, że ten, który rapuje, wcale na tej płycie nie jest smutny. Na pewno smutni nie są fani starej-szkoły – dla nich ten album to prawdziwa perełka.
Erking zabiera nas w sam środek typowej, angielskiej pogody, kojarzonej przede wszystkim z deszczem. Raper nie ma zamiaru tutaj się chować za parasolem. Idzie chodnikiem po kałużach i przyjmuje to, co ma przed sobą. Nie ma zamiaru przed tym uciekać. Snuje nam lekkim tonem swoje opowieści za pomocą cudownych gier słowno-znaczeniowych i nawiązań do angielskiej kultury. Żongluje słowem jak Dele Alli piłką na White Hart Lane za swoich najlepszych czasów. Nie przeszkadza mu, że warunki do gry są co najmniej niekorzystne. Choć Erking bardzo by pragnął wyjechać w cieplejsze kraje, na tym krążku czuć, że to jego miejsce na ziemi. Dlatego z tej płyty nie płynie smutek. Oczywiście, dostajemy od Erkinga masę szczerych, gorzkich wersów, które mogą chwycić za serce. Raper pokazuje nam jednak, że deszcz wcale nie musi oznaczać tylko melancholii. Dzięki niemu możemy czasami zatrzymać się, odpocząć. Być Mr. Happy w ciepłym łóżku. To też jest sztuka.
”Nie chcę oglądać seriali, tylko ludzie są prawdziwi/Paradoksalnie Przyjaciół widuje tylko w TV/A zresztą – pewnie w końcu stracę kontakt z resztą/Bo spotkasz dalej ich tutaj jak “u zamknięte” – z kreską”
Erking & Soulpete – ”Guinness”
👂 Posłuchaj “Mr. Happy” na Spotify
👀 Erking na Facebooku
👀 Soulpete Na Facebooku
Golin – ”Ogrody drzewek Bonsai”
Z deszczowego klimatu Wysp Brytyjskich przenosimy się do dżungli, wzgórz, stepów i gór Dalekiego Wschodu. Azja została na nowym krążku Golina cudownie oddana na płaszczyźnie produkcyjnej. Jej surowość, twardość i dziewiczość obrazują brudne, oldschool’owe bębny, a piękno i tajemniczość – wgrane żywe instrumenty albo fragmenty pieśni ludowych nierozłączne z tamtejszymi kulturami. Choćby dla samej warstwy muzycznej warto zanurzyć się w ten krążek i zasmakować pod tym kątem Daleki Wschód.
Golin z kolei jest na swojej płycie tybetańskim mnichem. Jednocześnie odbywa on w swoim wnętrzu katharsis, hartuje się podczas długomiesięcznej podróży, obserwuje to, co się dzieje wokół niego, wykłada nam historię tamtych regionów oraz porównuje to wszystko ze swoim światem i życiem. ”Ogrody drzewek Bonsai” jest przepełniony poważnymi, filozoficznymi wersami przeplatanymi ze szczerymi wyznaniami. Jest to jedna z najbardziej charakternych płyt 2020 roku. Próbuje ona słuchaczom dać do myślenia w kontekście tego, w jakim świecie właściwie żyjemy. I chce dać nam motywację do wyrwania się z własnej bańki, podjęcia próby spojrzenia na świat z szerszej perspektywy, do zrozumienia czym jest właściwie wolność.
Golin pragnie nam to objaśnić. Czyni to za pomocą pięknych metafor, porównań, ukrytych aluzji i nawiązań do kultury azjatyckiej. Podejmuje on na swoim krążku wiele trudnych tematów, zarówno w stosunku do siebie, jak i tego, co widział podczas swoich podróży. Jeśli cenicie sobie wędrówki, mające Wam przynieść refleksje i hart ducha, a nie zabawę i wygodę, to ten album jest dla was.
”Mnisi żyli tak, jak nauczał budda/Pochylili głowy, kiedy przyszła rewolucja/Nie przelali krwi, dawni mistrzowie walki/Chiny zalała czerwień komunistycznej partii/Duch Shaolin dzisiaj to tylko legenda/Rzuć im pensa i uśmiechnij się do zdjęcia”
Golin – ”Rozum ponad materią”
👂 Posłuchaj “Ogrody Drzewek Bonsai” na Spotify
👀 Golin na Facebooku
Hodak – ”Zapach zimy i papierosów”
Hodak jest dla mnie bezapelacyjnie odkryciem roku 2020. Jednak z tego, co zauważyłem, zdecydowanie o wiele głośniej mówi się w środowisku rapowym o jego debiutanckim ”Custom”, nagranym wraz z 2K-em, w barwach Def Jam Recordings Poland. Natomiast pomija się krążek stworzony wraz z Miroffem. Tym właśnie jest ”Zapach zimy i papierosów”.
Na swoim drugim krążku, który ciągle nie został wypuszczony w wersji fizycznej, Hodak stworzył apokaliptyczny, futurystyczny, tajemniczy klimat, inspirowany (tak przypuszczam) w dużej mierze pandemiczną sytuacją. Czuć na tej płycie pustkę za oknem, jakby wszyscy pozamykali się w domach, czekając na samotne pogrążenie się w mroku. Sam raper krąży w swojej nawijce wokół tytułowych: zimy i papierosów. Są one oczywiście symbolami różnych stanów Hodaka (często dwubiegunowych) i sposobów radzenia sobie z nimi (nie zabrakło też dosłownych znaczeń powyższych rzeczowników) Laze’owe, wyróżniające reprezentanta Def Jamu, flow i oldschool’owe brzmienie tylko dopełniają ten melancholijny, nostalgiczny klimat. Album idealny na jesienne spacery albo nocne przejażdżki autobusem. Znajdziemy tu też oczywiście chill i bragge znaną już nam właśnie z ”Custom”. One na chwilę oderwą nas od zimy i dadzą nam lato.
”Zapach zimy no i papierosów – tak podsumowałbym ten rok/Nie mam siły wyprowadzić ciosu, a życie wokół jak podziemny krąg/Robię blok, całe życie blok, a sąsiad vis-a-vis to diabeł/Nie podaję rąk byle komu, chyba to był błąd”
Hodak – ”Zapach zimy i papierosów”
Oliver Olson – ”Krochmal”
B.O.R w ciągu ostatniego mocno straciło, ale na pewno nie jest całkowicie stracone. Choć z poznańskiej wytwórni odeszli: Szpaku, który zdecydowanie był tematem roku 2020 i Kobik – obok Gedza najlepszy zawodnik, jakiego Paluch miał w swoich szeregach – to nowe nazwiska także zawitały do stolicy Wielkopolski. Między innymi duet HRYPA, którego materiał również polecam i właśnie Oliver Olson.
Ten drugi godnie według mnie zastąpi twórcę ”Atypowego” w szeregach wytwórni B.O.R. Tak jak Szpaku, Olson znakomicie operuje emocjami. I to widać i czuć na jego debiutanckim materiale, jakim jest ”Krochmal”. Kompletnie na tym krążku nie widać, że jest to uliczny materiał. A przecież B.O.R Records to zdecydowanie wytwórnia, która zrzesza tego typu raperów. To jest zdecydowanie największą siłą materiału. Olson znakomicie połączył newschool’owe flow (przyśpiewki, przyspieszenia, lekkie krzyki) z wartościową, szczerą, staro-szkolną treścią. Ta ostatnia może nie jest wybitna. Natomiast w połączeniu ze sposobami jej przekazywania, które są na bardzo dobrym, różnorodnym, świadomym poziomie, ona uderza. ”Krochmal” to kawał wielkiego serca, wiary i siły. Podane na, jak zawsze klimatycznych, produkcjach Gibbsa, przenikają przez nas i wprawiają w drżenie całego ciało.
Po raz kolejny producent ze Śląska pokazał, że potrafi wykrzesywać z raperów wszystko, co najlepsze. Olson nie mógł dobrać sobie lepszego rapera do współpracy – dzięki temu album nie jest nudny, a o reprezentancie B.O.R nie można mówić, jako przewidywalnym, typowym raperze.
Siema mordo, jestem Olson, lubię alko lać/Królicze zęby, chory vibe – rozpoznawczy znak/Sałaty nigdy nie za mało, zatem mam po padre/A tak poza tym, chcą pozamykać nas, jak kopalnie/Mam własny płaszcz, to dystans jak Tony Stark, ej/Który raz lecę w nieznane jak Star Trek?/Oddajesz strzał w moją stronę, pech jak kartel/Każdego dnia mieć zejście, sceny ułożył Dante
Oliver Olson – ”Vibe”
👂Posłuchaj “Krochmal” na Spotify
👀 Oliver Olson na Facebooku
Gverilla – ”Hologram”
O Gverilli już pisałem, że jest to wszechstronny artysta, którego nie da się wsadzić w sztywne hip-hopowe ramy. I jego ”Hologram” jest tego idealnym przykładem. Wśród o wiele głośniejszych debiutów 2020 roku (Piotr Cartman, Miły ATZ, Mata) jego płyta gdzieś się zagubiła. A szkoda, ponieważ pośród nudnych trapowych albumów, krążek Gverilli jest powiewem świeżości.
Reprezentant labelu 2020 na swoim debiutanckim LP bawi się flow, eksperymentuje z brzmieniem i do tego dodaje wartościowej, wręcz buntowniczej treści. Potrafi i pięknie zaśpiewać o kobietach i agresywnie nawinąć o świecie. Obserwacje nie gorzej napisane od jego szefa Oskara przeplata ze szczerymi wyznaniami. Przelot jego inspiracji to synth-pop, R&B, EDM, trip-hop, trap i odświeżony trueschool. Dodając do tego mocny psychodeliczny, narkotyczny klimat, możemy się poczuć jak w jakimś futurystycznym świecie, gdzie wszystko upada, ale w człowieku wciąż tli się ogień przetrwania. Totalny survival, w którym zagubienie to normalna rzecz. Zwłaszcza jeśli hologramy zwiodą cię na manowce. A Gverilla często podąża za ognikami, jak Frodo na martwych bagnach w filmowej wersji ”Władcy Pierścieni”. Dla fanów Pro8l3mu nieograniczających się jedynie do ciężkiego brzmienia z pierwszych projektów Oskara i Steeza jest to album godny polecenia.
”Wgapieni w ekrany, złym powietrzem oddychamy/Choroba cywilizacji może popsuć plany (woah)/Ile jeszcze potrwa czas zabawy (yeah)/Zanim się zamieni w stan masakry (yeah)”
Gverilla – ”PASS”
👂 Posłuchaj “Hologram” na Spotify
👀 Gverilla na Facebooku
Kacperczyk – ”Sztuki Piękne”
Kolejny przykład świeżości, niekonwencjonalności i ucieczki od trapowych 808-ek w polskim rapie w 2020 roku. Pierwszy alternatywny duet w SBM Label według mnie nie ugiął się od ciężaru presji, jaka towarzyszy zazwyczaj przy tego typu transferach. Ich debiut w wytwórni założonej przez Solara i Białasa wcale nie odstaje tak bardzo od płyt innych reprezentantów SB Maffiji. Warto dodać, że na projekcie ”Hotel Maffija” również zaprezentowali się z dobrej strony. Nie można mówić, że nie nadają się do rapowego label’u. Potwierdzają to feat’y Ten Typ Mesa i Ralpha Kamińskiego.
Cytując Maćka Kacperczyka, wokalistę tego duetu, ”przejechał się on po gatunkach jak rollercoaster, jak rollercoaster” na ”Sztukach Pięknych”. A Paweł Kacperczyk, czyli producent duetu, zrobił dokładnie to samo. Znakomicie połączył on różne instrumenty ze sobą w danych numerach. Sprawił tym samym, iż żaden beat nie jest monotonny i nic nie wysuwa się w nich na pierwszy plan. Alternatywny pop, rock, masa elektroniki, R&B oraz brzmienia typowo rapowe są tutaj połączone z bardzo dobrymi obserwacjami Maćka Kacperzyka. W konsekwencji ”Sztuki Piękne” to przyjemna, inspirująca podróż przez świat, w którym można ze wszystkiego wyciągnąć jakieś doświadczenie. I przeobrazić to na własną twórczość oraz podkreślaną bardzo mocno na tym krążku – niezależność.
To właśnie robią bracia Kacperczykowie tutaj – czerpią ze wszystkiego pełną garścią zostawiając na bok krytykę czegokolwiek czy fatalistyczne przesłanki. To rollercoaster w formie placu zabaw – nigdy nie wiesz, w co w tym razem się wpakujesz, ale zawsze będzie ci to sprawiało radość. Nawet jeśli zdarzy ci się w życiu kilka nieprzyjemnych chwil. A takie też na tym albumie znajdziemy.
”Chcę scen, podziemie ciągle męczy mnie/Jak deszcz zlewasz wiadomości, wiem/Jak jazz teraz, kiedyś new-school znudzi się/Jedyny Iggy, to Iggy Pop/Jedyny Elvin, to Elvin Jones/Jedyny Young, to Young Fathers”
Maciej Kacperczyk (Kacperczyk) – ”Iggy”
👂 Posłuchaj “Sztuki Piękne” na Spotify
👀 Kacperczyk na Facebooku
Fonos x Kacper HTA – ”Mantra”
Spotkało się raz trzech poetów i postanowili oni przedstawić swoje wiersze w formie muzyki. Dobrali do tego producenta, który obecnie jest chyba najlepszym na scenie. Potrafi on stworzyć baśniowe klimaty ot tak. W ten sposób powstała ”Mantra” – w moim osobistym odczuciu płyta roku 2020. Choć płyta ta zajęła 1 miejsce na OLiS, to nie zauważyłem, aby pojawiły się o niej dyskusje na głównych rapowych fanpage’ach. Szkoda.
Klimat, jaki zawiera w sobie ta płyta, jest nieziemski. Słuchając tego albumu, czuję się, jakbym właśnie wszedł do miasta we mgle, opuszczonego, pełnego nocnych stworów, przypominającego metropolię Silent Hill. Jednocześnie da się wyczuć magię dającą nam nadzieję na lepsze. Żeby się jednak wydostać z tej gęstej atmosfery, trzeba się uzbroić w cierpliwość i hartować ducha. To właśnie odbywa się na tym krążku za pomocą mantry. Objawia się ona na płycie w różnorodnych formach. Dzięki temu, że panowie Kacper HTA, Felipe i GMB nie są banalnymi lirykami, a Gibbs swoim nieziemskim głosem i równie pięknymi wersami dopełnia wymienioną trójkę nie tylko na refrenach, ale i zwrotkami, to całą płytę słucha się z niezwykłą przyjemnością. Nie odczuwamy przez to ciężaru przygnębienia, choć otrzymujemy od całej czwórki piękne emocje. Ile tutaj jest metafor, nawiązań do popkultury, porównań, gier słowno-znaczeniowych…
Panowie każdą myśl, każdą obserwację, każdy stan namalowali specjalnie dobranymi kolorami. Przez kolejne zwrotki przechodzi się jak przez obrazy. Piękno. Po prostu piękno.
”Nie ma to, jak w domu słyszę na ulicach/Jeśli tylko wiesz, gdzie masz swój dom/Błądzę siódmy rok już po różnych krainach/Brudne południe najlepiej wygląda w noc/Dookoła ludzie w stadach nie zadają pytań/Dziki zachód troche, każdy patrzy tu spod byka/Morze potrzeb ciągle tak daleko/Amerykanie kojarzą tu Dżepetto, każdy struga tu szeryfa”
Gibbs (Fonos) – ”Wild West”
👂 Posłuchaj “Mantra” na Facebooku
👀 Kacper HTA na Facebooku
👀 Fonos na Facebooku
Opał x Kleszcz – ”7G” EP
Pozostaniemy jeszcze przy baśniowych klimatach. O ile solowa płyta Opała ”Oczy szeroko zamknięte” zrobiła wielkie zamieszanie w tym roku i wiele osób stawia w ścisłym topie krążków 2020, o tyle projekt kolaboracyjny z Kleszczem przeszedł bez echa. Jest to dla mnie co najmniej dziwne, ponieważ uważam, że ”7G” jest zdecydowanie bardziej zaskakującym i niekonwencjonalnym projektem niż solo rapera ze Śląska.
Tytułowe 7 grzechów głównych zostają nam podane i są opisane przez Kleszcza i Opała w niekonwencjonalny sposób. Panowie świetnie się uzupełniają ze sobą zarówno lirycznie, jak i pod względem flow. Wychodzą poza schematy i wymieniają się między sobą rolami. W konsekwencji żaden z nich nie trzyma się tylko i wyłącznie swojego naturalnego stylu. Z kolei same numery wcale nie są przestawione tak, jakby wskazywała na to ich nazwa. Wszystko jest to obrane w mroczną, poetycką, właśnie baśniową, ale i nierzadko psychodeliczną formę. Dawno nie słuchałem tak dobrze uzupełniającego się duetu pod każdym aspektem. ”7G” to projekt, który jest u mnie na 2 miejscu, jeśli chodzi o minialbumy 2020 roku (na pierwszym miejscu dałem ”Spopielacz” Deysa).
Dla uzupełnienia – numer ”Nieumiarkowanie” jest dla mnie singlem roku 2020. Klimatem zabiera nas do świata baśni braci Grimm dla dorosłych. Natomiast agresywne wejście Opała w połowie jego zwrotki jest dla mnie najlepszym momentem całego roku 2020. Jego wersy o tradycji pięknie opisują funkcjonowanie polskiego społeczeństwa w ostatnich kilku latach. Samymi tymi linijkami zrobił więcej niż Taco Hemingway na całym ”Jarmarku”. To według mnie wielka pochwała.
”A już najgorsze to są te Araby/Tak bardzo przeszkadzają ci pedały?/Ładna koszulka, to Giorgio Armani?/Wzorce od taty i mamy/Ich dziadkowie znów wychowali/Tak działa tradycjonalizm/I zgodnie z tradycją tu dalej ją pchamy/I zgodnie z tradycją, po trupach do manny/Karmieni kłamstwami, mediami, nie myślimy sami/Nie wiem, czym Bóg jest, ale Bóg z wami”
Opał – ”Nieumiarkowanie”
👂 Posłuchaj “7G EP” na Spotify
👀 Kleszcz na Facebooku
👀 Opał na Facebooku
Miętha – ”Szum” EP
Kolejny minialbum w tym zestawieniu. Po świetnie przyjętym przez środowisko ”Audioportrecie”, który został jednak przemilczany przez fanów polskiego rapu, duet Skip x AWGS wypuścił przejściową ep-ką między długogrającymi longplay’ami (premiera 36,6 została przerzucona na 2021 rok). Minialbum ten idealnie wpasował się klimatem w to, co się działo wiosną 2020 roku. To, co zrobiła Miętha, znowu nie spotkało się z należytym odbiorem ze strony słuchaczy. Niestety.
Szum to zdecydowanie poważniejszy, bardziej emocjonalny, chłodniejszy projekt niż ”Audioportret”. Tam dominował luz i chillout. Dostajemy od Skipa masę nostalgicznych, często gorzkich wersów, które kumulują w nim złość na samego siebie. Na taki zły stan rapera, co podkreśla w wielu momentach tej płyty, wywarła samotność i zamknięcie w wyniku pierwszej fali pandemii. To wszystko wymusiło nie jako na nim częstsze myślenie o sobie i świecie. Z drugiej strony jednak znajdziemy agresywne auto motywujące do działania linijki. Skip jest na tej płycie jak radio z S.U.V-a, w którym na tej płycie często jest kierowcą. Raz to on odbiera ze świata bodźce zagłuszające w nim samego siebie, a raz to on puszcza swoją własną muzykę, aby przygłuszyć świat.
Ta sinusoida jest podstawą do podania nam wielu ciekawych obserwacji i dopełnienia ”antykanrawałowego” klimatu. Ten ostatni wytworzyło wyborne brzmienie A.W.G.S-a, opierające się na dźwiękach pianina i elementach nostalgicznego synth’u. Skip tańczy sam ze sobą w pustym pokoju i zabiera nas w melancholijną podróż swoim S.U.V-em.
“Z jednej strony ja nie chce być psem na kagańcu, a ty nigdy suką na nocki/Tak się boimy dystansu, że robimy wszystko, by żadne nie czuło wolności/Jeśli mam założyć łańcuch to złoty i nigdy ograniczający/Nie grajmy w berka uczuciem, nie jesteśmy dziećmi a chyba już dwojgiem dorosłych“
Skip (Miętha) – ”S.U.V”
👂 Posłuchaj “Szum” na Spotify
👀 Miętha na Facebooku
Lordofon – ”Koło”
Kolejni reprezentanci Asfalt Records w tym zestawieniu. ‘Ta płyta jest zdecydowanie jedną z najgłośniejszych premier 2020 roku w środowisku rapowym. ‘‘Koło” jak i sami twórcy – Lordofon – cieszą się niebywałym uznaniem wśród krytyków – w tym i u nas. Jednak według mnie o nich trzeba mówić jeszcze więcej. Są to kolejni artyści pokazujący, że rap to nie tylko 808-ki. Te panowie pięknie wyśmiali w utworze ”2225” wersami:
”A trapowy beat jest kiczem, czasu minie w pizdę, zanim będzie retro/To nowe disco, trapy na weselach lecą/808, pełny cały parkiet/808, babcia tańczy z dziadkiem”
Lordofon – ”2225”
Na ”Kole” dominują przede wszystkim lekkie, indie-rockowo/popowe brzmienia. One wprowadzają nas w nostalgiczny, przyjemny, wakacyjny klimat Openera 2006 bądź w czasy retro USA 70’s/80’s i klasyki rocka typu ”Sweet Home Alabama” czy ”Born in the U.S.A”. Nie zabrakło jednak także mocnego punku czy agresywnych, czysto rapowych bangerów rozgrzewających ten festival różnorodnej muzyki, jakim jest ”Koło”. Jednak to przede wszystkim konstrukcja utworów napisanych przez Lordofon wysuwa się na pierwszy plan. Numery same w sobie są zamkniętymi opowieściami. Są one tak świetnie napisane, że czujemy, jakby się nie kończyły. Mamy wrażenie, że ktoś włączył repeat value. A my oglądamy i słuchamy tych historii w kółko i w kółko. I uczestniczymy w nich.
Bo właśnie o tym jest ten album – o schematyczności i próbie wyrwania się z tego błędnego koła. Nie jest to łatwe, a wręcz czasami komicznie – nie zabrakło na tym projekcie zarówno sentymentalnych, jak i ironicznych wersów. Tragikomedia – myślę, że to odpowiednie określenie na klimat tej płyty. Lordofon to marka i śledzenie tego duetu to według mnie obowiązek każdego fana rapu.
👂 Posłuchaj “Koło” na Spotify
👀 Lordofon na Facebooku
Bokun – ”Pilliada”
Ostatnia płyta w zestawieniu. Paweł Bokun przeszedł bardzo długą drogę w swojej karierze i chyba w końcu odnalazł swoje miejsce na ziemi. Jest nim wytwórnia Asfalt Records. Tymczasem ”Piliada” to jednocześnie zakończenie jego tułaczki rodem z ”Odysei” Homera (o czym nawiązuje tytuł), jak i rozpoczęcie nowej przygody poprzez wydanie właśnie tego albumu. I jest to, według mnie, udane otwarcie.
”Piliada” to jednak przede wszystkim opowieść-droga o tułaczce podmiotu lirycznego wśród szarego betonu ulic, szklanych budynków korporacji, domów zamkniętych na nowe horyzonty i ludzi-maszyn. To historia o poszukiwaniu miłości, wrażliwości, czułości, jakichkolwiek bodźców. To ucieczka przed stagnacją. Artysta chce zwrócić na siebie uwagę, próbuje tworzyć relacje. Zazwyczaj nic z tego nie wychodzi. Do dramatyczności, love’songowego oraz tragikomicznego klimatu dodaje wiele sam Bokun poprzez wokalne popisy w postaci masy przyśpiewek i zabawy tonacją. Wszystko to dopełnia soul’owo-funkowe brzmienie sprawiające, że czujemy się lekko, choć treść albumu jest przygnębiająca. Czujemy się jak na dyskotece, na której każdy tańczy do własnej, ale mimo wszystko, tej samej muzyki.
Bokun na tej płycie przypomina mi człowieka, który poszedł pierwszy raz na randkę z dziewczyną do kawiarni posiadającej scenę. On na tę estradę wchodzi i zaczyna dla śpiewać. I to była jego najpiękniejsza chwila w życiu. Reszta to tylko poszukiwanie czegoś, co sprawi, aby było, jak wtedy.
”W szkole cię indoktrynują/I chcą ci wyprać mózg/Przynajmniej będziesz mogła się wykręcać budą/Jak cię zamkną psy na klucz/W domu starzy ciągle trują się/Że aż płonie cały stół/Przynajmniej przez przypadek nie zjesz dziś za dużo/A to już jest jakiś plus”
Bokun – ”Dlaczego”
Dodaj komentarz